2. W szpitalu

3.8K 128 355
                                    

~~Dream~~

Obudziłem się w białym pokoju, strasznie raziło mnie kwadratowe światło na suficie... nie wierze... JESTEM W SZPITALU?! Muszę przecież po Georga jechać! On pewnie biedny gdzieś się błąka, napewno by nie został na lotnisku. Która godzina? Spoglądam na zegarek, była 9:34. Nie no ja muszę wyjść z tego więzienia... Zdejmuję z siebie koc i nagle wchodzi pielęgniarka.

- A Pan gdzie się wybiera? - zapytała się kobieta.
- Muszę odebrać mojego przyjaciela z lotniska! On pewnie nie ma noclegu... PRZEZ MOJĄ GŁUPOTĘ!!! - opadłem na łóżko, zakryłem twarz rękoma. Nie miałem zamiaru płakać przy pielęgniarce, ale nie miałem wyboru, strasznie się o niego boję...
- I twój przyjaciel nazywa się George? - zapytała pielęgniarka. On przyjechał wczoraj do szpitala z dziewczynką. - Oczy mi zaświeciły!
- A mogę się z nim zobaczyć? - zapytałem.
- Oczywiście, daj mi minutkę i będziemy z powrotem. - uśmiechnęła się kobieta i wyszła. JESTEM TAAKI SZCZĘŚLIWY!!! Jak dobrze, że nic mu nie jest! Tylko kto to ta dziewczynka? Może to ta sama co mi pomogła wyjść z samochodu? Nie no, mała szansa na to prawda? I w tej chwili ktoś zapukał do moich drzwi.  

- DREAAM! - zawołał i podbiegł do mnie George, a za nim była ta SAMA dziewczyna.

- Gogyyy, wiesz jak o ciebie się martwiłem? Myślałem, że sobie nie poradzisz czy coś, ale się myliłem! - przytuliłem bruneta. George wyszedł z mojego uścisku i stanął koło dziewczynki. Podrapał się po karku.

- Ehh, no to tak. To jest Dre i ma 13 lat. Ona była świadkiem twojego wypadku. Podeszła do mnie, przechyliła lekko głowę do boku i nagle jej oczy zaświeciły.

- Czekaj, czekaj, czekaj.... - zamyśliła się na chwilę. Wstrzymała oddech... TO TO JEST DREAM, CZYLI CLAY JUŻ ROZUMIEM I JESTEM 1 OSOBĄ, KTÓRA OGLĄDA WAS I ZOBACZYŁA TWARZ CLAYA!!! - krzyknęła, a ja założyłem koc na głowę. Really? Tego się nie spodziewałem, że Gogy przywiezie mi tu moją psychofankę...

- Ale dobrze, spokojnie - brała długie wdechy i wydechy przez chwilę. Wiem jak wam pomóc... - TAK LENNY FACE NA JEJ TWARZY!!! George się zarumienił i usiadł z rękoma na twarzy, na krześle. Zdjąłem kołdrę z mojej głowy, a ta usiadła i zerkała na nas obojga. Miałem robić to samo i patrzeć na bruneta, ale pewnie by był calusieńki czerwony. W sumie czemu nie? Hehe...  Potem pogadaliśmy chwilę o tej dziewczynie, co ona widziała w trakcie wypadku, a Gogy uronił małą łezkę. I wtedy wchodzi pielęgniarka.



~~GeorgeNotFound~~

- Mógłby Pan wypełnić te karty? Będą niezbędne do dalszych badań Claya. - powiedziała kobieta.
- Dobrze. - biorę od niej te kartki i zaczynam wypełniać. Gdy stanąłem na przedostatnim podpunkcie, dziewczynka się do mnie przesunęła i zobaczyła karty.
- EJ! Nie ładnie tak zaglądać! - upomniałem ją.
- Nuuuu, chciałam zobaczyć jak ma na nazwisko Clayy... - zrobiła teatralny smutek i się zgarbiła.
- O ile Dream będzie zezwalał na to zgodę...? - i spojrzałem na Claya, a ten spojrzał na mnie jak spod byka.
- Okey, okey, nie pokarzę spokojnie. - i odsunąłem krzesełko od Dre. 

Uzupełniłem te karty i weszła pielęgniarka.
- Mogę już wziąć karty? - zapytała się mnie kobieta. - Tak może pani. - i jej podając papiery, podeszła do Claya i go obejrzała.
- No dobrze trzeba zrobić na pewno prześwietlenie klatki piersiowej - zapisała coś w swoim notatniku.
Dre spojrzała na mnie, z tym lenny facem. Clay spojrzał na mnie tak samo.
- Nosz, czego od mnie chcecie?! - prawie że krzyknąłem na nich.
- Aaaa, nic nic. - powiedział Dream. - Ale ty chyba wiesz co... - Dre MUSIAŁA dokończyć. Pielęgniarka dyskretnie wyszła coś dalej pisząc w swoim notatniku. Kątem oka zauważyłem jej uśmiech. NOSZ, CHYBA NIE SŁYSZAŁA TEGO PRAWDA?! Spaliłem się ze wstydu. Tak myślę...

(Time skip)

Właśnie wychodziliśmy ze szpitala. Dre wzięła za moją rękę. Uśmiechnąłem się i poczułem się przez chwilę jak ojciec... NIE CO JA GADAM!!! NO CO MOŻE JESZCZE TO NASZE DZIECKO Z CLAYEM?!?! Co ja odprawiam... nie no, nieważne ok? Nie było tego w ogóle...

Weszliśmy do taksówki. Ta nadal mnie trzyma. Z daleka najprawdopodobniej wyglądałbym jak ojciec tej 13-latki. Ale ona jest tak samo  zboczona jak Dream, albo Sap. O, o wilku mowa. Właśnie Sapnap dzwoni. Odbieram.

- Halo? Czego chcesz? - zapytałem, a Dre zaczęła się wsłuchiwać rozmowę.
- Hej George. Doszły do mnie słuchy, że Clay miał wypadek. Nic mu nie jest? - miał strasznie smutny głos.
- Nie, spokojnie. Nic tragicznego. - odpowiedziałem, a ten ulżył. Jest w szpitalu, ma mieć badania i... - no nie mogłem dokończyć, bo znów być coś zaczął gadać. I... będzie niedługo wypisany. Jak mówię, nic tragicznego!
- Ej ale nie wymyślaj mi tu historyjek! Powiedz mi co było po "i". - zaczął się śmiać.
- Muszę ci na serio mówić? - zapytałem z politowaniem w głosie.
- Tak, MUSISZ! - krzyknął, a Dre znów robi lenny face. Kurde jestem w pułapce, ale zjebałem.
- No dobra, powiem w skrócie. Pielęgniarka powiedziała, że Dream musi przebyć prześwietlenie klatki piersiowej, żeby sprawdzić czy nic nie jest mu. - powiedziałem to naprawdę szybko. Niestety Sap to wychwycił... Wydał z siebie zduszony pisk, a może i śmiech...

- SŁYSZELIŚCIE CHŁOPAKI. - krzyknął Sap i zarumieniłem się, bo Sap miał włączony głośnik, żeby reszta też słyszała. No i chuj. Super.

- Przyjedziesz do nas George? - zapytał się Bad.
- Okey, już jadę. Jesteście u Sapnapa?
- Takkk! Przyjeżdżaj szybko!! - krzyknął Bad ze Skeppym.

Rozłączyłem się i zastanawiałem się, od kogo dowiedzieli się, że przyleciałem... chyba już wiem... od Dreama... Powiedziałem kierowcy, żeby zmienił kierunek i podałem adres do Sapnapa. No i jedziemy do nich. Westchnąłem ciężko.


~~Dre~~

Jesteśmy już na miejscu. Widzę dom Sapnapa. Nie mogę się doczekać reakcji chłopaków na mnie. Heh. Wysiadamy z taksówki, George płaci, a ja podbiegam do drzwi, żeby zadzwonić. Nacisnęłam na guzik do dzwonka. Gogy odwrócił się do mnie i podbiegł. Otworzył nam Sap. ZA-TKA-ŁO GO.  DOSŁOWNIE! :D 

- No nie wierzę, już macie KIDA?! - krzyknął, Gogy miał już strasznego buraka.

- N-niee! T-to t-tyl-lko k-koleża-anka... - wyjąkał, a ja zrobiłam lenny face i wyminęłam Sapnapa. Za sobą słyszę: - JUŻ LUBIĘ TEGO DZIECIAKA! Nie odwracam się i idę do salonu. Czekają tam chłopaki. Oni też się mocno zdziwili na mój widok. W sumie się im nie dziwię! 

Już miałam im walnąć jakiś tekst na powitanie, ale zauważyłam Bada i nie powiedziałam tego. Eh, moje pierwsze wejście zepsuł. Przyszedł już po małej pogawędce z Sapem, George, cały w rumieńcach. Przywitał się grzecznie z resztą i usiadł obok mnie. Chłopaki wypytywali mnie o różne rzeczy, jak się nazywam, co ja tu robię z Georgem, opisałam wypadek i inne rzeczy.

Jestem też trochę zła w sumie na siebie, że wpadłam na tak diabelny pomysł, żeby utworzyć wypadek. No ale gdyby nie to, to bym w życiu nigdy nie siedziała z nimi, rozmawiając. Mam to na sumieniu, wiem - musiałam, możecie się złościć za moją głupotę, czy mieć ochotę mnie zabić, ale ja to robię, żeby stało się coś czego się na pewno nie spodziewacie...


EHHHHHHHHHHHH, MAMY TO! Mi się podoba historia, nie wiem jak Wam?... 

Mamy 1234 słowa :D

Bayo, mufiny! <3



Wypadek // DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz