FIVE | AFFECTUS EX ANIMO

753 54 56
                                    

Draco złapał Narine za rękę i podniósł z podłogi. Wyciągnął ją do wyjścia i gdy tylko wyszli zaczął się rozglądać po korytarzu. Gdy uznał, że nikogo nie ma w pobliżu szarpnął dziewczynę do przodu.

-Narine cholera co to miało być?! - wrzasnął na nią i podszedł do niej rozgniewany trząsając  jej ramionami.

-Podobało mi się jej spojrzenie, zawsze ma coś do powiedzenia, a teraz grzecznie leżała - mruknęła patrząc się na niego.

Draco rozszerzył oczy i zatopił się w czarnej przestrzeni którą wypełniały jej oczy.

-Ty wiesz co za to grozi prawda?! Rozumiesz to?!

-Wiem.

-To dlaczego!? Dlaczego to rzuciłaś?! Nie rozumiesz chyba jakie możesz mieć problemy przez to! - potrząsnął nią mocniej tak, aby dotarły do niej wszystkie słowa.

-Uspokój się Draco, nikt się nie dowie - złapała go za nadgarstki.

-Skąd taka pewność? No skąd?

-Bo ja to wiem.

-Oszaleje zaraz - rozluźni uścisk na ramionach dziewczyny - Co w Ciebie wstąpiło?

-Nie miała prawda na ciebie krzyczeć - powiedziała i z nadgarstek powędrowała do rąk chłopaka splatając palce - już dobrze Draco, może wolałbyś żebym to ja dostała tym zaklęciem?

-Nie! - wyrwał i ścisnął uścisk ich złączonych dłoni - Narine, nie rób już tak... - spojrzał w jej oczy które go odprężały w magiczny sposób, w każdej sytuacji, nawet w takiej.

-Przepraszam Draco, że cię zmartwiłam - uśmiechnęła się lekko przybliżając się do jego ciała.

Draco westchnął ciężko i spuścił wzrok na dół. Bal się o dziewczynę, o to, że może mieć kłopoty. Nie był pewny czy Pansy na prawdę będzie siedziała cicho, nie miał pewności.
Także bal się o stan Narine, wiedział, że jest słaba psychicznie, inna, inaczej patrzy na świat, ale nie spodziewał się nigdy, że rzucenie w kogoś zaklęcia niewybaczalnego może tak ja uszczęśliwić.... to było straszne.

-Draco-puściła ich palce.

Chłopak spojrzał się na nią, psychopatyczny wyraz twarzy uciekł z niej, a pojawił się ta codzienna maska obojętności.

-Dlaczego trzymasz się ze szlamą? - spytała beznamiętnie.

Blondyn zamrugał kilka razy i wlepił wzrok gdziekolwiek byleby nie na dziewczynę. Szukał odpowiedzi na jej pytanie na które nie mógł znaleźć odpowiedzi.
Właśnie... dlaczego?
Nigdy nie zadawał sobie tego pytania, ale słyszał je milion razy, ale nigdy nie umiał na nie konkretnie odpowiedzieć.

-Nienawidzisz mugoli, szlam - odezwała się, a chłopak spojrzał na nią - Więc kim ja jestem dla Ciebie?

-Przecież to oczywiste - wyrwał od razu - Jesteś moją przyjaciółką - powiedział, ale serce zakuło go na jego słowa, przecież mówił prawdę więc dlaczego tak źle się czuł mówiąc to na głos?

-Książę Slytherinu przyjaźniący się ze szlama? - odpowiedziała kpiąco.

-Co w związku z tym? - spojrzał na nią wściekły, co to miało do rzeczy? Będzie się przyjaźnił z kim chce.

-Nie sądzisz, że jest to trochę hipokryzja?

Draco oniemiał. Narine powiedziała prawdę, a to najbardziej go denerwowało, ale przecież się do tego nie przyzna.

-Jesteś... - zaczął chcąc się jakoś wybronić, ale sam nie wiedział jak, nic mu nie przychodziło do głowy - Jesteś inna... jesteś... jesteś Narine - powiedział co mu przyszło na język, żałował, nie miało to sensu.

-Tak, tak mam na imię.

-O co ci chodzi cholera?! - nie wytrzymał, miał już dość tych pytań na które nie potrafił odpowiedzieć.

-Ja tylko chce wiedzieć dlaczego się ze mną przyjaźnisz - powiedziała znudzonym głosem.

Draco już wyłączył myślenie, stwierdził, że będzie kierował się głosem serca, bo rozum coś nie potrafił wyszukać odpowiedzi.

-Słuchaj Narine, jesteś moją przyjaciółką czy Ci się to podoba czy nie, zawsze nią będziesz nawet jak będziesz chciała ode mnie uciec to znajdę cię i przywiąże do siebie sznurem - wskazał na nią palcem, czuł się zażenowany, ale nie potrafił się już zatrzymać - Nie mów na siebie szlama, bo te określenie należy tylko do podludzi takich jak Grenger. Może nie rozumiem dlaczego, ale wiem, że poznanie ciebie było najszczęśliwszym dniem w moim nędznym życiu, dałaś mi światło, małe światełko, że można żyć inaczej, żyć... - nagle przerwał i uciekł wzrokiem na swój palec, ale wrócił do jej oczu które go hipnotyzowały, nabrał odwagi by mówić dalej - żyć w szczęściu, z tobą.

Narine obserwowała jego nierówny oddech i zdenerwowanie na twarzy. Mówił to co czuł. Każde jego słowo mimo, że wypowiadane w nerwach było dla niej ciepłe niczym promyki słońca.
Poczuła dziwne kołatanie w sercu i dała się ponieść tej dziwnej atmosferze rzucając się w jego ramiona.

-Nari... - chłopak spłoszony położył rękę na jej włosach i zaczął je muskać palcami, serce biło jak szalone, a to co powiedział wydawało mu się bardzo zawstydzające, ale nie przejmował się tym, wiedział, że w jej obecności mógł mówić to co chce... nawet jeżeli ostatnie słowa zabrzmiały trochę dziwnie, ale podobały mu się, bo mówił samą prawdę.

-Draco, ja też chcę być z tobą na zawsze - powiedziała wtulając się w niego mocniej, czuła się bezpieczna i szczęśliwa będąc w jego ramionach.

-No nie masz wyjścia - uśmiechnął się pod nosem i oparł się o jej głowę - nie pozwolę Ci odejść nigdzie beze mnie.

-Chyba, że umrę.

Narine dostała w głowę.

-Milcz kobieto.

Oboje byli szczęśliwi dzieląc ze sobą te same uczucia których nie rozumieli.

Uratuj mnie ku wolności |DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz