SEVENTEEN | CAUSA NOSTRAE

510 39 55
                                    

Draco niespokojnie zerkał to na szkaradny uśmiech Voldemorta to na schodzącą powoli dziewczynę przy której wąż zataczał koła sycząc dosadnie głośno przy jej stopach.

Blond chłopak pomyślał sobie o najgorszym scenariuszu jaki jest możliwy i najbardziej pewny.  Przełknął ślinę oraz ścisnął swoje ręce w pieści czując jak robią się coraz bardziej klejące i wilgotne od potu.

Dziewczyna lekko się uśmiechnęła w jego stronę, ale natychmiast wróciła do swojej jałowej postawy wpatrując się w czarnoksiężnika.

-Kim jest ta dziewczyna? - spytał ciekawsko ilustrując dziewczynę do stop do głowy - jak ci na imię dziecko? - dociekał, a wąż położył swoje wielkie cielsko przy krześle mężczyzny.

-Narine Dale - rzekła bezwolnie wpatrując się w jego krwiste ślepia.

-Dale- powtórzył jakby chciał sobie przypomnieć kogoś kto nosił takie nazwisko, jednak mimo tego nie mógł sobie przypomnieć, pierwsze słyszy.

-Panie! - wywołała Bellatriks unosząc rękę do góry - to szlama! Szlama! Ludzkie dziecko!

-Bello! - Narcyza uszczypnęła siostrę w drugą wolną dłoń, ta niechętnie spojrzała się w jej stronę i prychnęła.

-Niedowiary - przyznał Voldemort, a Draco poczuł jego grozę - Lucjuszu, Narcyzo...próbowaliście ją przede mną ukryć? - uśmiechnął się nikczemnie, ale nie ściągnął swojego wzroku z dziewczyny.

-Nie- zastękał Lucjusz czując, że przez tą dziewczynę jego osoba traci w oczach coraz więcej.

-To moja przyjaciółka! - odezwał się Draco, mimo swojego lęku przed jego osobą postanowił wziąć za to odpowiedzialność, to jednak jego wina, że Narine była w dworze, teraz musiał ją ochronić, jakoś...

-Przyjaciółka, szlama - zarechotał jak prosie, a reszta osób w salonie zaśmiała sie strasznie sztucznie idąc w jego ślady.

Voldemort uniósł rękę ku gorze stając. Wszyscy którzy rechotali zamilkli na znak jego dłoni.

-Czuje w tobie niesamowitą moc - przybliżył sie do niej i zaczął otwierać swoje nozdrza, obwąchał ją niczym dziki kundel.

-Panie, Narine chodzi do Hogwartu, jest- odezwał sie Snape, ale Voldemort przerwał mu gestem pieści w górze.

-Wiem, wątpisz w moje moce Severusie?- uśmiechnął sie lekceważąco - nie bronisz się do wtargnięcia w twój umysł, Narine - zamruczał jadowicie.

-Nie - potwierdziła jego słowa.

Czarny Pan zawył wstrętnie, pierwsza szlama która jest taka odważna, intrygowało go to, nie miał ochoty zabijać kogoś tak ciekawego, o dziwo.

-Nie czuje twojego strachu - odezwał się uspokajając oddech.

-Nie posiadam go - uśmiechnęła się pogardliwie, a Voldemort chwilę pozostał w osłupieniu.

-Genialne...niespotykane...- zaczął wymieniać obracając się do Draco dotykając jego ramienia- Chłopcze, jeżeli ci się nie powiedzie- pokazał na dziewczynę różdżką - zabije ją, najbliższą osobę twojemu sercu, a później twoich rodziców i ciebie samego - zarechotał mu do ucha odklejając się od niego -Kara będzie sroga...

Draco był sztywny i nie mógł drgnąć nawet małym palcem. Voldemort postawił mu warunek który nie mógł być ominięty, teraz nie miał wyjścia z tego zadania, musiał go wykonać za wszelką cenę.

-Narine, unieś swoją rękę - ogłosił mężczyzna.

-Nie, dziękuje - powiedziała cierpko brunetka.

Uratuj mnie ku wolności |DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz