FORTY ONE | SUB ROSA

262 22 10
                                    

Do pokoju chłopców w którym siedział Draco weszła Narine. Chłopak od razu stwierdził, że wyglada cholernie pięknie. Czarna, prosta, długa suknia z dekoltem prezentowała się na niej zbyt dobrze.

-Długo nie schodziłeś - mruknęła i zamknęła za sobą drzwi, smoking chłopaka idealnie na niego leżał, nie dlatego, że był szyty na miarę, ale dlatego, że mu pasował.

Draco podszedł do dziewczyny i przyciągnął ją do siebie, jej zapach był dziś jeszcze bardziej wyczuwalny. Położył rękę na jej talii i schylił się do jej ucha lekko je muskając swoimi ustami, nie mógł się powstrzymać, najchętniej zostałby w tym pokoju wraz z nią i spędził tu trochę więcej czasu.

-Jesteś piękna, Nari - szepnął i schylił się jeszcze, aż do jej błyszczących się ust zostawiajac na nich długi i czuły pocałunek.

-Dziękuje - odpowiedziała muskając palcami jego kark. Schyliła się na dół i podwinęła swoją sukienkę, aby dostać się do czarnej podwiązki na udzie która podtrzymywała jej różdżkę, małą fiolkę z trucizną oraz kolejną fiolkę którą wzięła da rąk sprawdzając czy dobrze zamknęła -Weź pelerynę - powiedziała

-Ta- powiedział onieśmielony, dziewczyna wyglądała jak cichy zabójca.

Draco podszedł do łóżka do szafki nocnej gdzie w jednej z szafek trzymał pelerynkę. Zawinął ją w kłębek i trzymał dość mocno materiał pod swoją pachą. Narine wymówiła potrzebne słowa i odblokowała mapę, przybliżyła się do niego i zaczęła wpatrywać się w każde pomieszczenia w zamku.

-Wychodzi - powiedziała i dotknęła palcem narysowane ślady stóp które kręciły się przy wyjściu gabinetu.

-Na przyjęciu brakuje nas oraz jeszcze kilku uczniów, zdążymy? - zapytał i zauważył jak Potter wraz z osobą towarzyszącą którą był Weasley zbliżali się do miejsca spotkania bożonarodzeniowego - Od kiedy Potter polubił tak bardzo swojego przyjaciela? - parsknął.

-Chodźmy.




Szli pod peleryną, ściśnięci. Dziewczyna obserwowała mapę, aby mieć pewność, że Dumbledore nie wpadnie na pomysł zawrócenia do swojego gabinetu, a chłopak obserwował otoczenie idąc przodem, nie mogli na nikogo wpaść.

Po pewnym czasie zatrzymali się przed posągiem gargulca i dziewczyna wymówiła hasło. Posąg się ruszył uwydatniając kręcone schody weszli na nie i gdy postawili na nich swoje stopy schody zaczęły się kręcić ku górze, a posąg obrócił się zamykając tajemnicze przejście.

Draco zrzucił z nich pelerynę niewidkę gdy schody zatrzymały się tuż przed wielkimi drzwiami które były zamknięte lecz wystarczyło pewne znane zaklęcie, aby je otworzyć.

-Alohomora - powiedział kierując różdżkę tuż przy zamku i gdy usłyszał jak zaklęcie zadziałało złapał za klamkę i pchnął drzwi.

Był to wielki i piękny okrągły pokój, pełen dziwnych cichych odgłosów. Na stołach stały nieznane im rozmaite srebrne urządzenia, warczące, wirujące i wypuszczające obłoczki dymu. Ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów i dyrektorek, które o tej porze dnia sobie drzemali. Było również olbrzymie biurko z nogami w kształcie szponów, a za nim, na półce, rozsiadła się wyświechtana, postrzępiona Tiara Przydziału, obok była ogromna biblioteczka z książkami.

-Musimy być cicho - Narine złapała Draco za ramię i wskazała palcem na portrety - i założyć pelerynę.

Draco kiwnął głową i na nowo ubrał ich w pelerynę. Zaczęli się rozglądać po pokoju. Narine zauważyła coś ciekawego przy innym kącie tego pokoju, ale nim prawie wystawiła swoją stopę zza materiał Draco pociągnął ich w tył pokoju.

-W tej gablotce są różne napoje - szepnął i doprowadził ich do szklanej gabloty w której mieściły się szczęść różnych butelek - miód pitny, ognista, rum porzeczkowy, woda goździkowa, eliksir pieprzowy i...koko? - przeczytał wszystkie nalepki, a do ostatniego był zmieszany.

-Koko? - zapytała samą siebie - kakao?

-Ma inną barwę, ale może...

-Nie ważne, podaj ten eliksir pieprzowy - mruknęła i podwinęła swoją suknię sięgając do trucizny.

-Myślałem, że wlejemy to w coś innego - zmarszczył brwi i chwycił za uchwyt gablotki wyciągając z niej poproszony przez dziewczynę eliksir.

-Nie, ten będzie idealny - zachwyciła się brunetka co zauważył chłopak.

Narine chwyciła za buteleczkę i otworzyła wlewając kilka kropel do eliksiru swojej uwarzonej trucizny.

-Miałaś jeszcze jedną fiolkę, nie wlewasz? - zapytał ostrożnie odkładając eliksir na swoje miejsce.

-Dlatego ten eliksir będzie idealny - powiedziała spokojnie.

-Co ty wykombinowałaś? - zapytał karcąco odwracając się do niej.

-Posłuchaj, tą fiolkę wlejemy do jakiegoś napoju - pokazała mu ciecz - to wywoła przeziębienie.

-Skąd ty go masz?

-Nie wiedziałeś, że wystarczy do eliksiru pieprzowego dodać więcej mandragory, aby odwrócić efekt? -  potrząsnęła i schowała do swojej podwiązki.

-Wiedziałem - skłamał marszcząc czoło i nagle poczuł jak materiał się przesunął z jego ciała, a dziewczyny już jej pod nią nie było - Nari?

Narine nie mogła się oprzeć tej ciekawości nieznanego urządzenia które stało w kącie. Było to szerokie i płytkie naczynie z kamienia, a na jej ścianach widniały runy. Z naczynia wydobywała się srebrzysta poświata. Narine nie widział nigdy czegoś tak kuszącego dla oka, nie wiedziała też, że tą rzeczą była Myślodsiewnia.

Stanęła nad nią i spojrzała się wgłąb, dym który był w środku naczynia miał srebno- białą barwę, a gdy zmrużyła oczy mogła dostrzec jakieś zamglone obrazki przewalające się na dnie naczynia. Włożyła tam odważnie swój palec, odczucie chłodu było niesamowite, a wręcz kusiło, aby zbadać to czymś innym, aby zobaczyć te niejasne obrazy.

Narine wsadziła tam swoją twarz.

Dziwne odczucie towarzyszyło jej sercu, jakby nie miała tu być, a jednocześnie ciekawość pozwalała jej na więcej. Obraz był zamglony, ale po chwili mogła zobaczyć Dumbledore'a rozmawiającym z profesorem Snape'm. Dźwięk był urwany, ale kiedy Snape podszedł bliżej dyrektora Narine mogła usłyszeć już ich rozmowę.

Czuła się jakby stała tam wraz z nimi, blisko. I tak rzeczywiście było, jednak była dla nich niewidoczna. Jednak mogła się ruszać, ale jej ciało przenikało przez krzesło przy którym stała.

-Ile mi zostało? - zapytał ciężko Dumbledore.

-Na pierścień rzucono klątwę o niezwykłej mocy, pozostaje tylko nadzieja, że uda się to powstrzymać, ale nic więcej. Na razie uwięziłem działanie klątwy w jednej ręce... - odpowiedział Snape, a Narine mogła zauważyć dziwną troskę w jego oczach.

-Klątwa pierścienia Marvola Gaunta - westchnął Dumbledore - ile Severusie?

-Niespełna rok, jeżeli będziesz się trzymał przyjmowania dawki leków.

-Gdybym nie był tak głupi...

-Klątwa może rosnąć w siłę, ból który będzie ci towarzyszył... wytrzymasz to?

-Klątwa mnie nie zabije, Severusie - uśmiechnął się do profesora.

Dźwięk zacichł, a obraz zrobił się zamglony.

Draco złapał za ramię dziewczyny i wydobył ją z naczynia. Był przerażony, od kilku chwil stała tam, nienaruszona, jakby ją sparaliżowało.

-Nari - szepnął i otarł jej twarz - co ty robisz kobieto?

-Niesamowite...Draco czy magia nie jest piękna? - powiedziała wpatrując się w poświatę.

Draco poczuł dziwny niepokój, jej zachwycona twarz...to zawsze przynosiło nowe, straszne pomysły.

Uratuj mnie ku wolności |DRACO MALFOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz