💙Rozdział 11

847 61 16
                                    

Czekam, aż Lauren do mnie dołączy, rozglądając się bez skrępowania po salonie. Od kominka czuć przyjemne ciepło, ale samo pomieszczenie nadal bije chłodem. Ogromna plazma na ścianie, kilka szafek w tym jedna z książkami, pojedynczy obraz utrzymany w ciemnych barwach... Wszystko takie sztywne i bardzo nowoczesne. Jestem ciekawa, dlaczego właśnie taki styl wybrała.

- Wydrukowałam dla ciebie karty pracy - zjawia się nagle, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem. W dłoni trzyma plik kartek, które chwilę później kładzie na stole. Sama zajmuje miejsce obok i sięga po podręcznik. - Jeśli to zrobisz, dostaniesz nagrodę - mówi. Przełykam ślinę, czując, że robi mi się mokro. Czy to jest to, o czym myślę?

- Dobrze, proszę pani - oblizuję usta. Kobieta mruży oczy, biorąc głęboki wdech. Bez słowa podaje mi kartki, patrząc przy tym na mnie. Zagryzam wargę i biorę się do pisania.

Jauregui w międzyczasie tłumaczy mi temat z kart pracy. Wykładam się już na trzecim pytaniu i choć w słowach kobieta zawierają się podpowiedzi, nie wiem, jak z tego wybrnąć. Wyłączam się przez to kompletnie. Zerkam tępo na długopis. 

Jaka będzie kara? Czy bardzo zaboli? A może szatynka użyje tych wszystkich przedmiotów tortur ze swojego pokoju? Cholera. Zgodziłam się na to i nie chcę już żadnego odwrotu. Należę do niej... I jestem zdana na jej łaskę.

- Camz? - zielonooka pstryka palcami przed moimi oczami, co przywraca mnie z powrotem na ziemię. Zerkam na nią zarumieniona. Jak bardzo jest zła? - W ogóle mnie nie słuchasz. Co ci mówiłam na ten temat?

- Um... Że dostanę karę? - przygryzam wargę, oddychając szybciej. Przytakuje, a jej spojrzenie płonie. O matko...

- Podnieś spódniczkę i zsuń majtki, a następnie połóż się na moich udach tyłkiem do góry - mówi twardo. Biorę głęboki oddech i stosuję się do jej polecenia. 

Chłodne powietrze muska moją skórę. Wzdrygam się na to, niepewnie spoglądając na Lauren. Wygląda na coraz bardziej zniecierpliwioną, szybkim ruchem przekręcając mnie na swoje kolana. Przełykam ciężko i zagryzam wnętrze policzka.

Szatynka układa dłoń na moim pośladku, lekko go głaszcząc. Napinam mięśnie, gdy spada na niego pierwszy klaps. Nie jest on jakoś szczególnie mocny. Sprawia, że podbrzusze wypełnia mi się podnieceniem, a soczki zaczynają spływać po udach.

Zielonooka powtarza swój ruch jeszcze kilka razy, na zmianę pieszcząc i uderzając w jeden lub drugi pośladek. Są one coraz mocniejsze. Skomlę zaskoczona ich intensywnością. Choć to podniecające, ktoś pierwszy raz potraktował mój tyłek w ten sposób. Zaciskam uda, czując, że zamoczyłam kobiecie spodnie.

- Wyglądasz tak idealnie w tej pozycji, wiesz? - mruczy w uznaniu i przejeżdża pieszczotliwie palcami po mojej skórze. - To za wcześnie, ale chętnie wzięłabym cię w taki sposób - łapię głęboki oddech, rumieniąc się. Jauregui powoli mnie puszcza i ujmuje delikatnie mój policzek. - W porządku, kochanie?

- Tak huh... Tak myślę - szepczę, czując coś dziwnego między nogami.

- Poczekaj, posmaruję cię oliwką. Choć podoba mi się wizja tego, że nie mogłabyś siedzieć przez mnie przez tydzień na tyłku - puszcza mi oczko, a ja spalam mocnego buraka. Cmoka mnie lekko w czoło i wstaje. Czy ona żartowała?

Walking in the dark || Camren FF || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz