Cierpię.
Biorę głęboki oddech. Powietrze boleśnie wypełnia mi płuca. Każdy wdech bez niej to nowa porcja igieł w moim wnętrzu. Całą frustrację wylewam w swój notatnik. Popatrz, Camz, cierpię tak, jak tego chciałaś.
Wrzucam notatnik z hukiem do szafki. Ostatnie dni były koszmarne pod każdym względem. Zbieram się jednak w sobie i zakładam maskę obojętności, a następnie zbieram się do pracy. Uczniowie przestali mi wchodzić w drogę, jakby czuli, że coś jest nie tak. Tłumaczyłam wszystko mozolnym i mechanicznym głosem lub włączałam film adekwatny do omawianego tematu. Nikt nie pytał, nikt nie hałasował, byłam sama ze swoimi myślami.
Odpalam motocykl i gnam przed siebie, przekraczając kilkakrotnie dozwoloną prędkość. Mam szczerą nadzieję, że wpadnę pod najbliższy samochód. Nic takiego się niestety nie dzieje. Docieram do szkoły w mniej niż dziesięć minut. Parkuję na swoim standardowym miejscu, ściągając kask. Włosy opadają mi kaskadami na plecy, kiedy słyszę pomruki podziwu. Dostrzegam dziewczynę o blond włosach oraz jasnych oczach. Zupełne przeciwieństwo Camili. Elizabeth Cortine. Wielokrotnie dawała mi znać na lekcjach, że jest mną zainteresowana, ale nigdy nie zwracałam na nią uwagi. To brunetka zawładnęła całym moim sercem. A teraz jej nie ma...
Pośpiesznie zabezpieczam motocykl i idę prosto do klasy. Jeśli jeszcze raz usłyszę kolejną niemoralną propozycję od blondynki, to postaram się o jej wydalenie. A tego raczej nikt by nie chciał.
Korytarz jest jeszcze pusty. Nie zwracam uwagi na otoczenie, dopóki w tłumie nie rzuca mi się burza brązowych włosów. Cabello zamiera na mój widok, ja zamieram na jej. Ma wyraźne worki pod oczami, a białka są przekrwione, jakby płakała przez całą noc. Zaciskam mocno pięści. To ona odeszła, a mimo to wciąż ją kocham. Do cholery jasnej! Naprawdę ją kocham.
Drga na swoim miejscu i widzę, że zamierza rzucić się do ucieczki, lecz jej na to nie pozwalam. Chwytam zimną rękę, pociągając dziewczynę do klasy. Zamykam nas od środka, blokując jej każdą drogę wyjścia. Patrzy na mnie przerażona, ale źrenice znacznie jej się rozszerzają, gdy znajduję się tak blisko po raz pierwszy od kilku dni.
- Musimy porozmawiać, Camila - rzucam cierpko, nie znosząc słowa sprzeciwu.
- Przepraszam, ale spieszę się na lekcję, pani profesor - spuszcza wzrok na podłogę. Zaciskam szczękę, próbując zapanować nad emocjami. Podejmuję jej niemą grę. Choć nie chce, bym była suką. Oj, nie chce tego.
- Dlaczego odeszłaś, Karla? - zmieniam ton na bardziej oschły, a dziewczyna aż się wzdryga. - Dlaczego mnie zostawiłaś? I dlaczego zabrałaś psa? Myślałam...
- Mówiłaś, że Moonki jest mój - podnosi gwałtownie wściekłe spojrzenie. Drgam, zaskoczona jej nagłą zmianą. Choć chciałabym wykrzyczeć, jak bardzo jej nienawidzę, to nie potrafię, bo nadal ją kocham, do kurwy nędzy.
- Że jest nasz... Myślałam, że to nasze... dziecko - biorę głęboki oddech, kiedy Camila wciąga powietrze ze świstem. Wiem, że nie tego się spodziewała, przecież nigdy nie rozmawiałyśmy o potomstwie, lecz nie umiem wyrzucić z siebie tego uczucia.
- Pani Jauregui... Lauren - oblizuje usta, po raz pierwszy zerkając mi w oczy. - Ja... To nie jest dobry moment. Muszę iść.
- Odpowiedz mi, Camila - ujmuję jej policzek, zmuszając, by na mnie patrzyła. - Już mnie nie kochasz? To dlatego? - jej skóra jest ciepła. Nagrzewa się pod wpływem mojego dotyku, gdy brązowooka się rumieni. W jej spojrzeniu widzę, że targają nią emocje.
- Pozwól mi teraz wyjść, Lauren. Błagam... - szepcze, przełykając ślinę.
Cofam się zaskoczona, opuszczając dłoń. Czuję ugodzenie prosto w samo serce. Rana zaczyna krwawić ponownie, bardziej intensywnie, zabierając ze mnie życie. Resztkami godności otwieram drzwi i sama przez nie wychodzę.
- Chciałam tylko, by ten jeden raz ktoś pokochał mnie szczerze...
***
Camila's POV
Patrzę, jak odchodzi pustym korytarzem. Przestaję powstrzymywać łzy, wybuchając takim szlochem, jak jeszcze nigdy. Słowa Lauren dźwięczą w mojej głowie. Serce krzyczy, bym za nią biegła, a rozum podpowiada, że zachowałam się właściwie.
Pali mnie skóra na policzku. Moje ciało wręcz naprężyło się na bliskość szatynki. Pomimo, że mam koszmary i czuję strach, nie przestałam jej pragnąć. Pięć pieprzonych dni bez niej. Ciągnie się jak cała wieczność. Nie umiem się zmusić, by pobiec za zielonooką i wykrzyczeć jej, że moja miłość do niej jest szczera.
Ale jak powiedzieć osobie, którą kocha się najbardziej na świecie, że boję się w niej zatracić? Bo boję się, że skończę, jak te wszystkie dziewczyny przede mną...
Przecieram twarz dłońmi. Serce kłuje mnie boleśnie. Chciałam tylko, by ten jeden raz ktoś pokochał mnie szczerze... Odtwarzam to jak mantrę. Wracaj...
Jednak nadal stoję w miejscu. Skamieniała. Co zrobiłam...?
CZYTASZ
Walking in the dark || Camren FF || ✔️
FanfictionDobra Lauren i zła Michelle. Kiedy dobra Lauren jest krzywdzona przez całe dzieciństwo, stwarza potwora, jakim jest Michelle. Czy jedna dziewczyna będzie w stanie to zmienić? FF pisane razem z @nattom0204