- Masz dar do wpadania w kłopoty, Camila - wzdycha cicho kobieta, głaszcząc delikatnie moje plecy. Pociągam nosem i zerkam na nią.
Od dobrych kilku minut siedzę na jej kolanach w zamkniętej klasie, próbując się uspokoić. Zielonooka nie opuszcza mnie nawet na chwilę, cały czas albo przytulając, albo uspokajająco głaszcząc. Zdarzyło jej się też dać mi buziaka w czoło, jednak szybko tego zaprzestała.
Wtulam twarz w jej szyję, zaciągając się upajającym zapachem perfum. Prawie odpływam, gdy wypełniają moje nozdrza. Już prawie zapomniałam, jak na mnie działa. I stęskniłam się za tym...
- Nic na to nie poradzę - szepczę. - Sama przyciągam kłopoty - przymykam powieki. Szatynka wzdycha ciężko, przytulając mnie mocniej. Wsłuchuję się w jej spokojny oddech i bicie serca. Nie sądziłam, że to może być takie odprężające.
- I co ja mam z tobą począć? - pociera skronie. Rumienię się mocno i oblizuję usta. Pragnę jej zawsze, ale...
- Nie mam ochoty na seks... - odwracam wzrok. - Nie dziś. Nie po tym...
- Oh, maleńka, to zrozumiałe - sapie. W jej głosie słyszę coś w rodzaju wzburzenia, że w ogóle pomyślałam o tym w takiej chwili. Zagryzam wnętrze policzka i zerkam na kobietę.
Wygląda na złą. Wiem, że to nie ma nic wspólnego bezpośrednie z moją osobą, a raczej z Justinem. Po tym jak wróciła z nim od dyrektora, zamknęła się ze mną w klasie. Dopiero ona była w stanie mnie w jakiś sposób uspokoić, choć Dinah próbowała to zrobić wcześniej.
Przyglądam się jej przez chwilę uważnie. Zastanawiam się, co myśli, chociaż jestem przekonana, że nie powiedziałaby mi prawdy. Spalam buraka, próbując wybadać sytuację i poruszam się na niej lekko. Jej kolega dopiero teraz zaczyna reagować, a Jauregui cicho sapie. Udaję więc, że chciałam się tylko w nią bardziej wtulić, przymykając powieki.
- A tutaj mogę? - unoszę rękę, chcąc położyć ją na klatce piersiowej szatynki. Od razu łapie mój nadgarstek i kręci przecząco głową.
- Wiesz, że to teren zakazany - mamrocze. Oblizuję usta i biorę głęboki oddech.
- Chciałam tylko poczuć twoje serce - szepczę. Zielonooka zastyga w miejscu, chyba nawet przestając oddychać.
- Ja go nie mam, Camila - mówi sztywno, odchylając się lekko na krześle. Zerkam na nią i zaciskam dłonie na dole jej koszuli. Dobrze, że chociaż tutaj mogę.
- Dlaczego tak mówisz? - marszczę brwi. To pierwszy raz, kiedy zaczyna mówić o uczuciach. Czyżby robimy postępy?
- Bo taka jestem. Tak zostałam wychowana - wzrusza lekko ramionami.
Wstaję z jej kolan i siadam przed nią na biurku. Nie wygląda na zbyt zadowoloną z tego faktu, ale nic się nie odzywa. Zakładam ręce na piersi, podnosząc brew.
- Nie rozumiem? Co masz na myśli? - szepczę. Lauren spogląda na mnie spod byka, na co się rumienię. Ależ dostanę karę... Zaciskam uda.
- Mój ojciec był zadufanym w sobie narcyzmem i alkoholikiem, a jedyne, co go obchodziło, to pieniądze - mamroczę. - Matka za to pomagała mu gonić za majątkiem - podnosi się, patrząc na mnie z błyskiem w oku. Czuję, jak przechodzą mnie dreszcze niepokoju. Znowu mogę zobaczyć, że mrok przejmuje nad nią kontrolę. Jak bardzo jest na mnie zła? - A teraz, Camila, myślę, że powinnaś wrócić do domu. Zwolnię cię z reszty zajęć tego dnia. Widzimy się u mnie w piątek po lekcjach.
Przełykam ciężko ślinę. Jednak jest źle... Biorę swój plecach, próbując się nie rozpłakać. Cholerna ciekawość... Ona mnie kiedyś zgubi.
- Do widzenia, pani profesor.
CZYTASZ
Walking in the dark || Camren FF || ✔️
FanficDobra Lauren i zła Michelle. Kiedy dobra Lauren jest krzywdzona przez całe dzieciństwo, stwarza potwora, jakim jest Michelle. Czy jedna dziewczyna będzie w stanie to zmienić? FF pisane razem z @nattom0204