💙 Rozdział 33

768 41 34
                                    

Pokój spowija ciemność. Nigdzie nie dostrzegam szatynki, choć przez lekko uchylone drzwi wpada odrobina światła. Po omacku znajduję łóżko, na którym siadam. Przez chwilę zastanawiam się, kiedy przyjdzie i czy powinnam napisać do niej smsa z odpowiedzią, ale wtedy czuję zimny oddech kobiety na swojej szyi. Wyczuwam miętę połączoną z nutą alkoholu. Piła...

- Lo? - pytam szeptem, choć na dobrą sprawę wiem, że nikogo innego bym tu nie zastała.

- Lauren dzisiaj nie ma z nami, ale jest Michelle - odpowiada miękko, mimo że jej głos brzmi bardzo pewnie. Przełykam ciężko ślinę i zagryzam wnętrze policzka. Już rozumiem, że swoim czynem doprowadziłam do tego, iż w zielonookiej odezwała się mroczna strona. - Nie będziesz miała nic przeciwko, jak dołączy później? - pyta, ale nie daje mi czasu na odpowiedź. Pociąga mnie za ramiona, a chwilę potem moje nadgarstki zostają umocowane do łóżka. Przy okazji mnie rozbiera, przez co leżę przed nią naga i spragniona.

- Co zamierzasz zrobić? - niemal piszczę. Nauczycielka najwyraźniej sobie nic z tego nie robi i nasuwa mi na oczy opaskę. Jestem pewna, że sekundę później słyszę zapalanie przez nią światła. Więc jednak chce mieć dobry widok...

Ponawiam swoje pytanie, gdy nadal milczy. Cała się spinam, nie wiedząc, co mnie czeka, a zarazem jestem podniecona. Do granic.

Łóżko ugina się po jej ciężarem. Na wpół siedząc, próbuję wybadać, gdzie się znajduje. Właśnie wtedy na moje piersi spada pierwsze uderzenie pejczem. Krzyczę i wyginam się w łuk.

- Niegrzeczne dziewczynki ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny i ponoszą za nie konsekwencje w postaci kary, prawda, Camila? - zaciskam dłonie. Jestem pewna, że się uśmiecha i poniekąd ma nade mną przewagę.

Nim zdążę jej odpowiedzieć, moje sutki zostają ukarane kolejnym uderzeniem. Pod wpływem pejcza stają się twarde oraz boleśnie pulsują. Kiedy mam wrażenie, że nie zniosę już więcej ciosów, kobieta przestaje.

Próbuję wziąć głęboki oddech, lecz wtedy do moich obolałych piersi zostaje przyłożony wibrator, wibrujący na najwyższych obrotach. Wiję się, krzyczę i miotam na łóżku, ale Jauregui jest nieustępliwa. Przejeżdża zabawką po mojej klatce piersiowej, a w szczególności po najbardziej wrażliwych miejscach.

Gdy czuję, że dojdę, zabiera wibrator. Skomlę głośno i poruszam rękami. Całe zdrętwiały od tej pozycji. Nie mam jednak odwagi się odezwać, a język jakby uwiązł mi w gardle.

- Nie wybaczam zdrady, Camila - mówi. Czuję na swojej dziurce zabawkę i chłód lubrykantu. Próbuję zacisnąć uda, ale w końcu unieruchamia mi również nogi. Odpuszczam, wiedząc, że na nic mój opór. - Lecz sprawiasz, że czuję się taka sfrustrowana. Jak jeszcze nigdy - wsuwa we mnie całą długość zabawki, na co jeczę i wyginam się w łuk. - I jest coś, co nie pozwala mi zostawić cię po prostu ot tak - bawi się poziomami wibracji. Otwieram usta w niemym krzyku.

Mam ochotę zapytać, co to takiego, co do mnie czuje, o kim pisze w swoim pamiętniku. Mam ochotę wykrzyczeć, że ją kocham, że przepraszam i że doceniam wszystko, co dla mnie robi, a także, że w pełni zasłużyłam na swoją karę, ale żeby nie była taka bezwzględna wobec mnie. Nie robię jednak żadnej z tych rzeczy. Zaciskam mocno palce w pięści i koncentruję się na tym, co chce mi zrobić, mimo że nie jest to dobrym pomysłem.

Szatynka ustawia najwyższe obroty i uderza pejczem w moją łechtaczkę. Wyrzucam z siebie całą serię przekleństw, kiedy ta pulsuje z bólu. Kolejne ciosy są mocniejsze oraz trafiają idealnie w punkt. Sama zaczynam być sfrustrowana bólem, a zarazem przyjemnością. Nie wiem, która z tych rzeczy dominuje, robiąc mi przy okazji wodospad między nogami.

- Powiem ci - szepcze tuż przy moich ustach. Przygryzam wargę i próbuję ją pocałować, ale nieznacznie się odsuwa tak, że nie dosięgam. - Teraz wymierzę ci karę, a potem zerżnę cię tak, że przez najbliższy miesiąc będziesz pamiętać do kogo należysz. Ból nie pozwala ci dojść, ale czyż to nie jest słodka zemsta, Camila? - wodzi nosem po mojej szyi.

Niemal brutalnie ujmuje mi piersi, między palcami wykręca obolałe sutki i ociera się nagim oraz sterczącym członkiem o moją kobiecość. Piszczę, a po policzkach spływają mi łzy. Mam ochotę błagać, by przestała, lecz coś nie pozwala mi użyć hasła bezpieczeństwa.

Sprawnym ruchem przekręca mnie brzuch. Sapię, bo zabawka nadal wibruje i przynosi upragnioną ulgę, ale zarazem ból. Niemal krzyczę, gdy ją ze mnie wyciąga.

- Lauren! - otwieram szeroko oczy, kiedy na drugiej dziurce czuję napór. Nie mija chwila, a kobieta umieszcza tam korek analny.

Czuję jego opływowy kształt. Pomimo wszystko zadbała, by był odpowiednio nawilżony lubrykantem. Nie mogę się przyzwyczaić do niego w sobie, bo w ułamku minuty pierwsze klapsy spadają na moje pośladki.

Mimo nawoływania swojego imienia, zielonooka nic sobie z tego nie robi. Uderza coraz mocniej, na zmianę też przejeżdżając palcami po łechtaczce i wolnej dziurce. Niemal cała się napinam w oczekiwaniu na to, co się stanie, gdy odkłada rózgę, którą dawała mi karę. Mój tyłek cały pulsuje od bólu, podobnie jak reszta mojego ciała. Jestem pewna, że przez najbliższe dni nie będę w stanie na nim usiąść.

- Lauren? - pytam szeptem, kiedy w pomieszczeniu zapada głucha cisza. Poruszam się niespokojnie, aż moje biodra łapią zimne dłonie nauczycielki.

Przełykam głośno ślinę, a kobieta dosłownie wbija się we mnie twardym kutasem. Krzyczę i dyszę, bo moja cipka początkowo ma problem, żeby ją przyjąć. W połączeniu z korkiem czuję jej każdy centymetr. Boże, dopiero teraz wiem, jaka jest duża.

- Teraz cię zerżnę, małpeczko - podkreśla ostatnie słowo, oplatając palcami jednej ręki moją szyję. Drugą dłonią wymierza mi siarczyste klapsy w oba pośladki.

Przyspiesza ruchy, biorąc mnie ostro i szybko. Jeczę, łapiąc resztki powietrza, podczas gdy penis wbija się w punkt G. Jauregui sapie zadowolona, przejeżdżając po nim każdym milimetrem swojego członka.

- Tak pięknie się zaciskasz! - chwali, biorąc mnie coraz mocniej.

Szczytuję, nawet nie wiedząc, w którym momencie. Krótka fontanna soczków wylewa się z mojej dziurki na kutasa Lauren, ale ta mimo to nie przestaje się poruszać. Opadam wyczerpana i obolała na łóżko, a jej wystarczy kilka pchnięć, by sperma wystrzeliła w głąb cipki. Jeczę bez sił.

Jauregui rozwiązuje mnie chwilę później i ściąga opaskę. Zamykam w sobie wszystkie emocje i zwyczajnie się do niej przytulam. Na szczęście mnie nie odsuwa, a kiedy wiercę się niespokojnie, wyciąga korek.

- Przepraszam - szepczę jedynie i chowam jej głowę pod brodę.

Walking in the dark || Camren FF || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz