💙Rozdział 20

883 54 7
                                    

- Gdyby coś się działo, to po prostu powiedz "stop", okej? - kobieta sprawdza więzy. Nie odzywam się nawet ani słowem, jedynie niezauważalnie kiwam głową. Odchodzi ode mnie na chwilę, by następnie wrócić z czarnym batem.

Nie drgam, gdy pierwszy klaps spada na moje nagie pośladki. Leżę rozłożona i związana na dużym drewnianym krzyżu, a w myślach pojawia mi się mała zielonooka dziewczynka, którą ktoś właśnie krzywdzi. Przy drugim uderzeniu widzę, jak na jej ciele pojawiają się okropne blizny. Krzyczy przy kolejnych klapsach, wierzgając się przy tym. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, ile wycierpiała. 

Mój tyłek piecze niemiłosiernie. Dopiero, gdy wizja znika, uświadamiam sobie, że to ja wydawałam te wszystkie krzyki. Robi mi się słabo na samą myśl. Jak przez mgłę słyszę głos Lauren, która pyta, czy dobrze się czuję. Próbuję coś powiedzieć, ale jedyne, co pamiętam, to wszechogarniająca ciemność.

***

- Camzi - ktoś wlewa mi do ust zimny płyn. Krztuszę się nim przez chwilę, a zaraz potem otwieram oczy. Szatynka pochyla się nade mną ze zmartwionym wzrokiem. Rozglądam się szybko dookoła, stwierdzając, że siedzę na podłodze w jej sypialni. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że źle się czujesz? - ciągnie się za włosy. - Chryste, mogłam ci przecież zrobić krzywdę... Jak bardzo przesadziłam?

- Nie... Ja, huh... Pomyślałam o czymś po prostu... I od tego zrobiło mi się słabo - sapię. Zielonooka łapie gwałtowny oddech i bierze mnie w swoje ramiona. Wtulam się w nią mocno i upijam jeszcze kilka łyków wody.

- Przeraziłam się, gdy nagle zemdlałaś... - mamrocze, ale szybko zamykam jej usta pocałunkiem. Zaskoczona oddaje go dopiero po chwili, a ja przyciągam ją bliżej siebie.

- Kochaj się ze mną, Lauren - szepczę, pogłębiając bardziej pieszczotę. Zaczynam czuć, że stawia powolny opór, dlatego też wsuwam palce w jej włosy, nie pozwalając oddalić się kobiecie nawet na milimetr.

- Ale... - jęczy.

- Proszę - sapię. Mogę się domyślać, jak desperacko brzmię w tym momencie, ale zielonooka nie komentuje tego w żaden sposób.

Unoszę się na kolanach, pozwalając, by przeniosła nas na łóżko. Tam siadam jej na udach i przyciągam ją do pocałunku. Szatynka od razu go oddaje, zaciskając dłonie na moich biodrach. Stopniowo przenosi je na tyłek, aż z głośnym plaskiem lądują na pośladkach. Jęczę i wyginam się w łuk.

- Jestem wkurwiona, że go przeczytałaś, wiesz o tym? - warczy przez zęby. Przytakuję szybko i ocieram się o nią. Członek w stanie gotowości napiera na moją nagą łechtaczkę, co odrobinę mnie zawstydza.

- Wiem - skomlę, gdy kolejny mocny klaps spada na moje pośladki. Nauczycielka wymierza ich coraz więcej, aż wreszcie jej dłonie odbijają mi się na skórze. 

Takie klapsy to ja uwielbiam.

- Jesteś moja - mamrocze. - A to jest tego dowód - ściska mój pośladek. Krzyczę, gdy niemal czuję, jak pulsuje i piecze, czym zadaje mi dodatkowy ból, choć jest on przyjemny. 

- Czy teraz będziesz się ze mną kochać?

- Wypieprzę cię za wszystkie czasy, maleńka - obiecuje.

Walking in the dark || Camren FF || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz