Camila's POV
Schodzę powoli na dół, wiedziona cudownym zapachem z kuchni. Czuję, jak materiał czarnych koronkowych majtek, w które swoją drogą byłam ubrana, ociera się o moje obolałe pośladki. Nie pamiętam, jak dostałam się wczoraj do swojego ala pokoju, więc to Lauren musiała mnie przebrać w jedną z koszulek i komplet bielizny. Rumienię się na samą myśl, bowiem na łóżku znalazłam karteczkę, iż to mały prezent od niej za to, że tak dobrze się spisałam.
Zastaję zielonooką krzątającą się po ogromnej kuchni. W uszach ma słuchawki, a jej biodra falują zapewne do jakiś latynoskich dźwięków. Korzystam z okazji, że jest zajęta i po raz kolejny przyglądam się wnętrzom. Z pozoru zimny i sztywny wystrój, nagle nabrał dla mnie mnóstwo ciepła. Przez chwilę poczułam się jak... W domu.
- Nie śpisz? - podskakuję na dźwięk jej głosu. Chociaż to ona bardziej powinna być zaskoczona moim nagłym pojawieniem się... - Właśnie zrobiłam śniadanie.
- Dziękuję - chrypię cicho, siadając przy wyspie kuchennej. Nauczycielka stawia na niej dwa talerze oraz szklanki i podaje mi sztućce. Mam wrażenie, że zaczyna mi cieknąć ślinka na widok stosu naleśników z bananami, miodem oraz nutellą. Oblizuję usta, zerkając na kobietę.
Zabiera się za jedzenie, kątem oka czytając jakąś gazetę. Dopada mnie nagle myśl, że z boku musimy wyglądać jak stare dobre małżeństwo. Ona zaraz dokończy śniadanie i pójdzie do pracy, a ja odprowadzę ją do drzwi, żegnając buziakiem, by później zająć się domem i dziećmi. Dzieci... Szybko wyrzucam z głowy ten scenariusz, zagryzając wnętrze policzka do krwi.
- Mogę o coś zapytać? - szepczę. Szatynka podnosi na mnie wzrok, na co się rumienię i zasłaniam włosami. Unosi na to kącik ust, prostując się nieznacznie.
- Kto pyta, nie błądzi - wzrusza lekko ramionami. Chrząkam cicho i próbuję nabrać więcej pewności siebie. Chyba już nikt nie wie, jak potoczyłby się wczorajszy wieczór, gdybym jednak nie poszła na tą imprezę...
- Jak znalazłam się w łóżku? - spalam większego buraka, a Lauren uśmiecha się szerzej. Teraz zaczęłam się zastanawiać, co ją bardziej rozbawiło: moje pytanie czy reakcja.
- Tak myślałam - odsuwa od siebie talerz z uśmiechem. - Zasnęłaś mi na rękach, kiedy niosłam cię do pokoju. Widziałam, że byłaś bardzo wyczerpana. Aż tak cię zmęczyłam, Camila?
- Huh... Ja... - przygryzam wargę i rumienię się. - To przez ten brak snu... Ale ty... Nie wzięłaś mnie wczoraj... Dlaczego?
- Zasłużyłaś na karę, nie na nagrodę - mówi bez jakichkolwiek emocji, wzruszając jedynie ramionami. Mogę zauważyć, że się spina i już mam o to zapytać, kiedy... Wstaje od wysepki. - To więcej niż jedno pytanie - mamrocze, jakby czytała mi w myślach.
- Ale...
- Camila - wzdycha. - Na niebezpieczne wody nie wchodzimy, bo możemy się utopić - staje przy blacie, zakładając ręce na piersi. Przełykam ślinę, zastanawiając się, czy nadal jest na mnie zła.
- Więc nie powiesz mi, jaki był prawdziwy powód? - podnoszę się powoli. Kobieta napina mięśnie, przybierając bardziej obronną postawę i patrząc na mnie uważnie. Podchodzę do niej ostrożnie, delikatnie układając dłonie na jej ramionach.
- Ten jest prawdziwy - cedzi przez zęby. - Nie we wszystkim jest drugie dno. Pamiętaj o tym.
- Dystansujesz się - stwierdzam, a zielonooka bierze głęboki oddech. Wypuszcza powietrze przez nos i jedną dłonią sprawnie łapie moje oba nadgarstki, ściskając je. Syczę cicho, zerkając na nią zaskoczona. - Nie chcę, byś się ode mnie odsuwała... - szepczę.
- Camila... - jej uścisk staje się mocniejszy, ale to... To mnie podnieca. Choć nauczycielka wolałaby pewnie, gdybym była przestraszona. - Nie ułatwiasz mi tego wszystkiego.
- Czego konkretnie? - szepczę. Jauregui przechyla lekko głową, krzyżując ze sobą nasze spojrzenia. W jej oczach dostrzegam ból i pewien błysk, którego nie jestem w stanie nazwać.
- Powiedzenia o wielu rzeczach - puszcza mnie. Chwieję się, zanim udaje mi się załapać równowagę. Zerkam z wyrzutem na szatynkę, lecz ta nic sobie z tego nie robi. Znowu patrzy na mnie mrocznie, aż dostaję ciarki.
- Co masz na myśli? - nie jestem w stanie powstrzymać drżenia rąk. Nauczycielka jednak nie komentuje tego w żaden sposób i tworzy między nami pewnego rodzaju przestrzeń.
- Czasem chcemy tylko miłości. Ale nie zawsze odnajdujemy ją tam, gdzie powinniśmy - wymija mnie, a kiedy się za nią oglądam jest już na szczycie schodów. - Niektóre rzeczy rodzą potwory.
- Lauren...
- Chcę, żebyś poszła teraz do mojej sypialni i tam na mnie zaczekała - przybiera swój profesjonalny ton i wygląd. Jakby słowa, które przed chwilą powiedziała, nie miały żadnego znaczenia. Co takiego wydarzyło się w jej przeszłości...?
- Dlaczego nie w pokoju zabaw? - przełykam ślinę. Zaczęło mi się tam nawet podobać.
- Żadnych pytań, Camila, żadnych pytań. Moja sypialnia za dziesięć minut - mamrocze pod nosem i wchodzi na górę.
CZYTASZ
Walking in the dark || Camren FF || ✔️
FanfictionDobra Lauren i zła Michelle. Kiedy dobra Lauren jest krzywdzona przez całe dzieciństwo, stwarza potwora, jakim jest Michelle. Czy jedna dziewczyna będzie w stanie to zmienić? FF pisane razem z @nattom0204