Sama nie wiem do końca, co tutaj robię, ale pierwsze kroki prowadzą mnie pod dom szatynki. Przechodzę przez niedomkniętą furtkę i pukam lekko do drzwi. Czuję się mała oraz bezbronna, kiedy otwiera je w pełnym outficie ze szkoły. Kulę się w za dużej bluzie należącej do zielonookiej.
- Camila? Co ty tu robisz? - wciąga mnie za łokieć do środka. Nie umiem zebrać myśli, by logicznie odpowiedzieć kobiecie. - Co się stało? Cała przemokłaś.
- Ja... Pokłóciłam się z rodzicami... i... - jąkam cicho, a nauczycielka obejmuje mnie mocno. Wtulam się w jej pierś, łkając pod nosem. - W-wyrzucili m-mnie...
- Oh, maleństwo - łapie moją torbę, wchodząc do środka. Posłusznie idę przyczepiona do jej boku niczym rzep do psiego ogona. - Zrobię kakao.
Odkłada rzeczy do salonu, a następnie przechodzi do kuchni. Roztrzęsiona wlokę się za nią. Obejmuję talię Lauren najmocniej, jak potrafię i zamykam oczy. Kobieta głaszcze mnie delikatnie po głowie, jednocześnie gotując mleko.
Odprężam się nieznacznie. Czuję się lepiej, gdy zapach kobiety wypełnia moje nozdrza. Spokój. Błogi spokój. I cisza. Żadna z nas nie mówi ani słowa, ale wiem, że szatynka nie potrafi pocieszać. Nawet tego nie oczekuję. Wystarczy mi sama jej obecność.
- Gotowe - stawia dwa kubki na wysepce. Niechętnie się od niej odrywam i siadam na krześle.
- Dziękuję - zielonooka zajmuje miejsce obok, patrząc na mnie uważnie. Marszczy czoło, ewidentnie się nad czymś zastanawiając. Drżę i biorę głęboki oddech. - Spokojnie. Chodzi o to, że um... to głupie - spuszczam głowę, rumieniąc się mocno. Kobieta układa dłoń na moim ramieniu, ściskając je w kojącym geście. - Kupiłam bieliznę... dla ciebie - zagryzam wnętrze policzka. - Seksowną... - dodaję, a nauczycielka ze świstem wciąga powietrze. - I znalazła ją mama... Rodzice są raczej religijni. Próbowałam się tłumaczyć, ale nic to nie dało. Nie wyobrażają sobie, bym miała w tym wieku kogokolwiek. W ogóle, żebym kogoś miała, zanim nie skończę szkoły. Pokłóciliśmy się. Padło za dużo słów, szczególnie ze strony ojca. Powiedział, że jeśli zamierzam nadal się z kimś prowadzać, to mam się wynosić. Więc się wyniosłam... Nie jestem w stanie z ciebie zrezygnować - patrzę w podłogę.
- Camila... - szepcze tak cicho, że ledwie jestem w stanie ją usłyszeć. Zagryzam wnętrze policzka do krwi, uświadamiając sobie, jak głupio brzmię. Może szatynka wcale nie odwzajemnia moich uczuć. - Nie wiem, czy jestem warta tego, by wybierać mnie, zamiast rodziny.
- Jesteś, oczywiście, że jesteś - od razu podnoszę na nią wzrok i układam dłoń na jej policzku. Zaciska szczękę, lecz pozwala, bym delikatnie ją głaskała, przymykając powieki. - Dlaczego uważasz inaczej?
- Bo wiem, jak szybko się wszystkim nudzę - mówi zupełnie szczerze. Tym razem to ja marszczę brwi w zaskoczeniu.
- Ty? - oblizuję usta. - To chyba ja powinnam się obawiać, że się mną znudzisz. W końcu jestem tylko uczennicą, a ty nauczycielką...
Obejmuje mnie delikatnie i przeciąga na swoje kolana. Łapię ją mocno za kark, by się nie wywrócić do tyłu. Przylegam do niej niczym koala, spoglądając kobiecie w oczy. Odwzajemnia spojrzenie i ujmuje mój policzek.
- Zawsze znajdziesz miejsce w moim domu - szepcze cicho. Unoszę lekko kąciki ust, chowając jej głowę pod brodę.
Zamykam oczy, wsłuchując się w bicie jej serca. Czuję, jak moje ciało ogarnia błogi spokój. Jej ramiona to najlepsze miejsce, w jakim mogłam się teraz znaleźć. Każda żyła wypełnia mi się szczęściem i miłością. Najszczerszą miłością do tej zranionej maleńkiej duszyczki.
- Lauren? - zagryzam wargę.
Przytula mnie mocniej i opiera brodę na mojej głowie. Odprężam się jeszcze bardziej, uśmiechając się pod nosem.
- Dawno nie byłyśmy w pokoju zabaw - rysuję delikatne wzorki palcem na jej udzie.
CZYTASZ
Walking in the dark || Camren FF || ✔️
FanfictionDobra Lauren i zła Michelle. Kiedy dobra Lauren jest krzywdzona przez całe dzieciństwo, stwarza potwora, jakim jest Michelle. Czy jedna dziewczyna będzie w stanie to zmienić? FF pisane razem z @nattom0204