💙Rozdział 44

550 43 2
                                    

Wchodzę powoli po schodach. Nie miałam okazji być jeszcze w tej części domu. Lauren nawet nie wspominała, że na górze znajdują się jakieś pokoje. Być może to tylko przeoczenie lub chciała mieć coś w zanadrzu na później. Teraz jej się to przydało.

Schody kończą się prostymi czarnymi drzwiami. Niepewnie pociągam za klamkę, spodziewając się, że będą jednak zamknięte. Nic się takiego nie dzieje i ustępują od razu pod moim naciskiem. Przełykam ciężko ślinę, a następnie wchodzę do środka.

Ku mojemu zdziwieniu znajduje się tu pokoju zabaw, lecz o wiele większy niż ten w domu Jauregui. Całe poddasze jest tak zagospodarowane, że pomieszczenie wygląda na bardziej przestronne. Na ścianach wiszą ogromne gabloty zamykane na kluczyk z najróżniejszymi rzeczami. Jest ich więcej niż w pierwotnej wersji. Na wprost od wejścia stoi łóżko z baldachimem, a obok podłużna szafka z czarną obitą skórą. Na prawo znajduje się mniejsza komoda, prawdopodobnie z XVIII wieku, którą zielonooka zakonserwowała na tyle, by została w nienaruszonym stanie. Na lewo, podobnie jak w jej domu, widnieje dębowy krzyż i kratki na suficie, z których zwisają skórzane kajdanki. Całość dopełniają dwa górne okna, które wpuszczają mnóstwo światła. Jestem tym zaskoczona, ponieważ spodziewałam się mroku i tajemniczości. Podejrzewałam, że ten pokój również będzie znajdował się tutaj w piwnicy.

- Imponujące, prawda? - pyta kobieta. Podskakuję na dźwięk jej głosu. Byłam tak zaobserwowana całym pomieszczeniem, że nie zwróciłam na nią uwagi. - Został zaprojektowany na moje życzenie. Sama robiłam projekt - stwierdza miękko.

- Ja... Tak - oblizuję dolną wargę. - Robi ogromne wrażenie.

- Domyślam się - śmieje się krótko. Jej oczy pozostają jednak pusto. Gładzi ramę łóżka, spoglądając na mnie w zamyśle. - Widzisz, Camila, sprowadziłam cię tutaj z jednego powodu. Już raz przekroczyłam pewną granicę i nie chcę popełnić drugi raz tego samego błędu - marszczy na chwilę brwi. Zagryzam wnętrze policzka, przypominając sobie noc, w którą po raz pierwszy zerżnęła mój tyłek. Tuż po mojej zdradzie. Kiedy spałam jak zabita po wcześniejszym ostrym seksie. - Dlatego tym razem, chcę cię zapytać o zgodę.

- Um... - rumienię się. Pomimo, że niedawno straciłam dziecko, sama podstępem zmusiłam ją do stosunku, by zdobyć pewne informacje. Wet za wet już był. Pora na wyrównanie rachunków. - Tak. Zgadzam się, pani - wypowiadam te słowa na jednym wydechu. Nauczycielka przyjmuje je z pełną rezerwą, ale chwilę później na jej usta wpływa jeden z oficjalnych uśmiechów.

- Cieszę się - klaszcze w dłonie. Patrząc na mnie uważnie, przechodzi przez pokój. - Mogę ci zagwarantować, że nie użyję niczego, czego byś nie znała. Jak widzisz, jest tu mnóstwo różnych zabawek, których nie ma w naszym domu, a są bardzo przydatne. Nie mniej jednak... - przygryza wargę. Nie poznaję jej takiej zdystansowanej, ale określenie "nasz dom" trochę ociepla ten wizerunek. - Rozbierz się i połóż na łóżku, najlepiej na brzuchu.

Robię, co każe. Co prawda, ociągam się przy ściąganiu ubrań, próbując wybadać, co zamierza wziąć. Kobieta jednak nie daje się podejść i chodzi przed gablotami, czekając, aż wykonam polecenie. Kiedy moja skóra dotyka czarnej jedwabnej pościeli, Lauren przekręca kluczyk w jednym z zamków. Chciałam podpatrzeć który, lecz kolumna od baldachimu skutecznie mi to zasłania. Zaczynam się zastanawiać, czy szatynka nie zrobiła tego specjalnie.

Chwilę potem łóżko ugina się pod jej ciężarem. Na nagich pośladkach czuję materiał spodni, co oznacza, że nadal pozostaje w ubraniu. Chcę się temu sprzeciwić, ale moje ręce zostają pociągnięte w nagłym ruchu ku górze, a nadgarstki przypięte do kajdanek przy kolumnach. Wydaję z siebie jedynie zduszony krzyk, zaskoczona tym gestem. Jauregui nadal jest opanowana i spokojna, co mi się nie podoba. Potrzebuję, żeby w końcu straciła kontrolę.

- Tak jest okej? - pyta, schodząc ze mnie, ale nie z łóżka. Przytakuję jej jedynie, niezdolna do wypowiedzenia jakiekolwiek słowa. - W porządku. Gdyby coś było nie tak, użyj hasła lub powiedz "stop".

- Dobrze, pani - mruczę cichym głosem. Słyszę, jak ze świstem wciąga powietrze, ale kiedy na nią zerkam kątem oka, nie daje niczego po sobie poznać.

Podciąga mi nagle biodra w górę, palcami przejeżdżając po mojej dziurce. Wsuwa je bez żadnego ostrzeżenia i stymulacji, lecz ten gest podnieca mnie do takiego stopnia, że... wilgotnieję. Soczki skapują w dół wzdłuż łechtaczki, spadając na pościel. Jęczę i wyginam się w łuk. Kobieta jest nieustępliwa. Porusza dłonią w szybszym tempie, dając mi pełną przyjemność. Czuję ją wszędzie. Idealnie pociera wszystkie zagłębienia opuszkami, od czasu do czasu też zginając palce. Gdy myślę, że mogłabym umrzeć od tej rozkoszy, przestaje.

Skomlę, poruszając biodrami w jej wcześniejszym tempie. Zostaję jednak za to ukarana solidnym klapsem. Zaciskam powieki i zmuszam się do pozostania w jednym miejscu. Wtedy też nagradza, przystępując do działania.

Śliski lubrykant ścieka na moją drugą dziurkę. Napinam mięśnie, czekając na rozwój wydarzeń. Zaskakuje mnie to, że jest na tyle delikatna, by najpierw ostrożnie ją rozmasować, a potem wsunąć do środka niewielkich rozmiarów silikonowy korek analny. Doznanie te rozkłada mnie na łopatki, że w przeciągu sekundy osiągam potężny orgazm. Opadam twarzą na poduszkę, jęcząc żałośnie. 

Zielonooka jednak nie daje mi nawet chwili wytchnienia. Słyszę, jak rozrywa foliową paczuszkę, by następnie jednym ruchem znaleźć się w mojej cipce. Krzyczę, unosząc głowę. Prawie zapomniałam, jaka jest duża i jak idealnie potrafi wypełnić moje obie dziurki.

- Złap się ramy łóżka - warczy, rozkazując ochrypłym głosem. Niemal natychmiast stosuję się do jej polecenia, przez co jestem bardziej wyciągnięta i nabita na nią. Wbijam palce w drewno, czując naraz zbyt wiele.

Pozwalam, by na chwilę straciła część swojej kontroli. Z delikatnego rytmu wchodzi w stan człowieka pierwotnego. Jej biodra poruszają się nieustępliwie, wchodzi we mnie raz za razem, pchając mocno i szybko. Czuję ból, ale zarazem rozkosz. Wykrzykuję jej to kilka razy, lecz proszę, żeby nie przestawała. Moje słowa zawisają w powietrzu, kiedy rżnie mnie głęboko.

Główka jej członka idealnie uderza w mój punkt G. Nie wiem, ile razy mam przez to obfity wytrysk, ale muszę dobrze trzymać się ramy, by mieć nadal biodra w górze. Szatynka nie wygląda w ogóle na zmęczoną, gdy jeszcze bardziej przyśpiesza ruchy. Penis drży, a ja wchłaniam go w siebie bardziej i bardziej. Orgazm przejmuje nade mną kontrolę. Czuję, że moje soczki są wszędzie, lecz mimo wielokrotnego dojścia, kobieta nie przestaje się poruszać. 

Pozwala sobie zastygnąć na kilka sekund, kiedy spuszcza się w gumkę, nadal we mnie będąc. Te uczucie jest tak przyjemne, że pomimo wyczerpania, dochodzę jeszcze raz. Przygniata mnie swoim ciałem, niezdarnie przytulając. Mam tak ciężkie powieki, że zasypiam w przeciągu chwili.

Walking in the dark || Camren FF || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz