💙Rozdział 57

343 27 5
                                    

Tego dnia postanowiłam odwiedzić jeszcze jedną osobę. Odstawiłam Camilę bezpiecznie do domu i pod pretekstem załatwienia jakiejś sprawy w szkole wymknęłam się, by po uzyskaniu widzenia zobaczyć się z Michelle w areszcie tymczasowym. Nie chciałam okłamywać brunetki, ale byłam przekonana, że rozmowa z siostrą będzie w tej kwestii kluczowa.

Na początku zostaję przeszukana, a potem strażnik prowadzi mnie do niewielkiego pomieszczenia na końcu budynku. Szatynka już tam czeka, zerkając z zaciekawieniem na drzwi. Zauważam skute kajdankami nadgarstki, które niby swobodnie leżą na stoliku przed kobietą, lecz drgają nerwowo co jakiś czas. Pozwalam sobie przeskanować ją wzrokiem, dopóki nasze spojrzenia się nie spotykają. Uśmiecha się złośliwie na mój widok i odchyla się na krześle. W tym momencie wygląda jak wrak człowieka, ani trochę nie przypominając tej osoby ze szkoły. 

- Kogo ja widzę - śmieje się głęboko, mrużąc oczy. - Witaj, siostrzyczko. W końcu mamy okazję się poznać.

- To nie jest przyjacielska wizyta - mamroczę, siadając naprzeciwko niej. Szatynka wzrusza jedynie ramionami i przygląda mi się uważnie. - Widzę, że niezbyt dobrze cię tu traktują - stwierdzam, rozglądając się dookoła. Pożółkłe ściany, odpadający tynk... Na koniec rzucają mi się w oczy rany na jej nadgarstkach. Podejrzewam, że od kajdanek.

- Wiesz, jak patrzą na szaleńców, prawda? Ty również jesteś szalona, Lauren - wykrzywia usta w szelmowskim uśmiechu, naciągając dyskretnie rękawy więziennego ubrania. Zauważam to jednak i przez krótką chwilę robi mi się jej żal. - Jest w tobie więcej mroku niż mogłoby się wydawać. Tylko popapraniec zrozumie popaprańca. A ty rozumiesz mnie doskonale, czyż nie?

- Matka wtajemniczyła cię w swój plan? - puszczam jej słowa mimo uszu, choć przez cały ten czas dźwięczą mi w głowie. Od razu myślę o Camili, która chyba najbardziej ze wszystkich doświadczyła mroku z mojej strony. Niezauważalnie wbijam sobie paznokcie w uda, czując się źle z tego powodu. 

- Nie na początku - przerywa moją walkę z myślami, rozsiadając się wygodnie na krześle. - Suka myślała, że uda jej się mnie przechytrzyć. Chciała zgarnąć cały majątek dla siebie, choć wmawiała mi, że robi to wszystko dla nas, żebym w końcu mogła normalnie żyć i przestać się dłużej ukrywać. Tak naprawdę kilka miesięcy temu odkryłam, że planowała wydziedziczyć nas obie, a to już mi się bardzo nie spodobało - kręci głową, zerkając w przestrzeń gdzieś za mną.

- Dlaczego? Przecież miałaś tam wszystko - marszczę brwi. Michelle posyła mi gniewne spojrzenie, a zaraz potem śmieje się szyderczo.

- Wszystko? Miałam mieć wszystko - podkreśla, zaciskając zęby. - Do tego potrzebowałam tylko twojej śmierci. Miałam twój pokój, twoje ubrania, doświadczenie, miłość matki, a wkrótce miałam przejąć też twoje życie. Stać się tobą. Jednak ta dziwka Vives spieprzyła całą sprawę, bo nie byłaby sobą, gdyby nie puściła się gdzieś na boku - niemal wypluwa. Zastygam w miejscu, czując na plecach zimne poty.

- Lucy? O czym ty mówisz? - w gardle rośnie mi gula. Palące uczucie gniewu zagnieżdża się w mojej klatce piersiowej i przez chwilę znowu kroczę w ciemności.

- Wynajęła Vives, by ta cię zmanipulowała, a w konsekwencji doprowadziła cię na skraj, ale kretynka musiała się w tobie zakochać - chichocze szaleńczo, gdy wszystkie wnętrzności wywracają mi się do góry nogami. - Jednak jak widać, jej uczucia nie były stałe. Zrobiła sobie bachora na boku. Obie zapomniały, iż jesteś tak wspaniałomyślna, że połączysz fakty i domyślisz się, że dziecko nie jest twoje. Matka postanowiła ją ukarać i upozorowała te jej całe samobójstwo. W sumie była przekonana, że poczucie winy samo doprowadzi cię do śmierci.

- C-co? - robi mi się gorąco, a powietrze jakby nagle ulatuje z pomieszczenia. Wracają wspomnienia wyrzutów sumienia, jakie czułam wtedy, zanim na dobre pogrążyłam się w swojej mrocznej stronie.

Walking in the dark || Camren FF || ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz