17. - "Czego sobie życzysz?"

697 37 2
                                    

Od samego ranka jesteśmy na nogach, gdyż musimy spakować resztę rzeczy, które zawieziemy do domu moich rodziców. Nie dalibyśmy rady ugościć wszystkich w naszym mieszkaniu. Na szczęście pogoda nam dopisała, więc pierwsze urodziny Louisa zapowiadają się na udane.

- Sharon, gdzie jest mój pasek?! - Mój mąż woła z sypialni.

Kiedy ten facet zacznie kłaść rzeczy na swoje miejsce. Zapewne wrzucił go z resztą ubrań do szafy. Nawet nie chcę tam zaglądać, gdyż boję się, że wszystko wysypie się na mnie.

Idę do pomieszczenia, w którym znajduje się mój małżonek. Ubrany jest w krótkie, czarne spodenki oraz nałożył na siebie jasną koszulę, której jeszcze nie zdążył zapiąć. Wygląda w tym momencie wspaniale. Widać, że jego chodzenie na siłownie nie poszło w las.

- Miałeś wczoraj go w spodniach? - Kiwa głową. -  W koszu na pranie, o ile je tam wrzuciłeś. - Przewracam oczami, wracając do salonu, gdzie znajduje się Louis. Wyszłam tylko na moment, a on już wdrapał się na kanapę i dorwał się do pilota. - Lou, chcesz obejrzeć bajeczkę? - Od razu widać zachwyt na jego twarzy.

Włączam telewizor, a na ekranie od razu pokazują się wesołe dinozaury. Jak widać nasz synek przejął telewizor. Przynajmniej jest na tyle zajęty na jakieś piętnaście minut, że zdążę spakować torbę z przekąskami. Całe szczęście, że moi rodzice odebrali tort, dzięki czemu nie będziemy musieli kręcić się po mieście. 

- Słońce, idź się szykować, ja się tym zajmę. - Spoglądam na męża, który jest już gotowy do wyjścia. 

Ja jedynie zdążyłam wziąć szybki prysznic. Chciałam jeszcze powalczyć z włosami, jednak nie wiem, czy się wyrobię, bo najpóźniej za pół godziny musimy wyjść. 

- W lodówce są jeszcze owoce. Jak skończysz, to przebierz małego. Na krześle są jego rzeczy. - Mówię szybko, idąc już w kierunku łazienki, gdzie mam uszykowaną jasną, cienką sukienkę na ramiączka. 

Znając życie w przeciągu najbliższych godzin moje ubranie zostanie ubrudzone przez mojego małego urwisa. Dlatego też spakowałam dla siebie dodatkową rzecz do ubrania. 

***

Patrzę na zachwyconego Louisa, który jest zabawiany przez swoje kuzynostwo. Riley świetnie radzi sobie z moim synkiem, dzięki czemu bez problemu dajemy radę udekorować tars balonami i innymi kolorowymi akcesoriami, które zakupił mój mąż.

- Ale nam dzieciaki szybko rosną, co? - Spoglądam na brata, który obserwuje naszą wesołą czwórkę.

- I to jak. Dopiero, co był roczek Emmy. - Przypomina tęsknie.

- Nie przesadzaj już, to było trzy miesiące temu. - Przypominam.

- Cieszę się, że zaszłaś w ciążę w podobnym okresie, co Sophie.

- Pogratuluj mojemu mężowi, to w głównej mierze jego zasługa. - Chichoczę i przenoszę wzrok na mojego ukochanego, który akurat dmucha balony za pomocą butli z helem.

- Nick, to kiedy będziecie starać się o czwarte? - Do rozmowy włącza się Christian. - Mogę się znów wstrzelić w idealny termin. 

- Myślę, że na tej trójce, niedobrych dzieciaków poprzestaniemy. - Odpowiada brunet.

- A Ty się tak nie zapędzaj. - Mówię do mojego mężczyzny, a ten przewraca oczami.

Mam już załatwioną posadę w pobliskim szpitalu, gdzie poleciła mnie Zoe. Zostały mi ostanie dni wolne, po czym zacznę pracę. Chris nie jest zadowolony z tego rozwiązania, gdyż wolał, abym została dłużej z małym w domu. Mieliśmy niemałą sprzeczkę, jednak nie uległam. Na szczęście moja mama zaoferowała się, że będzie pilnować Louisa. Nie chcieliśmy zatrudniać nikogo z zewnątrz, gdyż nasłuchałam się zbyt dużo na temat nieodpowiedzialnych opiekunek. 

***

Gdy przybyli wszyscy goście, zasiadamy wspólnie do stołu. Louis jest nieco niezadowolony, kiedy przerwaliśmy ich zabawę, jednak po chwili powraca  jego dobry humor, gdy tylko zobaczył swoją ukochaną ciocię. Zoe tak oczarowała naszego synka, że nieraz czuję się zazdrosna. 

Cieszę się, że wszyscy stawili się na urodziny małego. Moi dziadkowie, oczywiście nasi rodzice, moje rodzeństwo oraz moja przyjaciółka. Nieco wątpiłam w to, że mój młodszy brat przyjedzie na urodziny swojego siostrzeńca. Luke nie przepada za dziećmi, a poza tym ma swój własny świat. Nadal sądzę, że ktoś podmienił go w szpitalu.

- Zaraz solenizant nam zaśnie. - Komentuje teściowa, kiedy mały wtula się w klatkę piersiową swojego taty, trzymając smoczek w ustach.

- To może przyniosę tort? - Podnosi się mój tato. - Nie zasypiaj, maluchu. Musisz zdmuchnąć świeczkę. - Mierzwi jego włoski. 

- Widzisz Riley, tak wymęczyłeś Louisa, że prześpi swoją imprezę. - Śmieje się Nick, a jego syn momentalnie się oburza.

- To nie ja! To Phoebe i Emma! -  Oczywiście musi zrzucić winę na kogoś innego. Zawsze udaje aniołka, czym rozśmiesza wszystkich zebranych.

Mija chwila, a na taras wychodzi tata, trzymając od dołu paterę, na której znajduje się czekoladowo śmietankowy tort, który został stworzony na wzór pingwinka. Na głowie zwierzęcia została umieszczona świeczka, która już czeka, aż mój maluch ją zdmuchnie.

Wszyscy podnosimy się z krzeseł, rozpoczynając śpiewanie słynnego "sto lat". Łapię małego za rączkę, skupiając pełną uwagę na nim. Nie mogę uwierzyć że minął już rok, odkąd po raz pierwszy go zobaczyliśmy. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Strach, wzruszenie i niesamowite szczęście... Te emocje towarzyszyły mi tamtego dnia.

Niepostrzeżenie kilka łez wydostaje się na policzki. Mój mały chłopiec zdecydowanie za szybko rośnie. Czy on nie może zostać takim słodkim maluchem na zawsze?

- Czego sobie życzysz? - Pyta jego tata, który zaraz pomoże mu zdmuchnąć świeczkę. 

Gdy płomień znika, rozlegają się brawa, które przestraszyły Louisa. Momentalnie zaczyna płakać i wyciągać rączki w moją stronę. Oczywiście odbieram go mężowi, po czym tulę do siebie, próbując uspokoić. Teraz jestem pewna, że jest zmęczony. 

- Pójdę go położyć. Nie ma sensu, żeby się męczył. Za półtorej godziny wstanie i będzie gotowy na dalsze zabawy. - Zwracam się teraz do dzieciaków mojego brata.

Idę do salonu, gdzie na kanapie tworzę prowizoryczne łóżeczko, a następnie kładę synka. Jest na tyle zmęczony, że oczka same mu się zamykają. Podaję mu na wszelki wypadek butelkę z wcześniej przygotowanym mlekiem. Wracam do gości dopiero, gdy mam pewność, iż Louis zasnął.

***

Pierwsze urodziny naszego synka uznajemy w pełni za udane. Wszyscy bawili się świetnie, a w szczególności dzieciaki. Pod koniec przyjęcia mój mąż zaprosił wszystkich do salonu, gdzie odtworzył piękną niespodziankę. Mianowicie przygotował film złożonych ze zdjęć oraz filmików, które nagrywaliśmy od czasu do czasu. Nie przypuszczałam, że Christian robił mi zdjęcia, kiedy śpię z synem w naszym łóżku. Oczywiście nie mam mu tego za złe. Po raz kolejny dzisiejszego dnia moi chłopcy doprowadzli mnie do łez szczęścia i wzruszenia.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz