57. - „Coraz bardziej podoba mi się takie życie"

404 33 4
                                    

Wychodząc z sądu, dziękuje mojej adwokat, która przez te kilka miesięcy reprezentowała mnie na sali rozpraw. W końcu dziś doszło do rozwodu. Sądziłam, że będę bardziej się cieszyć z tego powodu, jednak nic z tego. Patrząc na Christiana miałam ochotę uciec i się rozpłakać.

- Sharon, poczekaj! - Za plecami słyszę głos bruneta. - Wszystko w porządku? - Dziwię się, kiedy o to pyta, może już zauważył moje zeszklone oczy.

- Chris, spieszę się do domu. - Chcę, jak najszybciej wsiąść do samochodu i stąd odjechać.

- Nie dasz rady pójść na kawę? Chciałbym porozmawiać na temat dzieci. - Wzdycham ciężko.

- Nie dziś, jak przyjedziesz w weekend po maluchy, to wtedy porozmawiamy.

- Dobrze, to będę trochę wcześniej niż zwykle... To będę leciał. Na razie. - Mówi zmieszany, ruszając w drugą stronę.

Szybkim krokiem ruszam na parking, bo czuję, jak buzują we mnie emocję. Dlaczego on potrafi się cieszyć, a ja nie? Może dlatego, że już od dawna mnie nie kocha...

- Skarbie! - Ponownie słyszę wołanie, kiedy się odwracam, dostrzegam biegnącego Davida z bukietem w dłoni. - Cześć, słońce. - Od razu porywa mnie w swoje ramiona.

Jestem zdumiona jego widokiem. Jest środek tygodnia, a on jest w Sydney. Jednak jest to teraz dla mnie mało ważne. Wtulam się w niego z całej siły. Potrzebuję teraz jego bliskości.

- Jak dobrze, że jesteś. - Mówię cicho, a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. - Zabierz mnie do domu. - Proszę, lekko odsuwając się od niego, zaraz potem podaję mu kluczyki od auta.

- Było źle, coś się tam wydarzyło? - Dopytuje zmartwiony.

- Poszło zgodnie z planem, po prostu za wiele emocji. - Przecieram policzki, mając nadzieję, że kolejne łzy nie wydostaną się już.

- Rozumiem, to jedźmy do domu. - Podaje mi wiosenne kwiaty. - Zdążyłem skoczyć do kwiaciarni i jakimś cudem wyrobiłem się, aby Cię odebrać. - Mówi, kiedy kierujemy się do mojego samochodu.

- Dzięki Tobie mam ciągle świeże kwiaty w mieszkaniu. - Zauważam.

Co weekend, kiedy przyjeżdża, przynosi mi kwiaty. Stwierdził, że uwielbia to robić, bo zawsze widzi u mnie szczery uśmiech, kiedy tylko mi je wręcza.

- A ja mam satysfakcję, że mogę Ci sprawić przyjemność w ten sposób. Zostaję do niedzieli w Sydney, także jeszcze jakieś kwiaty Ci wręczę. - Patrzy na moją relację.

- Naprawdę, ale jak to? - Uśmiecham się lekko.

- Potrzebuję odpocząć. Poza tym chciałem być dziś przy Tobie, a i tak jutro przed południem odbieram klucze od mieszkania. Także wszystko skłoniło mnie do tego, aby wziąć kilka dni wolnego. - Tłumaczy.

- Cieszę się bardzo. - Mówię szczerze.

Gdyby nie obecność Davida w dzisiejszym dniu, pewnie spędziłabym go sama będąc pogrążona w myślach. Mam nadzieję, że spędzimy razem z dziećmi fajne popołudnie.

***

Zasypiam wtulona w mężczyznę, kiedy razem z chłopcami oglądamy bajkę w salonie. Jacob był chyba jeszcze bardziej zaszokowany widokiem Davidem, niżeli ja.

- Mamo, nie śpij. - Mały delikatnie mnie szturcha, kiedy widzi, że mam przymknięte oczy.

- Nie śpię. Tylko odpoczywam. - Odpowiadam cicho.

- Zawsze tak mówisz. - Zauważa Louis.

- Może chcesz się już położyć? Ja dokończę film z chłopakami? - Pyta mężczyzna.

- Nie, spokojnie. - Podnoszę się lekko. - Jeszcze muszę zrobić kolację i zobaczyć, czy Lou na pewno odrobił lekcje. - Spoglądam na starszego syna, który ostatnio nie rwie się do nauki.

- Nie zrobiłem tylko matematyki, a raczej jednego zadania. - Mówi od razu, jakbym go przyłapała.

- No to już, leć po zeszyt i Ci pomogę. - Podnoszę się z kanapy.

- To może zamówię pizzę na kolację? - Pyta niepewnie mężczyzna.

- Tak! Mamo, zgódź się! - Ekscytuje się Jacob.

Niechętnie się zgadzam, tylko dlatego, że nie mam już dziś siły, aby przyrządzać kolację. Wymęczyły mnie dziś emocje, a także późniejsza spontaniczna wycieczka na plażę, na którą namówił nas Louis.

Siadam do stołu, gdzie zaraz pojawia się syn z zadaniem domowym. Czytam szybko treść, a po chwili tłumaczę chłopcu, jak trzeba to wykonać. Nigdy nie byłam orłem z matematyki, lecz takie podstawy, jak ułamki nie są dla mnie trudnością.

- Ja pójdę! - Wyrywa się David, kiedy tylko słyszymy płacz mojej córki.

Camila padła tuż przed naszym powrotem do domu, także wiadomym było, że jeszcze przed nocą obudzi się na szybką kolację. Tak się cieszę, iż mała przesypia już całe noce.

- To nie jest trudne. - Mówi, kiedy kończy.

- Wystarczy zrozumieć i zapamiętać. Pewnie będziesz miał niedługo kartkówkę z tego, więc możemy się razem pouczyć. - Mierzwię jego włosy. - Wszystko inne masz odrobione? - Pytam.

- Wydaje mi się, że tak. - Uśmiecha się do mnie.

- Maleńka domaga się jedzenia. - Powraca do nas David z Camilą na rękach.

- Mogę ją nakarmić? - Pyta Jacob, który jako ostatni odchodzi od telewizora. Czyli nie tylko mi się nie podobała ta animacja...

- Możesz, tylko nie mam zamiaru znów myć podłogi po waszych wygłupach. - Zauważam, wstając po słoiczek z musem owocowym.

Jacob upodobał sobie zabawy w lecący samolocik, w trakcie karmienia siostry. Ostatnio kilka lotów wyładowało na kafelkach...

***

Od godziny myślałam tylko o tym, aby wziąć gorący prysznic i położyć się do łóżka. W końcu po położeniu Jacoba spać, mogłam spełnić połowę swojego planu.
Owinięta w szlafrok wchodzę do sypialni, gdzie widzę rozczulający widok. David leży w łóżku na boku, czytając książeczkę leżącej tuż obok Camili.

- Ale mała jest wsłuchana w Ciebie. - Uśmiecham się szeroko, zajmując miejsce po swojej stronie materaca.

Odwzajemnia gest, dalej kontynuując opowieść. Zauważyłam, że mężczyzna najbardziej uwielbia spędzać czas z małą. Lubi też zabawy lub pogawędki z chłopcami, jednak to dla mojej córki stracił głowę.

- Już ledwo patrzysz na oczka. - Zauważa mężczyzna, kładąc sobie ją na tors. - Coraz bardziej podoba mi się takie życie. - Tym razem zwraca się do mnie.

Przekładam książeczkę na stolik nocny, aby zbliżyć się do mężczyzny i razem z nim sprawić, aby Camila udała się do krainy snów.

- Byłbyś wspaniałym ojcem. - Oznajmiam szczerze.

- Może i tak, ale wystarczą mi Twoje szkraby. - Zapewnia.

- Cieszę się, że będziemy Cię mieli, aż jeszcze przez cztery dni. - Póki co nie mam dosyć towarzystwa mężczyzny. - W sumie weekend spędzimy sami, bo Christian zabiera dzieci do siebie.

- O to może dasz się zabrać do spa? Odpoczniemy i nabierzemy trochę sił na nowy tydzień? - Proponuje.

- Jestem za. Chyba ostatni raz byłam w takim miejscu przed urodzeniem Louisa.

Odkąd moim życiu pojawiły się dzieci, przestałam myśleć o sprawianiu sobie przyjemności. Nie była dla mnie ważna nowa fryzura czy chodzenie na paznokcie, jednak po rozstaniu z Christianem wiele się zmieniło. Zauważyłam, że zaniedbywałam się przez te wszystkie lata. Może gdyby inny podział obowiązków, to już wcześniej znalazłabym czas na pójście raz w miesiącu do kosmetyczki. Mój już były mąż zawsze twierdził, że stawia na naturalność, tym czasem żyje teraz z kobietą, która zapewne wydaje rocznie kilka tysięcy na same powiększanie sobie ust.  Przykre, że nasz rozdział się zamknął, jednak trzeba żyć dalej i wierzyć, że teraz będzie tylko dobrze.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz