26. - "Nie ma Ciebie przy mnie"

691 34 6
                                    

Mój mąż dziś rano wyjechał na kilka dni z miasta. Znów wziął sobie na barki sprawę, przez którą ma mniej czasu dla nas i w dodatku zostawił mnie tego ranka ze wszystkim na głowie. Louis ma za godzinę rozpoczęcie roku szkolnego, a jego brat płacze z niejasnego dla mnie powodu. Już dobre piętnaście minut próbuję go uspokoić, a ten nie daje za wygraną.

- Louis, nie zakładaj jeszcze koszuli. Najpierw śniadanie. - Zaglądam do pokoju syna, nadal tuląc do siebie jego brata.

Nie mam czasu, aby prasować czyste ubranie, a znając jego na pewno się pobrudzi.

- Mamo, a mogę dziś nie jeść śniadania? Po rozpoczęciu pójdziemy na gofry. - Szczerzy się do mnie.

- Jeśli Twój brat w końcu przestanie płakać i zjesz chociaż jedną kanapkę. - Stawiam warunek.

- Jacob, przestań. - Wzdycha, ruszając do kuchni. - A może on płacze, bo ja muszę iść do szkoły? - Wymyśla, siadając przy stole.

- Z pewnością. Jedz i leć się szykować.

Przechodzę z malcem do sypialni, gdzie próbuję zwrócić jego uwagę grzechotkami, o dziwo pomaga.

- Trzeba było mówić od razu. - Śmieje się pod nosem, nie przerywając machania zabawką. - Poleżysz chwilkę sam? - Chcę odłożyć go do łóżeczka, jednak protestuje znów głośnym płaczem.

Jest chyba dziś nie w humorze. Bardzo rzadko płacze bez powodu. I akurat przydarzyło się to, kiedy Chrisa nie ma w domu... Nie wiem, który z nich ma lepsze wyczucie czasu.

***

O dziwo zdążyliśmy, a w czasie drogi do szkoły Jacob zasnął. Mam nadzieję, że obudzi się w lepszym nastroju... Zajęłam miejsce koło brata i jego żony, skąd idealnie widać nasze dzieci. Jestem nieco zdziwoniona widokiem tej dwójki razem. Brat przeprowadził się do swojego starego mieszkania, gdyż nie radził sobie już z Sophie. Szkoda, że nie widzi przy tym cierpienia dzieci. Nie dość, że stracili niedawno siostrę, to jeszcze teraz rozłąka rodziców.

- Wpadniecie do mnie na kawę? - Pytam.

- Ja niestety nie mogę, muszę jechać z dziewczynkami na zakupy. - Odpowiada Sophie.

Spodziewałam się, że znajdzie jakąś wymówkę. Od śmierci Molly jest bardzo wycofana i to nie tylko w moją stronę.

- A ja z miłą chęcią zabiorę się z Wami. Dawno nie odwiedzałem moich siostrzeńców. - Odpowiada brat.

Cieszę się, że się zgodził, odciąży mnie choć na chwilę od dzieci, dzięki czemu będę mogła przyrządzić jakiś obiad na szybko. Postawię dziś na spagetti, Loui się ucieszy z tego powodu.

***

Mój brat chyba pożałował przyjścia do mojego domu. Od razu na wejściu wręczyłam mu Jacoba, który nie godził się na pozostawienie samego choć na chwilę, a do tego mój starszy syn zaczął go męczyć o pomoc w ułożeniu nowych klocków lego.

- Chłopcy, obiad. - Mówię, a Louis po chwili przybiega do jadalni, gdzie siada przy swojej porcji makaronu z sosem.

- W końcu domowy obiad. - Widzę kwaśny wyraz twarzy brata, który oddaje mi Jacoba.

Siadam z dzieckiem po drugiej stronie stołu, przystawiając do jego ust butelkę z mlekiem. Jest na tyle zmęczony, że zaraz po wypiciu zaśnie. Muszę chyba częściej dawać go w ręce mojego brata.

- Teraz pewnie ciągle jesz na mieście. - Stwierdzam, a ten jedynie przytakuje. - Jesteśmy sami jeszcze przez trzy dni, więc możesz wpadać na obiady. - Uśmiecham się do niego.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz