42. - "Mieszanka Wesleyów i Parkerów"

450 31 4
                                    

Korzystając z wolnego dnia, odbieram chłopców ze szkoły i przedszkola, aby następnie iść razem po ich tatę. Dawno nie odwiedzałam męża w kancelarii. Może nawet uda mi się złapać mojego ojca.

- Czemu tata akurat jest prawnikiem? - Zagaduje Louis.

- Dobre pytanie, musiałbyś go spytać.

Chyba nigdy przez tyle lat Christian nie powiedział mi dlaczego wybrał prawo. Wątpię, aby rodzice pchali go w tę stronę.

- Mamy niedługo prezentację o zawodach w rodzinie. I nie wiem kogo wybrać, ale jeśli tata, dziadek i wujek są prawnikami to chyba będzie dobry wybór. Jak uważasz, mamo? - Pyta zaciekawiony.

- Sądzę, że tak. - Wzruszam ramionami, ciekawe czy w ogóle pomyślał o mojej pracy.

- Samochód dziadka! - Młodszy wskazuje na czarnego Mercedesa mojego taty, co wskazuje, że jest jeszcze w pracy.

Bez pośpiechu pokonuję schody, które prowadzą do rodzinnej kancelarii, gdzie dość często przebywałam będąc nastolatką. Musiałam czekać tutaj na tatę po zajęciach, aż skończy pracę, żeby pojechać razem do domu. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że w tym samym miejscu będzie pracować mój mąż i ojciec moich dzieci.

- Hej, chłopaki. Przyszliście po tatę? - Zagaduje ich recepcjonistka, która pracuje tu od wielu lat.

Uśmiecham się do starszej blondynki, a ona odpowiada mi tym samym.

- Christian już jest wolny. Chyba powoli zbiera się do domu. - Dziękuję kobiecie za informację, a następnie zmierzam do znajomego dla mnie pomieszczenia.

Pukam do drzwi, aby zaraz potem je otworzyć i zobaczyć zaskoczenie na twarzy męża. Siedzi przy biurku, pisząc coś w swoim kalendarzu.
Dzieci wyprzedzają moje jakiekolwiek słowa, wpadając do gabinetu.

- Ale niespodzianka. - Uśmiecha się szeroko.

Sama również przekraczam próg i kieruję się w stronę mojego mężczyzny.

- Idziemy na pizzę! - Ekscytuje się Jacob, wchodząc na kolana taty.

Postanowiłam, że dzisiejszy dzień spędzimy poza domem. Już dawno nie jedliśmy poza domem, więc należy nam się w końcu jakieś niezdrowe jedzenie, które tak bardzo kochają moi chłopcy.

- Przyznaj się, że nie chciało Ci się gotować. - Mąż od razu mnie rozgryza.

- Ale w końcu wyprasowałam Twoje wszystkie koszule.

Niestety tej czynności obydwoje nienawidzimy, jednak różnica tkwi w tym, że ja potrafię to robić. Wolę, aby mój mąż się za to nie zabierał, bo jeszcze nasze mieszkanie pójdzie z dymem.

- Kochana jesteś. - Patrzy na mnie ze swoim uroczym uśmiechem. Musi mieć bardzo dobry humor. - Chłopcy idźcie przywitać się z dziadkiem. - Nie spuszcza ze mnie wzroku.

Bez żadnego słowa wychodzą razem z gabinetu, dzięki czemu zostajemy zupełnie sami. Okrążam biurko, aby następnie zasiąść na kolanach mojego męża. Oplatam ramieniem jego szyję, składając delikatny pocałunek na jego ustach.

- Pięknie wyglądasz. - Gładzi moje udo, zahaczając o zakończenie sukienki.

- Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt zmęczony. Zawsze możemy coś zamówić z dostawą. - Proponuję.

- Nie, skarbie. Spędzimy fajne, rodzinne popołudnie, a może wieczorem poinformujemy chłopców, hm? - Trąca mój nos swoim.

- Jeszcze za wcześnie. Poza tym trzeba ich jakoś przygotować. - Zgadza się, kładąc dłoń na moim brzuchu.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz