18. - "Zakochany dupek"

707 38 4
                                    

Korzystając z dnia wolnego, wyleguję się z synkiem w łóżku do późnego popołudnia. Oczywiście zjedliśmy śniadanie, a zaraz po nim wróciliśmy do sypialni. Louis ma dziś dzień, kiedy to tuli się do mnie, nie chcąc puścić gdziekolwiek. W sumie nic dziwnego, przez ostatnie dwa dni wychodziłam wcześnie rano, a wracałam, kiedy on już spał. Christian oczywiście narzeka, że nasz syn zaraz zapomni, jak wygląda jego mama. Jak zwykle przesadza, kiedy tylko mogę, to poświęcam czas mojemu maluszkowi.

- A wy jeszcze w łóżku? - Do pomieszczenia wchodzi Christian, który wrócił dopiero z pracy.

- Tata! - Chłopiec radośnie reaguje, gdy tylko usłyszał swojego tatę. 

- Ostrożnie. - Mówię do synka, który próbuje zejść z łóżka.

Z uśmiechem na ustach, patrzę jak szczęśliwy trafia w ramiona Chrisa.

- Co dziś robiłeś? Spałeś cały czas? - Unosi brew, a jego kopia energicznie kręci głową, zarzucając ręce na jego szyję.

- Nasz synuś chce się dziś cały dzień tulić. - Mówię do męża, który obdarza mnie niemałym uśmiechem. Chyba muszę częściej inicjować poranny stosunek, bo ewidentnie jego dobry humor utrzymuje się do tej pory. - Nawet nie pozwolił mi zrobić obiadu. - Zauważam.

- Czyli idziemy na miasto coś zjeść? - Kiwam głową, bo od rana chodziła mi po głowie jakaś dobra pizza. Raz na jakiś czas można poszaleć. - A później pójdziemy na plac zabaw. - Postanawia, co powoduje dużą radość naszego dziecka.

Louis uwielbia huśtawki, mógłby siedzieć i huśtać się całe dnie. Ostatnio przekonał się do zjeżdżalni, dopiero kiedy zjechał z tatusiem. Mój mąż wyglądał komicznie, ale czego się nie robi dla dziecka.

- Jesteśmy jutro umówieni na oglądanie mieszkania. - Informuje mężczyzna, w czasie kiedy niechętnie schodzę z łóżka. 

- Chodzi Ci o to, co oglądaliśmy wczoraj wieczorem? - Wolę się upewnić, przez co po chwili dostaję potwierdzenie.

Christian od ponad pół roku przegląda ogłoszenia z nieruchomościami, jednak póki co nie znalazło się żadne mieszkanie, które spełniałoby nasze wymagania. Jednak to ogłoszenie zaciekawiło nas obydwoje. Nie dość, że jest w pełni wyremontowane, to jeszcze jest dużo większe od obecnego. Posiada dwa duże pokoje, trzeci jest nieco mniejszy. Do tego przestronny salon z wyjściem na mały ogródek. Zakochałam się w tym małym kawałku ziemi. W końcu mogłabym jeść śniadanie na świeżym powietrzu.

- Mam nadzieję, że faktycznie wszystko będzie wyglądać, jak na zdjęciach. - Wzdycha, przypominając sobie poprzednie porażki. 

- A stać nas na nie? - Staję przed nimi.

- Fakt, nie jest tanie, jednak bank na pewno udzieli nam kredytu. Jak sprzedamy to mieszkanie, będziemy mieli do spłaty nieco ponad połowę. - Mówi optymistycznie, stawiając malucha na własne nogi.

- No zobaczymy. Ubieramy się, bąblu. - Kucam przed nim, co powoduje, że mam na szyi jego ramiona.  

Mój kochany synuś. Mam nadzieję, że będzie mnie tak kochać przez całe życie. Wiem, iż z czasem przestanie nadmiernie okazywać swoje uczucia, dlatego też muszę teraz czerpać garściami z tego okresu.

***

Wychodzimy z klatki, kierując się do auta. Trochę potrwało zanim opuściliśmy mieszkanie, a to wszystko przez to, że mały wymigiwał się, kiedy przyszła pora na mycie zębów.

- Kluczyki. - Wzdycha Chris, zawracając w stronę wejścia do bloku. - Zostań z mamą. - Mówi do Louisa, który ruszył za nim. Oczywiście stawia na swoim i łapie tatę za rękę.

Śmieję się, kręcąc głową. Korzystając z chwili, kiedy zostałam sama, sięgam po telefon, aby zobaczyć, czy przypadkiem ktoś się do mnie nie dobijał.

- Sharon? - Słyszę znajomy głos, przez co podnoszę głowę do góry. Nie wierzę własnym oczom, chyba jeszcze się nie obudziłam. - Kupe lat. - Uśmiecha się szeroko.

- David?! - Nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. Przytulam go na powitanie. - Co Ty tutaj robisz? - Pytam zdumiona. 

- Przyjechałem z powodów zawodowych. - Odpowiada, nie wnikając w szczegóły. - A Ty nadal w Sydney. - Stwierdza.

- Tak, raczej nigdy stąd nie wyjadę. - Stwierdzam z godnie z prawdą. To tu się wychowałam i to mam swoją rodzinę. Nie wyobrażam sobie przeprowadzki do innego miasta, a tym bardzieej kraju.

- A jak z marzeniem zawodowym? - Dopytuje. 

- Pracuję w pobliskim szpitalu. Może nie jest łatwo, jednak właśnie tego pragnęłam. - Mówię, a kątem oka widzę, że moi chłopcy wracają do mnie.

- Mama! - Maluch wyrywa się od swojego taty, którego mina ukazuje niezadowolenie. Zapewne zastanawia się, kim jest facet, z którym rozmawia jego żona. Zaś mój szkrab nie zwraca uwagi na nieznajomego, od razu wtula się w moje nogi, jakby nie widział mnie co najmniej tydzień.

- I zostałaś mamą. - Nie kryje swojego zaskoczenia.

- I żoną. - Dopowiada niemiło mój mąż. Mam ochotę przewrócić oczami. On i jego niepotrzebna zazdrość. - A Pan kim jest? - Splata ramiona na piersi. Zaczyna się...

- To jest David, przyjaciel z czasów szkolnych. Opowiadałam Ci o nim, pamiętasz? - Próbuję załagodzić sytuację.

- Ach, tak! Zakochany dupek, który zniknął z dnia na dzień. - Przymykam powieki, zaczynając wstydzić się za partnera. Co w niego wstąpiło?

- To może ja już pójdę. Trzymaj się, Sharon. Miło było Cię spotkać. - Niezwykle spokojnie kieruje do mnie słowa, ignorując totalnie mojego męża.

- Christian, co to miało być? - Pytam, nie kryjąc swojej złości.

Fakt, zdarzało się, że bywał zazdrosny z powodu takiego, iż jakiś facet ze mną rozmawiał. Raz nawet uderzył jednego, jednak wtedy zrozumiałam jego złość. Mianowicie byliśmy na imprezie, gdzie było dużo ludzi. Christian zszedł na chwilę z parkietu, a w tym momencie znalazł się przy mnie typ, który zaczął ze mną tańczyć. Jednakże tańcem można było nazwać pierwsze sekundy, dopóki jego ręce nie znalazły się na moich pośladkach.

- Mnie pytasz? Idę na chwilę z dzieckiem na górę, a przy Twoim boku pojawia się frajer, który był wielce zakochany w Tobie. - Prycha.

- To było wieki temu. - Wzdycham. - Specjalnie przecież nie ściągnęłam go tu myślami. - Nic nie mówi, po prostu okrąża auto, otwierając je w między czasie.

Biorę syna na ręce, aby następnie posadzić go w jego foteliku. Upewniam się, że ma dobrze zapięte zabezpieczenie, a na sam koniec całuję jego czubek głowy, pokazując przy tym, iż nic się nie dzieje. Kiedy w końcu, znajduję się na miejscu pasażera, Chris odpala silnik auta.

- Czego chciał? - Pyta oburzony.

- Możesz nie unosić się już przy dziecku? - Spoglądam na niego. - Zapytał jedynie, jak powodzi mi się w życiu. Tyle. Żadnej zbrodni. - Tłumaczę, choć nie widzę w tym najmniejszego sensu.

- Pewnie jest teraz zawiedziony.

- Możesz już skończyć? Nie mam zamiaru omijać każdego faceta, bo Ty nie potrafisz opanować swojej zazdrości. Miałam nas za dobre małżeństwo, jednak z Twojej strony brakuje zaufania, które jest sztandarem. - Nic nie odpowiada, jednakże zjeżdża z głównej drogi, kierując się na mały parking, gdzie zatrzymuje auto. Dopiero teraz spogląda na mnie.

- Tobie ufam, innym nie. - Zaznacza spokojniej.

- Christian, mam swój rozum. I to Ciebie kocham. - Mówię, patrząc mu prosto w oczy.

- Masz rację, przepraszam. - Chwyta moje dłonią. - Po prostu nie chcę Cię stracić. - Opuszcza wzrok.

- I nie stracisz. Nigdzie się nie wybieram. - Lewą dłonią dotykam jego twarzy, muskając kciukiem policzek, na którym znajduje się lekki zarost.

Nie wyobrażam sobie życia u boku innego mężczyzny. To właśnie za niego wyszłam. To z nim założyłam rodzinę. To jego pokochałam na zabój...

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz