59. - „Ten dzieciak ciągle mnie denerwuje"

441 37 3
                                    

Pomysł z przeniesieniem się Davida do Sydney wiele ułatwiło w moim życiu. Bardzo nie chciałam go wykorzystywać w sprawach dzieci, jednak teraz jestem w kropce. Christian znów tłumaczy się brakiem czasu ze względu na pracę, a ja po prostu nie wyrabiam się ze wszystkim.

- Ja naprawdę nie wiem, jak sobie poradzę, kiedy wrócę do pracy. Już teraz jest ciężko, a co dopiero... - Łapię się za głowę, patrząc na grafik nadchodzącego miesiąca.

- Kotek, ale razem sobie poradzimy. - Pociesza mnie mężczyzna, który właśnie kończy zmywać po obiedzie.

- Muszę koniecznie porozmawiać, abym mogła pracować tylko na jedną zmianę. Jeśli to się nie uda, to będę musiała poszukać innej pracy. - Wzdycham ciężko.

Uwielbiam swoją pracę. Współpracuję naprawdę ze wspaniałymi ludźmi, a wiadomym jest, że dobra atmosfera w pracy jest ważna. Muszę jednak patrzeć na dobro dzieci, nie pozwolę, aby poczuły się opuszczone przeze mnie. Wiem doskonale, że przed pojawieniem się Camili na świecie dochodziło do takich chwil. Wtedy jednak chłopcami zajmował się ich ojciec, teraz to nie wyglądałoby w ten sposób...

- To na pewno będzie zmiana na lepsze. Nie będziesz taka wykończona i Twój zegar biologiczny się unormuje. - Siada obok mnie przy stole. - A nie myślałaś nad pracą w przychodni? Byłaby na pewno spokojniejsza niż szpital.

- Wolę chyba większe wyzwania... - Odpowiadam, patrząc na leżący zeszyt przede mną. - Największym wyzwaniem będzie dla mnie przyszła środa. Jak mam jednocześnie pojechać z Jacobem do chirurga na kontrolę, podrzucić Louisa na basen i w dodatku zająć się malutką? Przysięgam, że czasem mam ochotę się rozczepić, wtedy nie musiałabym nikogo prosić o pomoc. - Wzdycham.

- O popołudnia nie musisz się martwić, będę zawsze wolny i gotowy do pomocy. - Zabiera kartki sprzed moich oczu.

- Jestem ciekawa, kiedy znudzi Ci się wieczne pomaganie nam. - Przykładam dłoń do jego policzka.

- Nie licz na to. - Przysuwa się, aby mnie pocałować.

- Mamo! - Do pomieszczenia wbiega Jacob. - Nudzi mi się! - Oznajmia głośno, również zajmując miejsce przy stole.

- Jeszcze dziesięć minut temu mówiłeś, że będziesz budować nowy tor dla aut. - Zauważa mężczyzna.

- Samemu jest strasznie nudno. - Robi smutną minę, jakby tym sposobem chciał namówić Davida, aby do niego dołączył.

- Poproś brata, żeby Ci pomógł. - Mówię, mając nadzieję, że tym sposobem spędzimy jeszcze chwile sami.

- Dobra, ale jak Louis się nie zgodzi, to wy musicie się ze mną bawić. - Po chwili z powrotem wybiega.

Sądziłam, że jego złamanie ręki, choć trochę sprawi, iż będzie ostrożniejszy. Już nie chce mi się powtarzać, aby nie biegał po mieszkaniu. Do tego dziecka mało informacji dociera...

- Miejmy nadzieję, że chłopcy zajmą się sobą, a drzemka Camili potrwa jeszcze pół godziny. - Patrzę na partnera, który jest tego samego zdania.

- To może chodźmy na kanapę i  odpocznijmy po obiedzie. - Proponuje.

Nim doszliśmy do salonu, zdążyliśmy już usłyszeć głośną kłótnie moich synów. Wiedząc, że muszę interweniować, lecę od razu do ich pokoju. Niestety okazuje się, że młodzi obudzili swoją siostrę, która informuje nas o tym głośnym płaczem.

- Zajmę się nią. - David od razu rusza do pomocy.

- Mamo, zabierz tego dzieciaka stąd! - Louis mówi od razu, kiedy tylko mnie zauważa.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz