48. - "Nie chcę, żebyście brali rozwód"

549 41 3
                                    

Sophie wraz z Nickiem namawiali mnie, abym została u nich jeszcze na kilka dni. Stwierdziłam jednak, że muszę postawić czoła problemom i porozmawiać z mężem. Zastanawiałam się, aby chłopcy chociaż zostali, jednak zmieniłam od razu zdanie, kiedy Jacob wpadł w rozpacz. Za nic w świecie nie puściłby mnie samej. Mam nadzieję, że da mi chociaż porozmawiać z mężczyzną. 

- Chcecie może pójść na lody lub gofry? - Zerkam w lusterko, kiedy zbliżamy się do naszego mieszkania.

- Chcę do taty. - Nie przekonam małego dziś do niczego. 

- Nie możemy iść wszyscy razem? - Wzdycham, gdy słyszę pytanie Louisa. - Czyli nie. - Mówi ciszej.

Chciałabym spędzić rodzinne popołudnie, jednak myślę, że będzie to niemożliwe. Stresuję się przed wejściem do domu. Nawet nie mam pewności, że zastaniemy mężczyznę w środku. 

Jacob wyrywa się i pierwszy wbiega w głąb mieszkania. Od razu zabrał się za szukanie swojego taty. Nie chciałabym mu po raz kolejny tłumaczyć, dlaczego Christiana znów nie ma z nami. 

- Tatuś! - O nie...

Niepewnie ruszam za chłopcem, aby sprawdzić w jakim stanie zastanę męża. Przechodzi przez próg tarasu do mieszkania, trzymając już chłopca na rękach. Piorunuje mnie swoim wzrokiem. Nie wiem, czemu czuję się teraz winna. Przecież to Christian źle postępuje.

- Gdzie byliście? - Pyta od razu. 

- Mama zabrała nas do wujka Nicka. - Słyszę za plecami głos starszego syna. - Świetnie się bawiliśmy bez Ciebie. - Odwracam się w jego stronę od razu.

Takich słów ze strony mojego syna się nie spodziewałam. Nie chcę, aby się mieszał w tę kłótnię. 

- Louis! Chyba zapomniałeś do kogo to mówisz. - Odstawia przestraszonego malca na podłogę, a ten od razu podbiega do mnie. 

- Od kilku tygodni masz nas gdzieś, więc mogę tak mówić. 

- No pięknie, nawet synów nastawiłaś przeciwko mnie. - Prycha, zakładając ręce na piersi. 

- Skarbie, idź z Louisem do pokoju. Pobawcie się razem, dobrze? - Mały kręci głową, a w jego oczach widzę napływające łzy.

- Chodź, mama musi pogadać. - Starszy wyciąga do niego dłoń. - Nauczę Cię grać w moją grę. - Uśmiecha się do niego, a ten dopiero teraz rusza za bratem.

Kiedy dzieci opuszczają pomieszczenie, siadam na stołku barowym, patrząc na twarz męża. Nie wygląda na skruszonego. Powinnam przywyknąć, że ten facet rzadko kiedy widzi swoją winę. 

- Mam naprawdę dość tej sytuacji. - Zaczynam, a ten unosi brew do góry. - Nie rób z siebie idioty. - Wyrzucam z siebie.

- Czego Ty masz dosyć? Haruję od rana do wieczora, żebyśmy jakoś żyli. Sama zgodziłaś się na dom, więc teraz nie miej pretensji. 

Rozważałam jego propozycję, ale w końcu nie podjęłam ostatecznej decyzji. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do porodu, a po nim i tak maluch będzie w naszej sypialni. Po drugie jestem pewna, że dostalibyśmy bez problemu większy kredyt. Nawet moi rodzice by się dorzucili, już i tak byli źli, gdy kupowaliśmy to mieszkanie. Uznali, że skoro dołożyli się do domu Nicka, to do naszego też powinni. Wtedy nie chcieliśmy się zgodzić. Chcieliśmy sami dokonać zakupu, choć nie obyło się bez hipoteki.

- Christian, nie oczekuję tego od Ciebie. Razem z chłopcami chcemy Cię tutaj, z nami. - Mówię spokojniej. - Oczywiście trzeźwego. Znów nadużywasz alkoholu, chodzi o coś jeszcze? - Niepewnie odwracam wzrok. Chyba boję się odpowiedzi. 

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz