44. - "Głupie posady"

422 29 0
                                    

Mam niespokojne myśli, kiedy jedziemy do domu moich rodziców. Poprosili, abyśmy spotkali się całą rodziną, ponieważ tato chce z nami porozmawiać. Kilka dni temu pojawiliśmy się jak zwykle na obiedzie rodzinnym, nie mógł wtedy z nami porozmawiać? Może to przez to, że nie było z nami mojego młodszego brata. Ciekawe, czy w ogóle dziś się pojawi...

- O czym tak myślisz? - Zagaduje mąż, gdy przez dłuższy czas patrzę przez okno, oglądając znajome rewiry.

- Zastanawiam się, o co może chodzić tacie. Nie wspominał Ci o czymś? - Odwracam wzrok.

- Nie przypominam sobie nic takiego. Za chwilę się dowiemy, nie martw się. - Kładzie dłoń na moim kolanie, patrząc cały czas na drogę.

- A wy nadal jesteście źli na siebie? - Zerkam w lusterko, patrząc na obrażone miny synów.

Przed wyjściem z domu doszło między nimi do sprzeczki. Ostatnio sprzeczają się o byle co. Dziś poszło o klocki, które przypadkowo Jacob zrzucił z biurka brata. Coraz bardziej podoba mi się myśl domu, może faktycznie dzieciom przydałby się oddzielne pokoje.

- Układałem długo ten zestaw z tatą. - Jego ton nadal sugeruje, że jest zdenerwowany.

- Ale ja nie chciałem! - Unosi się mniejszy.

I znowu to samo...

- Jak wrócimy wcześniej, to ułożymy go raz jeszcze we trójkę, okej? Może mama nawet nam pomoże. - Proponuje Christian.

- Mama nie umie. - Śmieje się Jacob, a ja tylko kręcę głową.

Rzadko kiedy siadam do tych ich zajęć. Nie mam cierpliwości do składania różnego rodzaju zestawów. Już wolę pokopać z nimi piłkę lub pograć na konsoli. Z Jacobem udaje mi się wygrać, bo już z Louisem jest ciężko. On dużo bardziej zna się na grach. Jednak uwielbiam jego radość, kiedy wygrywa któryś raz z kolei.

***

Razem z rodzeństwem i mamą siadamy w salonie, a między nami wyczuwam dziwne napięcie. Chyba każdy obawia się tego, co ojciec wymyślił.

- Cieszę się, że jesteście. - Naszym oczom w końcu ukazuje się ojciec, mając teczkę w ręku. Po chwili siada na fotelu przy mamie. - Wyglądacie, jakbyście czekali na skazanie. - Śmieje się.

- Nie zawsze udaje Ci się ściągnąć nas wszystkich. - Nick spogląda na naszego brata, który jedynie przewraca oczami. - O co chodzi?

- Jak wiecie mamy już swoje lata z mamą. - Spogląda na żonę, a ta uśmiecha się delikatnie. - Stwierdziliśmy, że chcemy jeszcze użyć z tego życia. Dużą przeszkodą jest póki co kancelaria i to właśnie o nią chodzi. - Wzdycha. - Nie chcę oddawać jej w ręce byle kogo, kiedy mam tak wspaniałych współpracowników pod sobą. - Spogląda zarówno na mojego męża, jak i Nicka. - Chciałbym podzielić między was moje udziały. - Dodaje.

Christian robi duże oczy, zaś mój brat nie wygląda na zadowolonego.

- Tato, ale jak to? Zawsze powtarzałeś, że kiedyś odziedziczę Twoje całe udziały. Dlaczego zmieniłeś zdanie? - Pyta niezrozumiale.

- No dobrze, jak oni dostają te głupie posady, to co z nami? - Odzywa się Luke.

Zapewne zjawił się tu tylko, żeby zgarnąć jakieś pieniądze od rodziców na kolejne swoje zachcianki i imprezy.

- Ty to już w ogóle nic nie powinieneś dostać. - Prycha Nick. Tu się akurat z nim zgadzam.

- Spokojnie, dajcie tacie dokończyć. - Wtrąca się mama, aby przerwać niepotrzebną dyskusję.

- Wy z Larrą dostaniecie równowartość tych udziałów. Trochę boję się o tę decyzję w Twoim przypadku. - Patrzy wymownie na wiecznego nastolatka tej rodziny. - No, a jeśli chodzi o was. - Spogląda na mnie, Christiana, Sophie i Nicka. - Chcę po prostu rozdzielić udziały między was, bo mam szczerą nadzieję, że któryś z moich wnuków pójdzie w moje ślady.

- Ale dlaczego dzielisz to między mnie i Christiana?

- Mogę to zawsze przepisać na Shar. - Wzrusza ramionami.

- Nick, ja nie widzę żadnego problemu. Jeśli nawet tata przepisze mi te udziały, to ja i tak przekażę je Chrisowi. To nie moja działka. - Wzruszam ramionami. - Jesteśmy małżeństwem, mamy dzieci i sam wiesz, że wybór taty jest dobry. - Uśmiecham się, chwytając męża za rękę.

- Myślę, że tak będzie dobrze. - Potwierdza Larra.

- Jak uważacie. - Wzdycha mój starszy brat.

Widzę, że nie podoba mu się ta decyzja, jednak jeśli tata tak chce, niech tak będzie. Nie zamierzam się kłócić w tym temacie, bo uważam, że Christian wiele zrobił dla tej kancelarii i powinien mieć coś z tego.

***

Spędziliśmy trochę czasu z moimi rodzicami, jednak czułam, że Nick jest zły przez tę całą sytuację, dlatego zebraliśmy się wcześniej do domu. Nie chciałam, aby doszło do jakiejś kłótni. Nadal sądzę, że tata postąpił słusznie.

- Skarbie, a może dziś powiemy chłopcom, hm? - Czuję oplatające mnie ramiona, kiedy kończę przygotowywać budyń dla dzieci. - Nie chcę się ciągle gryźć w język przy nich.

Obracam się, aby spojrzeć na dzieci. Oglądają jakąś bajkę, leżąc na kanapie w salonie.

- Trochę się stresuję. - Przyznaję, a ten odsuwa się ode mnie.

- Chłopcy, chodźcie do nas na chwilę. - Woła ich, a ja wyłączam płytę indukcyjną.

- Tata, a bajka? - Jacob chce zaprotestować, ale zapewne wzrok taty przekonuje go, aby spełnić prośbę.

- Co znów zrobiliśmy? - Pyta starszy, siadając przy stole.

Śmieję się, zaczynając nakładanie deseru.

- Wy nic. - Słyszę rozbawienie w głosie Chrisa. - Chodź, Shar. - Odciąga mnie od wykonywanej czynności, a zaraz potem znajduję się na jego kolanach.

Widzę niezrozumienie na twarzach dzieci.

- Mamy dla was małą niespodziankę. - Zaczyna, a w oku Jacoba widzę błysk. Ten maluch kocha niespodzianki. Mam nadzieję, że ta również mu się spodoba. - Za kilka miesięcy będziecie starszymi braćmi. - Usmiecham się nerwowo, gdy maluchy przetwarzają informację.

- Czemu? - Pyta młodszy.

- Bo mama jest w ciąży i urodzi Wam siostrzyczkę... No albo braciszka. - Dopowiada, choć wiem, że pierwsza opcja jest dla niego lepsza.

- Ale my już swojego pokoju nie będzie z nikim dzielić? - Upewnia się Louis.

- Oczywiście, że nie. - Mówię, nadal patrząc na ich twarze. - To jak, cieszycie się? - Pytam niepewnie.

- Tak! - Krzyczy Jacob.

- Fajnie, ale wolałbym siostrę. - Mówi Louis.

- Dziewczyny są głupie.

- Jacob! - Mąż go upomina. - Mama też jest dziewczyną. - Zauważa.

- Ale to mama. - Wzrusza ramionami.

Bałam się reakcją dzieciaków, ale zupełnie niepotrzebnie. Pamiętam, jak Louis cudownie zajmował się Jacobem po jego narodzinnach. Pomimo ich częstych sprzeczek widać, że bardzo się kochają.

Others IV Historia SharonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz