Ognisty złodziej:
Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem. Drzwi od mojej prawej strony zostały otwarte, a mi została podana ręka, którą przyjęłam z uśmiechem. Postawiłam nogę na czerwonym dywanie, który prowadził do budynku. Idąc do niego w oczy świeciły mi flesze od robienia mi zdjęć. Po przekroczeniu progu udałam się do windy, która zawiozła mnie na najwyższe piętro, w tym budynku. Gdy weszłam na salę pełną ludzi większa część spojrzała na mnie. Widziałam w ich oczach: podziw, strach oraz zazdrość. Chodź zazdrościć tu nie było czego. Stałam tu przez jedno wydarzenie w moim życiu, wydarzenie, które zmieniło bieg mojej historii.
Weszłam głębiej i usiadłam na wyznaczonym mi miejscu przy wielkim oknie, gdzie widziałam panoramę Paryża. Nie minęła chwila, a na przeciwko mnie zasiadł znamy mi już James.
-Witaj-podał mi rękę-Jestem James.
-Cześć. Ognisty złodziej-odwzajemniłam gest.
-Zaraz dojdzie tu moich trzech znajomych. Bardzo chcieliśmy wszyscy siedzieć przy tobie-jego słowa mnie zaniepokoiły.
Jakich trzech znajomych?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, bo się zjawili.
Cholera.
-Ashton Miller-podał mi rękę pan detektyw, którą uścisnęłam.
-Ognisty złodziej-uśmiechnęłam się miło.
-Harry -przedstawił się kolejny i uśmiechnął szeroko, lecz uśmiech mu opadł po moich kolejnych słowach.
-Najlepszy przyjaciel pana detektywa-tu spojrzałam na wymienionego powyżej-Nie tylko ty zbierasz informację-puściłam mu oczko.
-Walker-powiedział gburowato i wystawił rękę najstarszy.
-Miło mi pana poznać-oddałam mocny uścisk uśmiechając się przy tym słodko i niewinnie. Zasiedliśmy do okrągłego stolika. Po prawej siedział szef całej trójki. Następnie siedział Harry, a na przeciwko mnie siedział Ashton. Po lewej zasiadł James, który od początku posyłał mi różne uśmiechy.
Poczułam wibrację i spojrzałam na telefon.
Mężuś <3
Laska i jak?
Do Mężuś <3
Nie uwierzysz obok koło siedzę.
Mężuś <3
Kogo?
Nie mów!
Zgadnę !
Jesse James?-Fałszywy Robin Hood Dzikiego Zachodu, bezwzględny rabuś, ekspert od napadów na banki, dyliżanse i pociągi.
Bonnie i Clyde?-Legendarna para rabusiów, morderców i kochanków.
Już wiem! Koło naszego przystojnego pana detektywa?!-zaśmiałam się czym zwróciłam uwagę czterech mężczyzn, lecz się tym nie przejęłam.
Do Mężuś <3
Tak. Koło TWOJEGO przystojnego pana detektywa.
Mężuś <3
Mogę się podzielić.
Laska chowaj telefon, bo u mnie się zaczyna!!! Pamiętaj nie na rób mi i Fall wstydu!!!-zachichotałam i schowałam telefon tak, jak radził przyjaciel.
-Masz męża?-zapytał James i wszyscy spojrzeli na niego, a następnie na mnie wyczekując odpowiedzi.
-Nie ładnie tak zaglądać komuś do telefonu-spojrzałam na niego z mordem w oczach- Ale odpowiadając to nie-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Ma szczęście, że ta rozmowa nie była o czymś ważnym.
-Masz jakieś wykształcenie dziecko?-zapytał William.
-Tak, mam-spojrzałam mu prosto w oczy. Nawet, jakby się dokładnie mnie przyglądnęli nie rozpoznali, by mnie w tłumie ludzi. Duży makijaż robi swoje-Ukończyłam studia magisterskie na kierunku psychologi-spojrzał na mnie z zaskoczeniem tak, jak wszyscy przy stole-Nie zawsze było się złodziejem.
-Co się stało, że nim się stałaś?-zapytał Ashton.
-Skoro pytasz to znaczy, że tego nie odkryłeś. Gdybyś dowiedział się, dlaczego siedzę dzisiaj przy tym stole razem z wami może współczułbyś mi. Ja nie chcę litości, ja chcę zemsty. Słodkiej zemsty, która pozwoli, że będę mogła spać spokojnie w nocy. Zemsty, na którą czekałam latami.
-Jesteś wariatką-skomentował to najstarszy, a ja złapałam głębiej powietrze.
-Jesteś wariatką! Jebaną suką, która nie zasługuje, aby żyć! -wspomnienie wbiły we mnie. Nie pozwolę się teraz tak traktować.
-Wszystko w porządku?-Harry zapytał się mnie z podejrzaną troską? Pokiwałam jedynie głową i spojrzałam na mężczyznę.
-Przypominasz mi kogoś-spojrzał na mnie unosząc jedną brew.
-Kogo?- poprawił swój garnitur.
-Mojego ojca. On też okazał się być skurwielem.
CZYTASZ
Gra pozorów
ChickLit-Udajesz, że to co miało miejsce wczorajszej nocy, nigdy się nie wydarzyło? Znaczyło to coś chociaż dla ciebie?!- uderzył pięścią o stół. -A miało znaczyć?- spojrzałam na niego marszcząc brwi, a on jedynie się zaśmiał gorzko i wyszedł z apartamentu...