37.

327 8 1
                                    

Gdy rano wstałam już nie było jego. Chyba dobrze, że sobie poszedł. Chodź odczuwałam w jakimś rodzaju pustkę, zagłuszałam ją. 

Jednak po chwili niepewności postanowiłam pojechać do jego mieszkania. 

Ubrałam się w najbliższe rzeczy, jakie miałam pod ręką i wsiadłam na motor jadąc w nasze stare rejony. Gdy wspinałam się po tych samych schodach, co kiedyś dostałam w pewnym rodzaju deja vu. Prawie już byłam pod jego drzwiami, gdy nagle usłyszałam jego głos.

-Kochanie, na spokojnie. Nie było mnie w nocy, bo musiałem pomóc Harry'emu- powiedział.

-Coś Ci nie wierzę. Powinieneś pomóc mi z przygotowaniami do ślubu- co?!

-Wiem, przepraszam. 

-Nie gniewam się, ale następnym razem uprzeć, żebym się nie martwiła- powiedziała to takim delikatnym głosem. 

Chwile się żegnali, a ja patrzyłam w ścianę analizując każde słowo. Nagle usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach, więc na ucieczkę nie było mowy, więc oparłam się o ścianę, jakbym czekała na kogoś. 

Patrzyłam w telefon, ale mój wzrok przyciągnęły stukot czarnych szpilek, które się pojawiły. Po nie całej sekundzie widziałam ją całą. Wyglądałam tak pięknie. Była niska, urocza, ale przy tym bardzo kobieca. Zielone oczy świetnie komponowały się z jej brązowymi włosami. Nie było niczego co można było jej wytknąć. W jaki sposób szła było wielkim podziwem, bo wyglądała jakby była szefową tego miejsca. 

Nagle nasz wzrok się napotkał, wtedy szeroko się uśmiechnęła, czym spowodowała, że sama się uśmiechnęła. 

Była idealna. 

I w tym momencie zrozumiałam, że zmiotło mnie z planszy po raz kolejny. 

Stałam nadal przy tej ścianie i próbowałam zrozumieć, co właśnie miało miejsce, lecz nic nie mogłam zrozumieć. I po raz kolejny tego dnia usłyszała, jak te przeklęte drzwi się otwierają, po raz kolejny słyszałam, jak ktoś schodzi po schodach, po raz kolejny zobaczyłam buty, lecz nie szpilki, a jego czarne buty. 

Teraz nie chciałam się kryć, chciałam uciec.

Odepchnęłam się i ruszyłam na dół, lecz poczułam na ramieniu ostre pociągnięcie.

-Victoria? Co tutaj robisz?-spytał się dokładnie mi się przyglądając. 

-Nie dotykaj mnie!-wyrwałam mu się- Nie jestem Twoją rzeczą!- zmarszczył brwi.

-O co Ci chodzi?

-Mówisz jedno, a później robisz drugie- opanowałam się, lecz w środku cała chodziłam.

-Czek..-nie dałam mu dokończyć.

-Kiedy ślub?-zamilkł na moje słowa, a jego twarz skamieniała. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Próbował coś wykrztusić, lecz poszło mu to na marne. 

Szybko się obróciłam i odeszłam do motoru. Coś krzyczał jeszcze za mną, ale dla mnie liczyła się teraz droga. Złapał mnie jeszcze przy motorze, ale zanim coś wypowiedział ja się odezwałam.

-Chciałam tylko powiedzieć, że żałuję, że spotkaliśmy się dwa lata temu.

I właśnie tak odjechałam. 

Nie odwróciłam się za siebie. 

Zostawiłam go tak samo jak on zostawiał mnie.

---

Krótki rozdział. Spróbuję wstawiać częściej rozdziały i przepraszam, że nie było mnie tak długi czas.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 19, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz