31.Zawsze wybiorę ciebie.

351 11 2
                                    

Dziś był dzień, w którym wszystko miało wyjść na jaw. Dziś miał się odbyć główny cel przyjazdu tutaj. 

Dzisiaj miała odbyć się zemsta.

Wyszłam z mieszkania, a przed nim czekał już Ashton, który nawet nie uraczył mnie żadnym spojrzeniem, zaczął schodzić na dół. Wsiedliśmy do jego jaguara i ruszyliśmy. Zaparkowaliśmy na wolnym miejscu przed budynkiem pracy i weszliśmy rozchodząc się w różne strony. Ja skierowałam się do gabinetu Walkera.

Usiadłam za jego biurkiem, a nogi wyłożyłam na biurko. Długo nie musiałam czekać, bo wszedł po chwili i zatrzymał się w pół kroku na mój widok.

-Zamknij drzwi i siadaj- powiedziałam wskazując na miejsce przede mną. Gdy zamykał drzwi włączyłam głośnik, który nadawał na cały budynek. 

-Co ty tutaj robisz?-zapytał wkurzony i oparł ręce o blat.

-Przyszłam opowiedzieć ci historię- zmarszczył brwi i rozsiadł się wygodnie na fotelu.

-Zamieniam się w słuch.

-Pewnego razu w małym miasteczku we Francji żyła sobie szczęśliwa rodzina, która obchodziła urodziny córeczki. Wszystko było idealnie, był tort, prezenty, perfekcyjna rodzina. Wszystko szło idealnie, aż wrócił tata dziewczynki. Mama musiała wyjść na zakupy i zostawiła dziecko same. Dziewczyna chciała pójść się przytulić, lecz ją uderzył. Miała łzy w oczach,  a on nie przestawał się znęcać, błagała go o litość, ale on jeszcze mocniej ranił małe dziecko. Dziewczynka uciekła i pobiegła na komisariat, lecz zamiast jej wysłuchać zadzwonili po jej ojca, który oczywiście się wykręcił z za rzutów, bo był szeryfem. Córka wróciła do domu i zastała matkę i opowiedziała jej o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Kobieta postanowiła uciec z córką, lecz przeszkodził im ojciec, który wrócił wcześniej. Zabrał nóż, którym kilka godzin wcześniej matka kroiła urodzinowy tort i wbił jej cztery razy w brzuch i dwa razy w serce, a to wszystko na oczach małej córki. Mężczyzna podbiegł do kuchenki i odpalił gaz, po czym złapał za zapałki i rozrzucił po domu. Złapał za ramię dziewczynki i biegiem wyszli z budynku. Wsadził dziecko do bagażnika i z nim ruszył. Zatrzymał się dopiero w małej wiosce i zostawił dziecko same, bez jedzenia, bez picia, bez niczego. Odjechał nawet się za siebie nie odwracając. Zostawił dziesięcioletnie dziecko same na pustej drodze. Matka płonęła w domu wzywając pomocy, a ojciec w tym czasie wywoził ich dziecko daleko poza miejscem zamieszkania. Dziecko od tego dnia pragnęło zemsty na swoim ojcu. Koniec historii. 

W pomieszczeniu panowała cisza, lecz przerwał ją Walker

-Moje myśli zaprząta jedno pytanie. Dlaczego mężczyzna wtedy nie zabił dziecka? -zaśmiał się gardłowo, a z tyłu wyjął broń i wycelował prosto we mnie- Nadal się zastanawiam, dlaczego popełnił taki błąd. Żegnaj, córeczko- miał już strzelać, ale do gabinetu weszło paru agentów, którzy go obezwładnili. 

Do mnie podszedł Ashton i objął z całych sił.

-Coś ty sobie myślała, żeby iść do niego sama?!- szepnął, lecz jego złość była wyczuwalna aż poczułam ją przez uścisk, który wzmocnił. Odsunął się, a jego żuchwa była mocno zaciśnięta, a w jego oczach można było dostrzec ognień gniewu. 

Złapał za moje policzki, patrzył mi głęboko w oczy.

-Przy tobie, by się nie przyznał do popełnionych zarzutów. Musiałam to zrobić sama, a ty byłeś zły przez poranek- szepnęłam ostatnie zdanie, a agent spojrzał na pokój. Nie widząc nikogo w pomieszczeniu wrócił do mnie spojrzeniem.

-Nie ważne, co by się działo zawsze wybiorę ciebie- jego złość, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpłynęła, a on ostatnie trzy słowa powiedział to z takim spokojem i pewnością, że w nie uwierzyłam.

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz