17.Los czasem zaskakuje

452 17 1
                                    

-Jak się nazywasz?-przyjrzałam mu się dokładniej, a wtedy wróciła kelnerka i przyniosła nasze zamówienie. 

-Żaden złodziej nie chcę, aby ktoś poznał jego tożsamość.

-Albo człowiek, który ma coś do ukrycia-upiłam łyk napoju cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy. 

-Masz dużo przeszkód na swojej drodze, które musisz pokonać, aby dostać się do swojego celu, prawda? -skinęłam głową- U mnie jedną z przeszkód jesteś ty-zmarszczyłam brwi i chciałam coś powiedzieć, lecz przerwał mi- Nie zaatakuję cię w tym momencie. Zrobię to kiedy będziesz się najmniej tego spodziewać. Do zobaczenia ognisto złodziejko-wstał.

Rzucił na blat wyliczone pieniądze za nasze kawy i odszedł. Przy drzwiach obrócił się jeszcze w moją stronę i spojrzał na mnie wzrokiem, który ja znałam. 

Wzrokiem pragnącego zemsty. 

Wstałam i zadzwoniłam do Petera wychodząc w pośpiechu z kawiarenki. Za bardzo się rozglądałam, bo wpadłam na kogoś.

-Przepraszam cię bardzo- nie spojrzałam na twarz tej osoby, lecz wzrokiem błądziłam do o koła siebie poszukując mężczyzny. 

-Nic się nie stało. Wszystko w porządku?-złapał mnie za ramię, a ja znieruchomiałam na ten głos. 

Pan detektyw.

-Tak-przytaknęłam nerwowo-Przepraszam jeszcze raz-odeszłam nie zwracając uwagi na jego dalsze słowa wypowiadane do mnie. 

Przypomniałam sobie o Peterze, do którego dzwoniłam. Kawiarnia znajdowała się blisko mojego apartamentu, więc po chwili już w nim byłam. 

-Cześć, jak tam?-zapytał cały w skowronkach.

-Masz uważać na siebie-opowiedziałam mu całą historię z tajemniczym mężczyzną. 

Każdy pragnący zemsty człowiek wie, że najbardziej nie zaboli własny ból, a ból bliskich. 

-Co masz zamiar zrobić dalej?-zapytał i czułam w jego głosie strach. 

Nie bał się o siebie, lecz o mnie. Sama zaczynałam się bać. Demony przeszłości mnie nie opuściły, a teraz chciały też pochłonąć Petera. 

-Po całym zamieszaniu wyjedziemy i zapomnimy o wszystkim, lecz teraz pozostało mi jedyne wyjście- przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na moje zdjęcie z Peterem i Fall, na którym leżeliśmy na moim łóżku i śmialiśmy się- Poddam się.

-Nie możesz!-zaprzeczył.

-Nie mam innego wyjścia. Nie będę w wiezieniu. Walker jest mi coś dłużny-w mojej głowie już zaczął wymyślać się plan. 

-Okej, ale wiedz, że ja nie mam zamiaru widywać cię w wiezieniu na odwiedzinach-słyszałam w jego głosie ból. 

-Hej! Będzie dobrze. Wychodziłam nie z takich rzeczy.

-Masz rację. Powodzenia. Kocham cię.

-A ja ciebie kocham-rozłączyłam się i opadłam na kanapę głośno wzdychając. 

Poddam się.

Pójdę jeden krok w tył, lecz nadrobię dwoma krokami w przód. 

Ashton:

Podczas picia kawy myślami wracałem do kobiety z samolotu. Dziś wydawała się, jakaś nieobecna. Poszukiwała kogoś wzrokiem, lecz jakby ta osoba się rozpłynęła. 

Zaśmiałem się pod nosem. 

Tak samo, jak ognista złodziejka. 

Ciekawe, kiedy będzie nasze kolejne spotkanie? 

Po wypiciu kawy wróciłem do miejsca mojej pracy. Wszedłem przez główne drzwi i skierowałem się do windy, która miała zawieść mnie na moje piętro. Nawet nie zwróciłem uwagi na chłoapak, który się o coś mnie pytał. 

Miałem dość dzisiejszego dnia. 

Wysiadłem na odpowiednim piętrze i ruszyłem do drzwi, które najbardziej mnie interesowały.

Moje drzwi. 

Mój gabinet.

Wszedłem i oczywiście. James i Harry byli rozwaleni na moim biurko. Westchnąłem i wygoniłem ich na kanapę, która znajdowała się przy wejściu. Sam usiadłem za swoim biurkiem. 

-I co?-zapytał Harry.

-Gówno. Nie ma żadnych śladów-oparłem się o fotel i przetarłem twarz rękoma z bezsilności.

-Los czasem zaskakuje-próbował mnie pocieszyć James. 

Nagle drzwi się otworzyły z hukiem. 

Wszyscy odruchowo spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Stała tam kobieta z samolotu. Ta sama co dzisiaj we mnie wpadła. 

-Pomóc w czymś pani?-zapytał James z tym jego słynnym uśmieszkiem, a ja przewróciłem oczami. 

-Przyszłam się poddać-stwierdziła i oparłam się o framugę drzwi.

-Słucham?-zapytałem przechylając głowę.

-Aa nie rozpoznaliście mnie- wyprostowała się i ściągnęła perukę- Ognista złodziejka do waszych usług panowie.

James miał rację. 

Los czasem zaskakuje. 

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz