36. Bo cię kocham

670 22 5
                                    

Był to Cameron, ale skąd on wiedział, że tu będę?

-Musimy chyba porozmawiać- powiedział to tak lodowato i ponuro, jak nigdy wcześniej. Jego mina nic nie wyrażała. Obrócił się jedynie i poszedł w stronę swojego samochodu. Poszłam za nim i wsiałam na miejsce pasażera. Droga minęła nam w milczeniu. 

Podjechaliśmy pod mieszkanie Camerona. 

On tylko wyszedł głośno trzaskając drzwiami i wszedł na klatkę schodową. Ja podążyłam za nim. Weszliśmy do mieszkania chłopaka, a on wziął do ręki jakieś papiery i szybko podszedł do mnie.

-Możesz mi powiedzieć co to jest do cholery?!

Krzyknął na mnie. 

Po raz pierwszy.

Spojrzałam na papiery, a widok mnie zamurował. 

-Czy to przypadkiem nie jest ten pierdolony Ashton? Dlaczego się z nim całujesz?! O tu też jest fajne jak spotkaliście się w parku zaraz po naszym spacerze- pokazał mi kolejne zdjęcie.

-Czy ty mnie śledzisz?

-Nie wykręcaj się w tym momencie. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że się z nim spotkałaś?!

-Bo to były nic nie znaczące spotkania! Tam gdzie się całujemy to on się na mnie rzucił od razu go odepchnęłam- próbowałam się bronić, ale po chwili przypomniała mi się jedna sprawa-A może ty mi odpowiesz na jedno pytanie- spojrzał na mnie pytająco- Dlaczego przejmujesz moje listy od ojca? 

-O jeszcze mnie przeszukiwałaś zajebiście!

-Przez przypadek to odkryłam- mówiłam opanowanym tonem.

-Ta na pewno, wiesz co kochałem cię kurwa, a ty co odpierdalasz ze swoim byłym, a nie przepraszam nawet nie byłym, bo cię wykorzystał! Wiesz co mam w tej szafce? -wskazał na małą, brązową szafkę w korytarzu. Pokiwałam przecząco, a on się zaśmiał cicho- To ci pokaże- podszedł do niej i otworzył ją. Wyciągnął z niej małe bordowe pudełeczko. 

-O mój Boże- wyszeptałam i przyłożyłam ręce do ust.

-Dokładnie- obrócił pudełeczko w swoich palcach- Chciałem ci się oświadczyć, bo kochałem cię jak nikogo innego. Na początku miało to wyglądać inaczej...-patrzył na pudełko, a nie na mnie.

-O czym ty mówisz?

-Miałem się zemścić na kimś, ale poznałem ciebie- spojrzał na mnie- i to przeszło. Nie liczyła się zemsta. Liczyłaś się ty. Ty cała. 

Podszedł do mnie i wręczył mi pudełko w ręce.

-Daję ci to- trzymał swoją dużą, ciepłą dłoń na mojej i patrzył głęboko w oczy- Przemyśl kogo kochasz. Zraniłaś mnie, bo mi nie ufałaś, ale ja też zawiodłem z tymi listami. Sądziłem, że wolisz go nie znać, dlatego je ukryłem. Zrobiłem źle. Daj znać kiedy będziesz gotowa powiedzieć mi co wybrałaś, ale teraz nam obu przyda się chwila samotności.

Pokiwałam głową i pożegnałam się skinięciem głowy. Wyszłam z budynku i postanowiłam wrócić po motor. Spacer mi dobrze zrobi. Gdy szłam przez ulicę bawiłam się pudełkiem i zastanawiałam się. Gdy doszłam do motoru mój telefon się odezwał.

*Numer nieznany do ciebie dzwoni*

Właśnie taki komunikat mi się wyświetlił.

Odebrałam.

-Czego?-przywitałam się miło.

-O widzę, że ktoś nie w humorze- zaśmiał się, lecz mnie do śmiechu nie było.

-Dzwonisz, bo...-chciałam zakończyć jak najszybciej tą rozmowę.

-Jestem po prostu pod twoim domem.

Zatrzymałam się nagle w miejscu.

-Że gdzie do jasnej cholery? 

-Pod twoim domem przyjeżdżaj szybko, bo trochę zimno się już robi- rozłączyłam się i wsiadłam na motor wcześniej chowając pierścionek do kurtki.

Zabiję go.

Podjechałam pod dom i jak mówił tak był tam. Stał niczego sobie Ashton Miller. 

Zeszłam z motoru i szłam w jego stronę na co jego uśmiech się poszerzył, lecz gdy go wyminęłam mu opadł. Weszłam na ganek, otworzyłam drzwi i chciałam już je zamykać niestety ten walony blondyn wszedł do środka.

-Przypomniały mi się czasy, kiedy to ja ciebie nie lubiłem. Widać strony się zamieniły- odezwał się, lecz ja weszłam głębiej domu-Ładnie tu masz. Ostatnio średnio się rozglądnąłem. Odezwiesz się? 

-Może- odpowiedziałam zdawkowo. 

-Oo nareszcie. Zaczynałem sądzić, że na mój widok mowę ci odebrało- spojrzałam na niego groźnie, a on chyba zrozumiał, że nie mam dziś ochoty na żarty- Co się stało? - podszedł do blat kuchennego i się o niego oparł, a ja zaczęłam kroić przypadkowe warzywa.

-Nic takiego tylko dowiedziałam się dziś, że ktoś z mojej rodziny żyje, możliwe, że ta osoba już namieszała mi w życiu albo dopiero co to zrobi, że jestem córką, którą zawsze pragnął mieć ojciec, straciłam zaufanie do swojego partnera, po czym się okazało, że chciał mnie tylko chronić, pokłóciłam się z nim, a najlepsza była końcówka jak wyciągnął pierścionek i walnął tekstem, że chciał mi się oświadczyć, ale to ja powinnam wybrać, czy chce za niego wyjść czy jednak nie- przez cały czas kroiłam wszystko co znalazło się w pobliżu, a z każdym zdaniem coraz moje ruchy stawały się silniejsze i gwałtowne.

-Hej spokojnie- Ashton znalazł się obok mnie i odebrał mi nóż jedną ręką, a drugą położył mi na dole pleców, gdzie palcem rysował kółko- Stresujący dzień. 

-A ta cała kłótnia wynikła przez ciebie- spojrzałam na niego, a na jego twarzy można było tylko wyczytać zadowolenie, jakby cieszył się, że prawie rozbił mi związek, a może i rozbił. 

-Przykro mi- widzę chuju, że nie jest ci przykro. 

Może poniosło mnie trochę, ale jednak mam prawo tak to przeżywać.

-Pokochał mnie, wiesz? Z moimi problemami. Z moimi niedoskonałościami. Z trudną przeszłością. Z moim pieprzniętym umysłem. Pokochał mnie taką jaka jestem, a ty to wszystko zepsułeś. Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego?! -zaczęłam się rozklejać, wtedy on wziął mnie w ramiona i wyszeptał trzy słowa, które sprawiły, że moje oczy zaniosły się większym płaczem. 

-Bo cię kocham. 

---

Dzisiaj dwa rozdziały dla osób, które dzisiejszy wieczór spędzają w domu.

Udanego sylwestra!

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz