Ruszyłem w jej kierunku. Chciałem zaatakować jej górną część, lecz blokowała każdy cios skierowany w jej stronę. Oddawała z podwójną siłą czego się po niej nie spodziewałem. Musiałem przyznać była dobra, lecz na głos tego nie przyznam.
Nigdy.
Podciąłem jej nogi w pewnym momencie i upadła ciągnąc mnie za sobą. Tarzaliśmy się po dachu, aż w końcu stanęliśmy w takiej pozycji, gdzie ona siedziała na mnie okrakiem. Pewnie miałem na twarzy czerwony ślad, bo raz wymachnęła tą nogą tak, że uderzyła mnie w policzek.
Nie polecam dostać z buta.
-Chyba wygrałam dzisiejszy pojedynek-powiedziała i uśmiechnęła się szeroko ukazując szereg białych zębów.
-I tak zostaniesz złapana-powiedziałem pewnie i wstałem do siadu, lecz tego nie przemyślałem, bo znajdowałem się teraz zbyt blisko złodzieja.
-Może kiedyś, ale nie dziś-szepnęła wprost moje usta.
-Dlaczego tak uważasz?-również szepnąłem.
-Bo nie możesz się dzisiaj ruszyć-poderwała się i chwyciła torbę, która była jakiś metr od nas. Chciałem pójść w jej ślady, lecz powstrzymało mnie szarpnięcie. Spojrzałem na moją rękę, gdzie poczułem nagle jakiś mały ciężar.
Nie wierzę!
Byłem przykuty!
Moimi kajdankami!
Do barierki!
Skąd ona tu się wzięła?!
-Miłej nocy panie detektywie-spojrzałem nią. Miała ubrany ten sam sprzęt, co na Wieży Eiffla. Na plecach miała zawieszoną czarną torbę. Wystrzeliła hak i spojrzała jeszcze na mnie puszczając oczko i skacząc z budynku tym samym przedostając się na kolejny.
Zniknęła.
Po raz kolejny.
Oparłem się o barierkę głośno wzdychając. Usłyszałem poruszanie się na dachu, a za ściany wyszedł James. Spojrzał na mnie, na kajdanki, barierkę i wrócił do mnie wzrokiem.
-O stary.
-Nawet nic nie mów-wolną ręką przetarłem swoją twarz- Lepiej mnie rozkuj.
Ognisty złodziej:
Wróciłam do mojego apartamentu z szerokim uśmiechem. Weszłam do mojego ukrytego pokoju, który znajdował się za regałem z książkami. Odkodowałam ostatnie zdobyte rzeczy i położyłam je na stoliku.
Umówiłam się z Caroline, bo tak miała na imię moja zaufana osoba. Pracowała w muzeum, a dorabiała u takich ludzi, jak ja. Sprawdzała różne skradzione rzeczy i mówiła, czy są oryginałami czy też nie. Usłyszałam pukanie, więc podeszłam do drzwi i co pierwsze spojrzałam przez wizjer.
Pozorny zawsze ubezpieczony.
Była to Caroline. Otworzyłam szeroko drzwi i zaprosiłam ją do środka.
-Cześć-przywitała się-Widzę, że dopiero co z misji wróciłaś-stwierdziła przyglądając się mojemu stroju.
-Hej. Tak, masz rację-weszłyśmy do mojego tajnego pokoju.
-Nieźle się urządziłaś-przyznała rozglądając się po całym pomieszczeniu-Co dla mnie masz?
-Więc Mona Lisa, diament Regent i świeżutka zdobycz to Cillinan snu-powiedziałam dumnie.
-Wow-przyznała dziewczyna-Słyszałam, o tym w telewizji, lecz zobaczyć to na żywo to co innego-przyglądała się uważnie każdemu przedmiotowi.
-Może coś do picia?-zaproponowałam.
-Jakbyś mogła wodę-powiedziała nieśmiało. Ja jedynie posłałam jej uśmiech i poszłam do kuchni i nalałam wodę mojemu gościowi. Gdy wróciłam to podałam jej napój, a ona cicho podziękowała. Minęło jakieś dziesięć minut, a ona sprawdziła wszystkie zdobycze.
-I jaki werdykt?
-Więc Mona Lisa i diament Regent są w porządku-uśmiechnęłam się-Problem jest przy Cillinanu snu-opadła mi mina-Widzisz to?-zobaczyłam przez lupę powiększającą, która pokazywała jakieś zarysowanie -Każda rysa, wewnętrzne zabrudzenie czy wrostki, obniżają wartość diamentu. Skazy takie mogą powstać naturalnie albo podczas nieumiejętnej obróbki. W oryginalnym nie ma czegoś takiego. Jest to diament wysokiej jakości-spojrzała na mnie-To podróbka.
To było zaplanowane!
No jasne!
Skąd pan detektyw pojawiłby się tak szybko na miejscu?
Nawet nie włączył się pieprzony alarm!
-Dziękuję Caroline-posłałam jej uśmiech i wręczyłam przygotowaną już wcześniej kopertę z wyliczonymi pieniędzmi w środku-Tyle co zawsze?
-Tak-pokiwała głową. Zabrała swoje rzeczy i wyszła. Zamknęłam wszystko i przebrałam się w dresy. Wskoczyłam na łóżku i zaczęłam obmyślać plan zdobycia pierścionka.
Może wygrałeś tą rundę panie detektywie, ale to ja wygram grę.
CZYTASZ
Gra pozorów
Literatura Feminina-Udajesz, że to co miało miejsce wczorajszej nocy, nigdy się nie wydarzyło? Znaczyło to coś chociaż dla ciebie?!- uderzył pięścią o stół. -A miało znaczyć?- spojrzałam na niego marszcząc brwi, a on jedynie się zaśmiał gorzko i wyszedł z apartamentu...