Ashton:
Po akcji w restauracji rozpętała się koszmarna burza, więc wszyscy, jak najszybciej wracali do swoich domów. Victoria o dziwo nie powiedziała żadnego słowa przez całą drogę powrotną, tylko patrzyła przez szybę przez całą drogę. Gdy zaparkowaliśmy rzuciła tylko słabe "cześć" i ruszyła do windy.
Zastanawiałem się, co się stało, że jest taka... inna? Wszedłem na swoje piętro i przekręciłem kluczyk w drzwiach. Wszedłem do mieszkania, a pierwszy błysk rozjaśnił cały salon na sekundkę. Nie minęła nawet chwila, a pojawił się grzmot.
Wszedłem po cichu do pokoju siostry i zauważyłem, jak ma schowaną głowę pod poduszką i śpi, a obok leży książka z "Harry Pottera". Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem zamykając drzwi.
Jak za dawnych czasów.
Ja wracałem do domu ze szkoły najczęściej w burzowe dni, siostra czytała książkę, mama robiła obiad, którego akurat tutaj brakowała i taty, który był zbyt zajęty sobą, by zająć się własną rodziną. Zamiast siedzieć z nami siedział przy sprawach do rozwiązania. Był już o krok od rozwiązania sprawy niestety dostał kulką na jednej z akcji i jego marzenia legły w gruzach. Niestety my za to obrywaliśmy.
Pokręciłem głową, by nie wspominać tego dzisiaj, a moje myśli przeszły na Victorię.
Może boi się burzy?
Tak! Na pewno.
Szybko zerwałem się z miejsca i wyleciałem z mieszkania. Wspiąłem się po schodach i nie minęła chwila, a ja już stałem pod jej drzwiami. Zapukałem, lecz odpowiedziała mi cisza. Zapukałem ponownie, lecz sytuacja się powtórzyła. Zmarszczyłem brwi i do głowy wpadł mi jeszcze jeden pomysł, gdzie mogła być.
Nie, nie mogła tego zrobić.
Szybko wbiegłem do wejścia na dach, a po otwarciu drzwi wmurowało mnie w ziemie.
Martwiłem się, przejmowałem, szukałem, a ona w tym czasie tańczyła na środku dachu w centrum Paryża, jakby nie było jutra. Błyskawice latały koło niej, a ona zamiast bać się, śmiała się. Całe jej ubrania były przemoczone, makijaż cały się zmazał, a włosy były rozwalone na wszystkie strony, ale i tak wyglądała najpiękniej.
Zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową.
Zawsze mnie zaskakiwała. Nigdy nie było tak, jak ja myślałem, a jak już byłem blisko celu ona to zmieniała. Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
Czułem do niej nienawiść na początku, ale chyba z tego względu, że bałem się jej stracić. Była kimś ważnym w moim życiu. Nie było jej obok, a jednak zawładnęła nim całym. Nasza relacja była, jak gra w Taboo. Nie zawsze mówiliśmy co powinniśmy, bo nie mogliśmy.
Nagle spojrzała mi w oczy i zatrzymała się gwałtownie. Przyglądała mi się, a następnie na jej usta wpłynął szeroki uśmiech. Podbiegła do mnie i przez śliską podłogę wpadła mi w ramiona, a nasze twarze znalazły się strasznie blisko siebie, że stykaliśmy się nosami.
Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i dopiero teraz zarejestrowałem, że jej dłonie znajdują się na moim torsie, a ja ją oplatam w talii. Na chwilę mój wzrok zjechał na jej usta, a jedną wargę przygryzła. Moje serce zabiło szybciej, gdy powróciłem do jej oczu, a one były skupione na moich wargach.
Powróciła do moich oczu i posłała mi uśmiech przez, który sam się uśmiechnąłem. W mojej głowie odbijała się bitwa "za" i "przeciw", lecz nie słuchałem tego. Teraz liczyło się tu i teraz. My na dachu jednego z najwyższych budynków w Paryżu stojący przytuleni do siebie. Woda z nas wręcz spływała, a błyskawic, jak i grzmotów było coraz więcej.
Wpiłem się w jej usta, a ona na początkowy szok nie odwzajemniła go od razu, ale po chwili dołączyła do mnie i zaczęła oddawać pocałunek. Przejechałem po jej dolnej wardze prosząc o dostęp, który mi udzieliła. Był to pocałunek z wielką pasją, gracją, ale i z nutką pożądania. Czułem się, jakby po raz pierwszy miał swój pierwszy raz.
Oderwaliśmy się od siebie głośno dysząc. Czułem jej oddech na policzku, który owiewał moją skórę. Nie otworzyłem oczów. W dalszym ciągu delektowałem się chwilą. Otworzyłem powoli powieki, które napotkały jej tęczówki, które teraz dokładnie skanowały moją twarz.
Myślałem, że to koniec atrakcji na ten dzień, lecz pytanie, które zadała spowodowało, że ja nigdy nie przechytrzę jej.
-Zatańczysz?-szepnęła prosto w moje usta, a ja się zaśmiałem.
-A mam jakieś inne wyjście?-zapytałem, a ona odsunęła się ode mnie co spotkało się z nagłym chłodem, który mnie przeszedł.
-Chodź- pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła w to miejsce, gdzie stała na początku.
-Nie ma muzyki-stwierdziłem, gdy złapała mnie za obydwie ręce. Popatrzyła na mnie, jak na idiotę.
-Wczuj się- szepnęła i zaczęła się kołysać nie przerywając kontaktu wzrokowego. Puściła moje ręce i zaczęła nimi sunąć w górę. Moje ciało się spięło, lecz gdy zatrzymała się przy karku i położyła na nim swoje dłonie w moment się rozluźniło. Ja położyłem swoje na jej talię i delikatnie przyciągnąłem ją do siebie nie przerywając bujania się.
Mówiłem już, że przez nią robiłem rzeczy, o których nawet bym nie śnił?
Nie wyobrażałem sobie nigdy, że podczas burzy będę z kimś tańczył na dachu. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i przypomniało mi się, jak lecieliśmy samolotem. Jej oczy skrywały tajemnice za ciemnymi okularami. Teraz ich nie miała, a w dalszym ciągu czułem, że pod spodem coś jeszcze jest. Tajemnica, którą chciałem okryć, ale nie, bo musiałem. Chciałem aby ona mi powiedziała, żeby mi zaufała i dzieliła się wszystkimi wątpliwościami.
-Nie robisz tego, bo się nade mną litujesz?-szepnęła czym mnie wybudziła z rozmyśleń.
-Oczywiście, że nie-odpowiedziałem od razu bez chwili zastanowienia.
-Dobrze, bo nie chce litości. Pamiętaj jutro znów będziemy agentem i ognistą złodziejką- oparła głową o mój bark.
I dopiero teraz doszły jej słowa do mnie. Nie chciałem z nią być tymi starymi nami, chciałem być tymi z tej chwili.
Panem detektywem i Victorią.
-Obiecaj, że się we mnie nie zakochasz-szepnęła ledwo słyszalnie.
Chyba już za późno.
-Obiecaj-oderwała głowę i spojrzała w moje oczy przez deszcz na jej twarzy ledwo dostrzegłem łzę spadającą po jej policzku, lecz ją dostrzegłem- Obiecaj, że zapomnisz o mnie i o tym co działo się razem ze mną. Wymażesz mnie ze swojej pamięci.
-Co zamierzasz zrobić?- wykrztusiłem z siebie, bo nagle w moim gardle powstała ogromna gula.
-Zacząć nowe życie, ale za nim do tego dojdzie muszę załatwić jedną sprawę- odpowiedziała, a z jej oczy wypłynęło więcej cieczy, którą było trudno rozróżnić z deszczem, który padał na jej twarz.
-Jaką?-poluzowałem uścisk, lecz ona mnie przyciągnęła do siebie i przytuliła.
-Dowiesz się jutro-szepnęła mi do ucha- Mogłabym cię o coś prosić?
-No jasne- dopiero teraz ją objąłem najmocniej, jak umiałem. Nie chciałem jej wypuszczać ze swoich objęć już nigdy.
-Zostań ze mną dziś na noc w moim mieszkaniu. Ugotujemy kolacje, zjemy podczas oglądania serialu i uśniemy na kanapie, bo nie będzie chciało nam się iść do sypialni- zaśmiałem się po cichu i pokiwałem głową.
Mogłem ją stracić, ale przynajmniej spędzę z nią jej ostatni wieczór.
Tylko ona i ja.
Jeżeli kogoś kochasz musisz pozwolić mu odejść, ale to jest pieprzenie. Gdybym mógł nie wypuściłbym jej z ramion i właśnie taki plan miałem na dzisiejszy wieczór.
-Zróbmy to.
---
Co myślicie, że wydarzy się w dalszej części tej nocy?
CZYTASZ
Gra pozorów
ChickLit-Udajesz, że to co miało miejsce wczorajszej nocy, nigdy się nie wydarzyło? Znaczyło to coś chociaż dla ciebie?!- uderzył pięścią o stół. -A miało znaczyć?- spojrzałam na niego marszcząc brwi, a on jedynie się zaśmiał gorzko i wyszedł z apartamentu...