30.A miało znaczyć?

413 11 0
                                    

Wróciliśmy do apartamentu Victorii cali przemoczeni. Ona poszła się przebrać w swoje ciuchy, a ja zszedłem do swojego mieszkania, by zrobić to samo. Po chwili wróciłem do niej, która już siedziała na czarnej kanapie, okryta puchatym szarym kocem, oglądająca serial, a światło padało na jej twarz, przez co była teraz oświetlona. 

Przyglądałem się jej w wejściu przez dłuższą chwilę i zastanawiałem się. 

Kto sprawił, że ta niewinna istotka stała się godna zemsty?

Jej twarz była teraz taka bezbronna, spokojna, pozbawiona strachu, złych emocji. Była taka piękna.

Ocknęło mnie odchrząknięcie. Spojrzałem w jej brązowe oczy, a ona ręką poklepała miejsce obok siebie. Podszedłem do niej powolnym krokiem i zasiadłem w wyznaczonym przez nią miejscu. 

Włączyła dom z papieru i oparła głowę na moim ramieniu. Spiąłem się na ten gest, lecz po chwili mięśnie się rozluźniły. Podczas oglądania podniosła głowę i spojrzała na mnie, a ja na nią. Patrzyliśmy sobie tak głęboko w oczy, jak jeszcze nigdy. Cały czas widziałem, że nadal coś się kryje za tymi oczami, ale teraz liczyła się tylko ta chwila, ten moment, nasz moment.

Czułem, jakby czas się zatrzymał, jakbyśmy tylko my byli teraz na tej planecie, sami w tym pokoju. Nie liczyła się teraz nasza przeszłość, ani to co będzie jutro. 

Liczyło się tu i teraz. 

Victoria:

Nagle moje serce zabiło szybciej, gdy jego wzrok zjechał na małą sekundę na moje usta. Nasze twarze zbliżały się do siebie z każdą sekundą, a ja czułam, że są to godziny. Położył swoją dużą dłoń na moim jednym policzku i kciukiem go pogładził. 

Blondyn gwałtownie wpił się w moje usta. Na początkowy szok moje usta ani drgnęły, ale po szybkim opamiętaniu się dorównały chłopakowi. Gdy przejechał językiem po mojej dolnej wardze bez najmniejszego zastanowienia dałam mu dostęp, gdzie rozpoczęła się walka o dominację, którą on wygrał. 

Pocałunek miał wiele odmian. Raz miał formę delikatności, a raz zachłanności, było też pożądanie i czułość. Wszystko na przemian, a działo się to wszystko w kilka minut. Ja czułam, jakby to trwało parę lat. Czas jakby zwariował i narzucał nam inne tępa. 

Czas ludzie odczuwają inaczej. W zależności co robią w danym momencie. U mnie czas leciał szybko, bo robiłam to co mi się podobało. 

Chłopak mógł wyczuć mój uśmiech na naszych złączonych ustach. Poczułam, jak jego jedna ręka wkradła się na moje biodro, a ja automatycznie położyłam swoje na jego karku zmniejszając dystans między nami do minimum. 

Gdy zabrakło nam oddechu oderwaliśmy się od siebie skanując się uważnie wzrokiem. Na jego ustach był szeroki uśmiech i to samo dostrzegłam w oczach na mojej twarzy było to samo. 

Nie myśląc ani jednej chwili dłużej wpiłam się w jego usta. Jego ręce od razu wylądowały na moich biodrach przenosząc mnie na swoje kolana, gdzie siedziałam teraz w rozkroku. Nagle podniósł nas przez co zeszłam z niego. Kierowaliśmy się do mojej sypialni nie przerywając pocałunku. 

Potykaliśmy się, rozwaliliśmy lampę, wpadaliśmy na ściany, ale koniec końców doszliśmy do naszego celu. Przy łóżku przystanęliśmy odrywając się od siebie.Popchnęłam go, a następnie usiadłam na nim. 

---

Rano powoli otwarłam oczy przez wpadające słońce do pokoju. Po ich otworzeniu dostrzegłam pana detektywa, a wspomnienia ze wczorajszego wieczoru we mnie wbiły. Do nozdrzy dotarł jego zapach cytrusów, a oczy były wbite w jego powieki, które w dalszym ciągu były zamknięte. 

Położyłam się na plecach i swój wzrok skupiłam na suficie. Mój umysł zalała fala pytań.

Co teraz będzie?

Czy coś się zmieni?

Czy coś w moich uczuciach do niego się zmieniło?

Było ich o wiele więcej, a na żadne nie znałam odpowiedzi. Westchnęła głośno, a głowę obróciłam ku agentowi, który przypatrywał mi się uważnie.

-Dzień doby-powiedział z poranną chrypką w głosie.

-Dzień dobry- szepnęłam, a wzrokiem powróciłam do sufitu.

-Fajny tatuaż masz- stwierdził, a ja spojrzałam na niego z powrotem marszcząc brwi- Co oznacza?

-Jesteś francuzem powinieneś wiedzieć.

-Co oznacza dla ciebie?- poprawił się w słowach i na łóżku, że jedną rękę położył sobie pod głową.

-Deja vu, deja su, deja vesu. Już widziane, już poznane, już przeżyte. Dużo w życiu widziałam, dużo rzeczy też poznałam, a jeszcze więcej rzeczy już przeżyłam. 

-Nie zakochałaś się jeszcze-szepnął tuż przy moim uchu, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. 

-I raczej to się już nie stanie-odszepnęłam patrząc w jego tęczówki- Nigdy nie mówiłeś o rodzinie-zmieniłam temat. 

Na moje słowa się spiął. Chciałam powiedzieć, że jak nie chce, aby nie mówił, ale on machnął ręką za nim cokolwiek z siebie wypowiedziałam.

-Mój ojciec znęcał się nade mną, siostrą i matką. Pewnego razu, gdy chciał uderzyć siostrę, zasłoniłem ją i oberwałem podwójnie. Siostra uniknęła kary, jak i mama, ale ja dostawałem potrójnie. Ojciec był dobry, ale przez to, że nie został agentem popadł w alkoholizm i wydzierał się na nas. Pewnego razu ojciec wyszedł i nie wrócił. To był najlepszy dzień w moim życiu. Po odejściu ojca, matce coś odbiło. Nie była tą samą kobietą co kiedyś. Była zła. Chciała Lily mieć całą dla siebie, aby ta jej służyła, ale na szczęście wygraliśmy sprawę. 

Patrzyłam cały czas na niego, kiedy on wzrok skupiony miał na widok za oknem. Chłonęłam każde jego słowa, a z każdym łzy wzbierały mi się w oczach. Był taki dobry, jest dobry, a spotkało go takie cierpienie. Zasługiwał na kogoś tak dobrego, jak on sam. 

Gdy długi czas nie odpowiadałam powolnym ruchem głowy spojrzał na mnie.

-Tyle wycierpiałeś-szepnęłam, a łza spłynęła mi po policzku, którą w mgnieniu oka wytarł.

-Nie płacz, nie ty. To już przeszłość- pokiwałam tylko głową i wstałam zasłaniając kołdrą swoje piersi. Podniosłam z ziemi ubrania i je założyłam na siebie.

Nie widziałam agenta, bo był za mną, ale czułam jego palący wzrok na moich plecach. Ubrałam wszystko i poszłam w stronę kuchni. 

Zaczęłam przyrządzać jedzenie, lecz oderwałam wzrok od robionej jajecznicy, gdy do pomieszczenia wszedł agent.

-Pasuje porozmawiać o wczoraj- usiadł przy blacie i upił łyk mojej kawy. 

-Jakim wczoraj?-zapytałam, a on odłożył kubek kawy dosyć głośno na blat.

-Udajesz, że to co miało miejsce wczorajszej nocy, nigdy się nie wydarzyło? Znaczyło to coś chociaż dla ciebie?!- uderzył pięścią o stół wstając. 

-A miało znaczyć?- spojrzałam na niego marszcząc brwi, a on jedynie się zaśmiał gorzko i wyszedł z apartamentu głośno trzaskając przy tym drzwiami.

Nie mogłam go wpuścić do swojego świata, które było przepełnione czernią. Nie mogłam go zatruć trucizną, którą byłam przepełniona, więc zrobiłam to co wychodziło mi najlepiej. 

Kłamałam.

Nie rozumiałam kim dla siebie byliśmy w tym momencie. W naszym życiu byliśmy wszystkimi możliwymi osobami dla siebie. Byliśmy wrogami, przyjaciółmi, kochankami, a czasem obcymi wobec siebie osobami. Nie wiedziałam kim jestem dla niego teraz, ale wiedziałam, że nie chce go tracić. 

---

hej hej! 

Myślicie, że Ashton wybaczy Victorii jej zachowanie, gdy dowie się prawdy?

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz