Ashton:
Wstałem i gdy podszedłem do szafy nie wybrałem podkoszulka, czy też czarnych jeansów. Dziś wybrałem czarny dopasowany garnitur. Dzisiejszego dnia miała odbyć się rozprawa dotycząca pełnoprawnych praw mojej siostry. Gdy ubierałem się i próbowałem sobie poradzić z krawatem, po całym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwoniącego dzwonka. Podszedłem do drzwi, mijając siostrę, która robiła nam śniadanie. Otworzyłem drzwi na oścież, a moim oczom ukazała się rudowłosa.
-Hej-przywitała się z szerokim uśmiechem.
-Cześć-odparłem i gestem ręki zaprosiłem ją do środka.
Dziewczyna weszła do środka i dopiero teraz przyglądnąłem się jej wyglądowi. Miała na sobie czarną elegancką sukienkę, czarne szpilki i małą torebkę.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytałem podchodząc do lustra w salonie i ponowiłem próbę ubrania krawatu.
-Pomóc?-nasz wzrok skrzyżował się w lustrze, przy czym ja zmarszczyłem brwi- Krawat.
-A tak-pokiwałem głową i obróciłem się w stronę Victorii, która podeszła do mnie delikatnym krokiem. Złapała za krawat i zaczęła go wiązać.
-Wracając do twojego pytania to wybieram się z wami. Nie mam zamiaru pracować z kimś innym niż z panem detektywem- wzrok oderwała od przedmiotu i spojrzała na mnie, a jej kącik ust ponownie się uniósł.
Dlaczego ona zawsze się uśmiecha?
Jeszcze nigdy nie widziałem jej bez tego jej uśmiechu.
-Stresujesz się?-spytała nagle, czym zwróciła moją uwagę.
-Trochę tak. Jestem dobrym opiekunek, ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć w trakcie-odparłem przygryzając wargę ze stresu.
-Gotowe-odparła i odsunęła się. Spojrzałem w lustro i krawat był zawiązany tak, jak powinien.
Pewnie ja bym zrezygnował z krawatu po piątej próbie.
- Cześć, Victoria-do pokoju weszła Lily.
-Cześć, młoda. Ty też idziesz?-podeszła do niej bliżej.
-Tak-odpowiedziała i upiła łyk kawy, którą miała w ręku.
-Dobra to ja lecę i wszyscy spotkamy się już na miejscu-jej słowa mnie zaskoczyły.
-Jacy wszyscy?-zmarszczyłem brwi.
-Chyba zapomniałeś dziś, że masz przyjaciół-spojrzała na mnie, jak na idiotę- Masz Harry'ego, Jamesa i... -zamilkła i było widać po jej twarzy, że zastanawia się, czy to powiedzieć, czy też nie- i mnie- szepnęła ledwo słyszalnie- Do zobaczenia na miejscu- powiedziała już swoim normalnym topem i wyszła bez żadnej mojej odpowiedzi.
Ognista złodziejka:
Weszliśmy całą trójką na odpowiednie piętro i czekaliśmy, aż dojadą do nas Lily i Ashton. Usiedliśmy na ławce, która znajdowała się obok stali, w której miała odbyć się rozprawa.
-Ashton nie może mieć praw do Lily!-krzyknęła jakaś kobieta do drugiej. Obie kobiety zmierzały w naszą stronę.
-Zrobimy wszystko, aby nie dostał-odpowiedziała jej z poważnym wyrazem twarzy, jakby była pewna, że doprowadzi do tego, o czym przed chwilą mówiła.
Nie wytrzymałam i wstałam i podeszłam do kobiety, która przedtem krzyczała.
-Jest pani matką?-zapytałam i założyłam ręce na piersi.
CZYTASZ
Gra pozorów
ChickLit-Udajesz, że to co miało miejsce wczorajszej nocy, nigdy się nie wydarzyło? Znaczyło to coś chociaż dla ciebie?!- uderzył pięścią o stół. -A miało znaczyć?- spojrzałam na niego marszcząc brwi, a on jedynie się zaśmiał gorzko i wyszedł z apartamentu...