20. Nie ufał mi, bo jestem złodziejem

440 14 0
                                    

Ognista złodziejka: 

Dosiadłam się do pana detektywa, który patrzył na mnie pytającym spojrzeniem. 

Nic nie powiedziałam.

Po chwili utrzymywania kontaktu wzrokowego oderwałam wzrok od niego i przeniosłam go na Wieże Eiffla.

-Jesteś teraz zły. Miałeś  już mnie, lecz mi się znów upiekło. Chcę żebyś wiedział, że jak się zemszczę poniosę za wszystko konsekwencje. Będziesz mnie mógł zaprowadzić do samego więzienia jeżeli będziesz tylko chciał, ale bez zemsty się nigdzie nie ruszę- okłamałam teraz jego albo Petera, który już czeka, aż wyruszę z nim w podróż do o koła świata.

-Dlaczego ta zemsta?-spojrzałam na niego, który uważnie skanował moją twarz.

-Nie wiem, czy wiesz, ale urodziłam się dobra-pokręcił głową i lekko uniósł mu się kącik ust ukazując jeden z dołeczków- Po prostu z biegiem lat stałam się taka, jaka jestem. Stałam się zła, a to tylko przez jednego człowieka. Chciałabym wyznaczyć sama sobie ścieżkę - westchnęłam głośno - A co ty tutaj robiłeś sam?-posłałam mu uśmiech. 

-Problem z siostrą-zaczął, lecz mu przerwałam.

-Lily. 17 lat. Blond włosy i niebieskie oczy. Jej ulubiony kolor to fioletowy. Lubi pisać opowiadania i gotować-patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami- Sorka z przyzwyczajenia. Kontynuuj. 

-Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć- uśmiech trochę mi opadł. 

Nie ufał mi, bo jestem złodziejem. 

-Spoko- uśmiechnęłam się sztucznie i chyba to wyczuł, że nie jest spoko.

-Wiesz...-zaczął, lecz przerwałam mu machnięciem ręki wskazałam na horyzont.

-Pięknie tutaj jest-stwierdziłam i rozkoszowałam się w dalszym ciągu widokiem- Te gwiazdy, te światła, szum, wiatr we włosach. Możesz zapomnieć kim jesteś, oderwać się od życia przynajmniej na chwilę. Myślisz jedynie, o tym co jest tu i teraz. Szkoda, że to tylko na moment. 

-Ale jaki wspaniały moment-dodał agent, a ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. 

-Patrz spadająca gwiazda-pokazałam wskazującym palcem i pomyślałam życzenie. 

-O czym pomyślałaś? -spytał. 

-Aby Peter był szczęśliwy. A ty, o czym?-spojrzałam na niego zaciekawiona.

-Abyś wyznaczyła sobie sama ścieżkę- na moich ustach pojawił się uśmiech-Kto to Peter?-zapytał po chwili.

-Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć-uśmiechnęłam się szeroki, co uczynił również.

-Jutro pierwszy dzień naszego duetu-szepnął. 

-No. W końcu to powiedziałeś nie strzelając sobie w głowę przy tym. Mamy progres -zaśmiał się. 

-Będę już szedł-wstał, a ja razem z nim.

-Też będę się już zbierać.

Zeszliśmy schodami, aż doszliśmy do moich drzwi.

-Dobranoc, panie detektywie. 

-Dobranoc, Victorio.

Weszłam głębiej do apartamentu i pierwsze, co to chwyciłam telefon, który po przekroczeniu progu zaczął dzwonić. 

-Kochanie!-wykrzyczał mi Peter do ucha przez, co odsunęłam gwałtownie urządzenie od siebie-Nie uwierzysz -mówił cały podekscytowany.

-Nie drzyj mi się do słuchawki, okej?

Wskoczyłam na łóżku nie racząc zapalić światła w pomieszczeniu. Światło dostawało się do pokoju przez duże okna, a światłami były  Paryskie latarnie, które oświetlały nocne ulice. 

-Laska jestem z tym chłopakiem umówiony-marzenie się spełniło...

-Pewnie mył motor będąc przy tym bez koszulki, a ty znowu kosiłeś trawnik i wjechałeś tym razem w jego krzaki-zaśmiałam się z mojej wyobraźni.

-Skąd wiedziałaś?!-teraz to śmiałam się na cały głos- Ale wracając do randki-powiedział poważnie, czym ja wróciłam do porządku- Co ubrać? 

-Ubierz czarny podkoszulek, czarne jeansy i do tego jeansową kurtkę. 

-Dzięki! A co u naszego pana detektywa? O opowiedz jeszcze o przesłuchaniu- opowiedziałam mu wszystko z dzisiejszego dnia i nocy. 

Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam do krainy morfeusza. 

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz