7 - Koniec udręki i smutne zakonczenie.

287 7 15
                                    

Yaman:

Co ona wyprawia ! Wziąłem kilka chłopaków i jechaliśmy za nią. W pewnym momencie się zatrzymała i ogląda wokół. Czułem ze ona wie co robi jest mądrą kobietą. I nie myliłem się. Ona wróciła na to miejsce obok stało auto tak jak z jej opisu. Czerwony z skórą z tego samego koloru. On tu jest a ona weszła do środka. Utrudniając nam akcje wydałem rozkaz okrążyć cały budynek. I wezwałem kolejne służby na pomoc. Wiedziałem, że ta akcja nie może się zakończyć porażka lub śmiercią musi zakończyć się sukcesem zakończyć się by Seher mogła żyć.

Seher:

Wbił moje ciało w ścianę zbliżył się i pocałował moją szyje.

- Tęskniłem za tobą lecz mogłem cię tam zabić poszłaś na police kretynko.

- Poszłam i oni tu są! - krzyczę.

- Tak ? I myślisz, że się boje tak ?

- Tak!

Wyszarpał mnie do pokoju i otworzył okno po czym poczułam coś zimnego przy skroni. To była broń. Rozglądałam się i widziałam przestraszony wzrok Yaman'a. Patrzył na mnie to na niego.

- Jak chcecie by ona obyła żywa odejdzie stąd wtedy ją puszczę.

Mój wzrok zastygł na Yaman'ie nic innego się nie liczyło stał tam na dole patrząc smutno. Żaden z policjantów się nie ruszył on zaś zabrał broń z mojej skroni a wymierzył do Yaman'a. Przeraziłam się:

- Przestań on nie jest niczemu winny.

- Dlaczego ? Widziałem was jak chodziliście sobie wszędzie razem.

- To detektyw on mnie broni to jego praca nie rozumiesz ?!

- To niech przestanie pies ogrodnika.

- Ty przestań skrzywdziłeś mnie i jeszcze masz jakiś problem?! - krzyczę na niego próbując się wyrwać.

Szarpałam się a to był błąd nagle pistolet wystrzelił spojrzałam na Yaman'a. Który upadł na kolana trzymając się w okolicach serca.

- Niee !!! Coś ty zrobił - wyrwałam się z jego obiec.

Biegłam przed siebie prosto do drzwi następnie na zewnątrz. Podbiegłam do Yaman'a już leżącego.

- Yaman, Yaman !! Przepraszam ! To przeze mnie ! To moja wina - krzyczę.

- To nie twoja wina przecież to nie ty strzeliłaś - mówi ze spokojem.

- To moja wina bo tu przyszłam w efekcie wy za mną przepraszam słyszysz...

- Cieszę się, że ci pomogłem... patrz moi ludzie go już mają - mówi pokazując palcem w stronę policjantów co prowadzą tego gnoja wracam wzrokiem do Yaman który uśmiecha się słabo - Widzisz obiecałem, że cię wysłucham i ci pomogę nie smuć się - mówi i ściera z moich policzków łzy - Wszystko już jest dobrze... - mówi i zamyka oczy.

- Nie nie nie !!! Patrz na mnie patrz !! Nie zamykaj oczu proszę cię !! Nie zamyka ich patrz na mnie - krzyczę trzymając w dłoniach jego głowę.

Lecz on już nie odpowiedział nie otworzył już oczu.. to moja wina zaczynam płakać jeszcze bardziej przytulając jego ciało do siebie. Tak nie może być to tak się skończyć nie może. Nagle przyjechała karetka zabrali go mówiąc coś czego nie zrozumiałam przez płacz. Mnie zabrali policjanci na komisariat. To moja wina to moja wina powtarzałam w kółko sama do siebie. Siedziałam na komisariacie i opowiadałam wszystko po kolei co sprawiło, że już byłam tym wszystkim wykończona. W głowie był tylko Yaman chciałam by przeżył by żył. Był jedynym człowiekiem który mi uwierzył jedynym który mi pomógł. Nie może tak odejść ja tego nie chce...

Uwierzcie mi Seher & Yaman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz