Rozdział 11

148 3 0
                                    

BILLIE

Siedziałam w taksówce, która wiozła mnie do centrum Londynu. Mimo że nie mogłam narzekać na tutejszą komunikację miejską i korzystałam z niej zawsze, zwłaszcza, że wychodziło taniej, to tamtego dnia czułam się wyjątkowo ładnie i, choć może to głupie, bałam się, że w autobusie się ubrudzę, spocę i nie wiadomo co jeszcze.

Miałam na sobie świetnie skrojony kombinezon, który kupiłam podczas ostatniego rajdu po sklepach, moją najnowszą, ukochaną torebkę Prady, którą dostałam na urodziny, oraz pasujące do zestawu buty na obcasie. Nie byłam żadną celebrytką, aby stroić się jak na czerwony dywan, absolutnie nie zamierzałam też dorównywać outfitem modelkom z wybiegu, ale czułam, że na takiej imprezie jak pokaz mody powinnam przynajmniej wyglądać... modnie.

Pokaz odbywał się w przepięknej, zabytkowej sali bankietowej zaraz nad brzegiem Tamizy, dosłownie trzy kroki od Trafalgar Square. Organizatorzy musieli wyłożyć kupę pieniędzy na wynajęcie tego miejsca, bo z tego co słyszałam, odbywały się tam przyjęcia tylko z najwyższej półki, no ale w końcu chodziło o Victorię Beckham.

Na miejscu musiałam być już o czwartej, przynajmniej tak zasugerowała mi Lauren mówiąc, że najgorsze, co mogę zrobić, to pojawić się na pokazie w ostatniej chwili. Czekała na mnie pod wejściem, wśród tłumu ludzi, którzy powoli wlewali się do środka. Wyglądała świetnie, zresztą jak zawsze. Widać było, że moda to jej działka i ma do niej niesamowitego nosa.

— Witaj, ślicznie wyglądasz. — Uścisnęła mnie lekko i pocałowała w policzek, a ja podziękowałam jej za komplement. — Gotowa na wieczór pełen wrażeń?

— Gotowa jak nigdy.

Ustawiłyśmy się w kolejce do drzwi i po parunastu minutach czekania, bramkarze poprosili o nasze nazwiska. Po znalezieniu ich na swoich listach, otrzymałyśmy przepustki, które zawiesiłyśmy na szyi i wreszcie mogłyśmy wejść do środka.

Wnętrze sali widziałam jedynie na zdjęciach, ale na żywo wszystko robiło o wiele większe wrażenie. Boczne balkony podtrzymywane były stylowymi kolumnami, wysoki sufit zdobiły przepiękne freski, niczym te autorstwa Michała Anioła, a zaraz nad stojącym w centralnym miejscu wybiegiem, zwisały kryształowe żyrandole.

— Wow. — To jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić.

— Zareagowałam tak samo, gdy weszłam tu pierwszy raz — powiedziała ze śmiechem Lauren. — Byłam tu kiedyś na jednej gali. Zaliczyłam wtedy niezłą gafę, bo myślałam, że te freski na suficie to Michał Anioł.

— A nie są?

— To Rubens.

Gdy skończyłam zachwycanie się zjawiskowym wnętrzem, w końcu skupiłam się na tym, co najważniejsze – tym, co działo się na sali. W oczy oczywiście rzucał się minimalistyczny wybieg, który zbudowany był z odbijającego światło materiału przypominającego lustro. Wokół niego stały rzędy krzeseł. Na niektórych z nich siedzieli już ludzie, reszta kręciła się po sali, popijała napoje albo obserwowała wejście, gdzie co jakiś czas pojawiał się jakiś gość VIP. Ja i Lauren wzięłyśmy po szklance wody. W pomieszczeniu było przeraźliwie gorąco i łyk zimnego napoju zdecydowanie mi się przydał.

Zaczęłyśmy spacer po sali. Lauren co chwilę witała się z kimś znajomym i przy okazji przedstawiała mnie. W ciągu trzydziestu minut zdążyłam poznać redaktorkę brytyjskiego Elle, jednego z szefów agencji modelek Elite i właścicielkę butiku w Harrodsie. Nawet nie zliczę, ile znanych twarzy minęłam podczas tej przechadzki; ludzi, których kojarzyłam z telewizji czy z pierwszych stron gazet. W pierwszym rzędzie siedział cholerny David Beckham z synami. Przypomniałam sobie, że Rea żartobliwie prosiła mnie o jego autograf, ale nawet gdyby prosiła mnie szczerze, nigdy nie odważyłabym się do niego podejść.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz