Rozdział 41

88 3 0
                                    

JACQUES

Na ten dzień nie miałem zaplanowanych żadnych większych wyjść ani wywiadów, poza jednym. Pewien dziennikarz piszący dla znanego magazynu muzycznego poprosił mnie o krótką rozmowę, więc spotkałem się z nim z samego rana w hotelu Ritz. Wypiłem filiżankę kawy, odpowiedziałem na kilka sztampowych pytań i to tyle. Nie oznaczało to jednak przerwy od pracy. Resztę dnia zamierzałem przeznaczyć na załatwienie pewnej sprawy, bardziej prywatnej, choć nadal związanej z moją karierą. I przede wszystkim szalenie ważnej.

Henry wiózł mnie i Bruce'a do siedziby wytwórni. Czekała mnie długa i męcząca rozmowa i im bliżej celu się znajdowaliśmy, tym mój stres narastał. Wiedziałem, że to, co ujrzy światło dzienne podczas tej rozmowy, zdenerwuje Cloutiera i trochę się tego obawiałem. Miałem już wprawdzie do czynienia z Cloutierem, któremu para buchała z uszu, ale teraz wyjątkowo nie miałem ochoty w tym uczestniczyć. Najlepiej zwinąłbym się w kokon albo wbił głowę w piach niczym struś, ale sprawy zabrnęły tak daleko, że nie mogłem dłużej tego przeciągać.

Ostatnie miesiące były szczerze wyczerpujące. Marzyła mi się ucieczka gdzieś daleko stąd i spędzenie paru samotnych dni w ciszy i spokoju. Bez Cloutiera, bez Arielle, bez Bruce'a. Nie miałem jednak pojęcia, kiedy znajdę czas na taki odpoczynek. Chyba dopiero pod koniec roku. Już od dawna myślałem nad wyjazdem w góry, może by tak więc spędzić Sylwestra w Alpach? Zdecydowanie musiałem się nad tym poważnie zastanowić.

W kieszeni moich dżinsów zawibrowała komórka. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem, że to Billie. W takim momencie wiadomość od niej była zbawieniem. Wziąłem się więc za czytanie, ale wtedy ponownie spochmurniałem. Jej słowa nie były tak wesołe, jakbym tego oczekiwał.

Billie: Czemu mi nie powiedziałeś, że będziesz brał udział w kampanii marki Blacktide?

— Co...?

— Co tam gadasz pod nosem? — zapytał Bruce, który do tej pory zajęty był omawianiem z Henrym jakiegoś meczu.

Od razu pokazałem mu wiadomość. Tak zmarszczył czoło, kiedy ją czytał, że chyba urosły mu dwie nowe zmarszczki.

— Skąd ona o tym wie?

— Też chciałbym to wiedzieć. Mówiłeś o tym komuś?

— Żartujesz? — rzucił z oburzeniem. — Omawiałem to tylko z tobą.

Jacques: A skąd ty o tym wiesz?

Billie: Mam znajomości ;)

Billie: A dokładniej to znam Kimberly May, która postanowiła mi się pochwalić, że będzie razem z tobą na kilku plakatach.

Zatkało mnie. Ostatnie czego chciałem, to Kimberly roznosząca plotki. I to jeszcze tak drastycznie odbiegające od prawdy. Mogłem jednak się tego po niej spodziewać; dziewczyna wyglądała na taką, która lubi być w centrum uwagi.

— Kimberly May jej powiedziała.

— Co? To ona i Billie się znają? — zapytał Bruce, a ja potwierdziłem. Bruce parsknął pod nosem. — Teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego tak bardzo nie chcesz z nią współpracować.

— Bruce, w tym momencie to nie ma znaczenia. Ona nie może rozgadywać takich rzeczy na lewo i prawo. Przecież to kłamstwo. Napisałeś ludziom z Blacktide, że nie jestem zainteresowany, prawda?

— Napisałem, że jeszcze się zastanowisz.

— Żartujesz sobie? Mówiłem, że nie chcę brać udziału w tej kampanii. Czy to takie trudne do zrozumienia? Bardzo cię proszę, żebyś nie działał za moimi plecami. Ostatnio sam miałeś do mnie pretensje, że ukrywam przed tobą ważne sprawy, więc nie bądź teraz hipokrytą.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz