BILLIE
Ten dzień zaczął się dobrze. Wstałam wypoczęta, zjadłam smaczne śniadanie i jechałam do pracy w dobrym humorze. Jedyne, czym trochę się przejmowałam, to zbliżająca się wielkimi krokami wizyta u ginekologa. Wmawiałam sobie, że spóźniony okres na pewno był wynikiem stresu, ale i tak moją głowę nawiedzały czarne myśli. Może dolegało mi coś poważnego? Dawno się nie badałam i mogłam przeoczyć kilka symptomów. A co jeśli to nowotwór? W końcu biorąc pod uwagę chorobę mamy, teoretycznie byłam w grupie ryzyka.
Nie chciałam myśleć w ten sposób i martwić się na zapas, przy okazji psując sobie dobry nastrój. Włożyłam więc do uszu słuchawki i włączyłam muzykę, aby zagłuszyć wszelkie zmartwienia. Jednocześnie wertowałam Instagrama w poszukiwaniu nowych, ciekawych postów. Nie natknęłam się na nic ciekawego, dlatego wkrótce weszłam na profil Jacques'a. Patrzenie na jego twarz zawsze poprawiało mi humor.
Niestety tamtego dnia wejście na jego profil okazało się błędem.
Kliknęłam w jego najnowszy post i zerknęłam kątem oka w pierwsze komentarze. W oczy rzuciło mi się jedno, powtarzające się słowo: Kimberly. Zjechałam niżej i okazało się, że takich komentarzy jest więcej. Wszystkie wspominające Kimberly May i wszystkie po francusku, dlatego nie rozumiałam kontekstu. Kontekst stał się jasny, gdy w końcu natknęłam się na komentarz napisany po angielsku.
Czy Jacques i Kimberly naprawdę się spotykają?! Błagam, niech ktoś to potwierdzi, bo z tych nerwów aż boli mnie brzuch!!!
Już raz to przeżyłam – plotki o Jacques'u i Kimberly. Dobrze pamiętałam wydanie Morning Gossip, w którym dziennikarze dyskutowali o ich potencjalnym romansie. Wtedy nie wzięłam sobie tego aż tak do serca i potraktowałam to jak zwykłe żarciki. Teraz jednak zaniepokoiło mnie to. Zbyt dużo ludzi o tym pisało, więc coś musiało być na rzeczy.
Drżącymi palcami wpisałam w wyszukiwarkę: „Jacques Chardin Kimberly May". Na głównej stronie wyskoczyła masa artykułów, niektóre sprzed dwóch godzin, niektóre sprzed dwudziestu minut. Sprawa więc musiała być świeża. Kliknęłam w artykuł, którego nagłówek brzmiał: „Kimberly May i Jacques Chardin parą? Znana blogerka nakryta na wymienianiu czułości z francuskim piosenkarzem".
Krew uderzyła mi do głowy. To brzmiało jak coś znacznie większego, niż zwykłe plotki w porannej telewizji. Nakryci na wymienianiu czułości? Czy zaraz miałam przeczytać coś, co wywróci mój świat do góry nogami?
Pierwsze co zobaczyłam po kliknięciu w artykuł to zdjęcie. Zdjęcie, na którym przytulałam się do Jacques'a pod domem Jaspera. Oraz komentarz, który głosił, że na ów zdjęciu znajduje się Jacques Chardin i Kimberly May. Śniadanie podeszło mi do gardła. Jacques obiecywał, że ta fotka nigdy nie opuści stron fanowskich, że ludzie szybko znudzą się tematem i przestaną spekulować. Choć to nie jego wina, byłam na niego wściekła, że się mylił.
Byłam tak oburzona treścią artykułu, że prawie przegapiłabym swoją stację. W ostatniej chwili wyskoczyłam z pociągu, po czym usiadłam na wolnej ławce, aby dokończyć czytanie i przy okazji okiełznać nerwy. To było o wiele gorsze niż gadanina prezenterów z Morning Gossip. To nie były zwykłe plotki. Artykuł sugerował, że jakiś tajemniczy informator potwierdził, że Kimberly i Jacques są razem, a to tylko sprawiało, że informacja wydawała się bardziej wiarygodna.
Boże, to jakiś koszmar.
Do redakcji szłam szybkim, drżącym krokiem, po drodze wpadając na kilka osób, których nawet za to nie przeprosiłam. Byłam jakby w transie. Załamana i wściekła jednocześnie. Kimberly May to ostatnia osoba, której imię chciałabym widzieć obok Jacques'a. I to w artykule sugerującym ich romans. Kto, to cholery, wpadł na tak absurdalny pomysł? Kim był ten tajny informator? Kimś, kto chciał zarobić kilka stówek za sprzedanie chwytliwej historyjki mediom? Hejterem, który chciał namieszać? A może wymysłem autora artykułu, który miał podnieść wiarygodność tekstu?
CZYTASZ
Kawa w południe ✔
RomanceOn jest sławnym piosenkarzem. Ona nie ma o tym pojęcia. Znajomość Billie i Jacques'a zaczęła się w sposób banalny - ona wylała na niego kawę, a wtedy on zauroczył się od pierwszego wejrzenia, zresztą z wzajemnością. Mimo dzielącej ich odległości, ob...