Rozdział 57

85 4 0
                                    

JACQUES

Siedziałem na łóżku i przyglądałem się statuetkom stojącym na komodzie przede mną. Jedna z nich lśniła najmocniej i jeszcze nie zdążyła się pokryć warstwą kurzu. Nagroda dla najlepszego artysty roku, druga taka w mojej karierze. Skłamałbym mówiąc, że się tego nie spodziewałem. Trzeba przyznać, że ci wszyscy muzycy, którzy wychodzą na scenę, aby odebrać statuetkę, są świetnymi aktorami. Łapią się za pierś, robią zszokowane miny i nawet niektórym udaje się uronić łzę. To nie tak, że wszyscy udają, absolutnie nie. Ja też byłem szczerze zaskoczony i wniebowzięty, gdy zgarnąłem swoją pierwszą dużą nagrodę za najlepszy debiut roku. Z czasem jednak robi to na tobie coraz mniejsze wrażenie. Jeśli twój album świetnie się sprzedał, widnieje na szczytach list przebojów, a rozgłośnie radiowe grają cię co pięć minut, spodziewasz się kilku nagród pod koniec roku. To normalna kolej rzeczy. Chyba że masz na pieńku z kimś wysoko postawionym w branży, wtedy możesz zapomnieć o powiększeniu swojej kolekcji złotych statuetek. To jedna z konsekwencji bycia na tej mistycznej, czarnej liście, w której istnienie nie wszyscy wierzą, ale która jest prawdziwa jak to tylko możliwe.

Choć spodziewałem się tej nagrody, nie oznaczało to, że się nie cieszyłem. Ta nagroda miała być wyjątkowa. Miałem odebrać ją na oczach Billie. Wiedziałem, że będzie to dla niej spore wydarzenie. Wierzyła we mnie i mocno trzymała kciuki. Tę nagrodę dedykowałem właśnie jej. Mimo że materiał na Unfamiliar był w większości gotowy, gdy ją poznałem, to ten album zawsze będę kojarzyć sobie z nią. Gdyby nie Billie, nie napisałbym Coffee, jednej z moich ukochanych piosenek. Gdybym tylko mógł, podziękowałbym jej ze środka sceny za to, że przy niej poczułem inspirację, której nie czułem już dawno. Tymczasem skończyło się na tym, że zaschło mi w gardle, bo wiedziałem, że Billie siedzi gdzieś na widowni i zamiast się cieszyć, jest mną zawiedziona.

Odczuwałem tak straszne wyrzuty sumienia po wszystkim, co działo się w weekend. Zdawałem sobie sprawę, że to ja byłem za to odpowiedzialny. Po miesiącach ukrywania prawdy, w końcu musiałem wypić piwo, które sobie nawarzyłem. Wyglądało na to, że Billie mi wybaczyła i nie miała pretensji, że coś przed nią zataiłem, ale i tak się bałem, że trochę straciła do mnie zaufanie. To już nie pierwszy raz, gdy przemilczałem jakiś temat. Kochałem ją na zabój i uważałem za kobietę swojego życia, ale nawet to nie sprawiło, że postanowiłem w pełni się przed nią otworzyć. Powiedzmy sobie szczerze – lata spędzone w showbizensie zepsuły mnie od środka. Wszystkie nakazy i zakazy, ograniczenia, umowy, kontrakty, układy, ustawki... Najwidoczniej podświadomie miałem problemy z zaufaniem. Podświadomie obawiałem się, że każdy wokół mnie chce mnie skrzywdzić i wykorzystać. Ale koniec z tym. Nie mogłem tak dłużej funkcjonować. Postanowiłem więc zacząć listę swoich postanowień noworocznych od obietnicy, że już zawsze będę szczery z Billie, ponieważ zasługiwała na to jak nikt inny.

Początkowo pragnąłem ukarać Beatrice za to, co zrobiła. Stanąć z nią twarzą w twarz i patrząc jej w oczy powiedzieć, jak bardzo brzydzę się jej osobą. Zdałem sobie jednak sprawę, że nie ma to żadnego sensu i tylko niepotrzebnie popsułbym sobie nerwy. Po pierwsze na Beatrice nie robiło to żadnego wrażenia. A po drugie nie doszłoby do tego, gdybym od początku był z Billie szczery, więc hipokryzją byłoby obwinianie o cokolwiek Beatrice. Wystarczyło, żebym powiedział Billie, że mam siostrę, a wtedy słowa Beatrice nie zrobiłyby na Billie najmniejszego wrażenia. Powinienem był o tym pomyśleć, gdy Beatrice dała mi do zrozumienia, że ma na mnie haka. Tak przejąłem się wtedy swoją reputacją, o którą zawsze kazano mi dbać, że skupiłem się tylko na tym, by Leo przygotował komunikaty prasowe w razie przecieku. Nie pomyślałem jednak, że Beatrice może wykorzystać te informacje w zupełnie inny sposób, na przykład wywołując kłótnię między mną a Billie. Byłem ślepy, głupi i naiwny. Chwała Bogu za Billie; za jej wielkie serce oraz wyrozumiałość. Za jej umiejętność wybaczania. Choć nadal uważałem, że trochę przesadziła z reakcją i przede wszystkim zachowała się niedojrzale uciekając w alkohol, to nawet nie mogło się to równać z tym, jak niedojrzale zachowywałem się ja.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz