Rozdział 29

98 4 0
                                    

BILLIE

— Jak minął wieczór? I noc? I poranek? — Cwaniacki, sugestywny uśmieszek Lauren nie pozostawiał złudzeń, że domyśla się gdzie i z kim byłam. — Dobrze się bawiłaś?

— Wyśmienicie — odparłam uśmiechając się w ten sam sposób.

— Widać. Światło bije od ciebie na kilometr.

— Serio? — Zerknęłam w swoje lustrzane odbicie. Jedyne, co ujrzałam, to bladą twarz i delikatne sińce pod oczami. — Bo jestem średnio wyspana.

— Jedno drugiego nie wyklucza. — Szturchnęła mnie zadziornie w ramię. — Ale w takim razie zdrzemnij się trochę, żebyś była gotowa na wieczór.

— A co jest dziś wieczorem? — zapytałam z obawą, że o czymś zapomniałam. Byłam pewna, że zaliczyłam już wszystkie swoje pokazy.

— Idę na pokaz Miu Miu i istnieje duża szansa, że uda mi się wkręcić na spotkanie z dyrektorką kreatywną. Chciałabym, abyś mi towarzyszyła.

— Uhm... Muszę?

— Nie, nic nie musisz. Ale to świetna okazja i szkoda z niej nie skorzystać.

Przed wyjazdem do Paryża zastanawiałam się, co zrobię, jeśli będę musiała wybierać między spotkaniem z Jakiem a świetnym pokazem. I właśnie teraz, w tym momencie, kiedy miałam taki wybór, dobrze wiedziałam, na co chcę postawić.

— Tylko, że mam już plany na dziś. Właściwie to zamierzam spędzić kolejną noc poza hotelem.

Lauren oparła ręce na biodrach. Nie musiała nic mówić, bo jej wzrok wyrażał wszystko. Coś w rodzaju: „nie jestem zła, tylko rozczarowana".

— Przecież to nie tak, że przez cały wyjazd się obijałam. Zaliczyłam sześć pokazów, mam górę notatek, zdjęć i materiału na kilka niezłych artykułów. Chyba mogę teraz trochę wyluzować, co?

— Masz szczęście, że nie jestem Stevie i nie zrobię z tego powodu afery. — Pokręciła głową, a jej usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. — Bo pewnie nie spodobałoby się jej, że nie sypiasz w opłaconym z góry pokoju.

— To tylko dwie noce. Chcę korzystać, dopóki tu jestem i...

— No już, nie tłumacz się. — Klepnęła mnie po ramieniu. — Idź, gdziekolwiek chcesz iść i baw się dobrze.

Kiedy Lauren wyszła z hotelu, ja położyłam się na łóżku z zamiarem drzemki. Niestety sen nie nadchodził. Miałam w głowie istną gonitwę myśli, która uniemożliwiała mi odpoczynek. Najpierw przed oczyma pojawiały mi się sceny, kiedy leżałam z Jakiem w jego aksamitnej, czerwonej pościeli, a potem widziałam Bruce'a, który każe podpisywać mi NDA. Potem wspominałam te motylki w brzuchu, kiedy Jacques oficjalnie potwierdził, że jestem jego dziewczyną, a potem... przypominałam sobie treść umowy. Strona Przyjmująca zobowiązuje się, że wszystkie informacje poufne dotyczące Strony Przekazującej nie zostaną przez nią udostępnione publicznie... Strona Przyjmująca zobowiązuje się do zachowania informacji poufnych na czas nieokreślony... Strona Przyjmująca zobowiązana jest do zapłaty kary umownej w wysokości pięćdziesięciu tysięcy euro...

Ale w tym momencie, kiedy mój podpis znajdował się już na umowie, dalsze myślenie nie miało żadnego sensu. Stało się. Nieważne, czy zrobiłam dobrze, czy zrobiłam źle. Ważne, że dzięki temu dokumentowi, mogłam być z mężczyzną, którego pragnęłam. To i tak tylko formalność. Zwykła formalność. Z umową czy nie, znałam zasady i wiedziałam, że zasadą główną jest dyskrecja. Przynajmniej teraz. Przynajmniej do wiosny, tak jak twierdził Jacques... To tylko cztery miesiące, może pięć. Góra pół roku.... Szlag. Dam radę, prawda? Musiałam dać.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz