Rozdział 13

120 4 0
                                    

JACQUES

— Co to znaczy, że nie podpisała? — Wściekły Bruce chodził po pokoju i prawie wyrywał sobie włosy z głowy. Spodziewałam się takiej reakcji, więc do śniadania wypiłem herbatę ziołową, aby profilaktycznie uspokoić nerwy. Może to tylko placebo, ale trochę pomogło, bo byłem absolutnie spokojny. — Trzeba było ją do tego zmusić! Przecież ona teraz będzie łazić po ludziach i wszystko rozpowiadać. W końcu z jakiegoś powodu nie chciała tego zrobić.

— Nie podpisała, ponieważ nie dałem jej niczego do podpisania.

— Żartujesz sobie, tak? — Kiedy myślałem, że to niemożliwe, twarz Bruce'a jeszcze bardziej poczerwieniała. — Czy ty nie uczysz się niczego na błędach? Jesteś aż tak naiwny?

— Ufam jej i nie będę podtykać jej pod nos żadnych formalnych świstków. Byłoby mi nawet wstyd ją o to prosić. Prawdziwa relacja między ludźmi to nie jakaś prawna umowa.

— Może i jej ufasz, ale ja też zaufałem tobie. Uwierzyłem, że jesteś rozsądny i odpowiedzialny. Obiecałem ci, że utrzymam twoje randkowanie w tajemnicy, że ci to umożliwię. Robiłem za szofera, zorganizowałem dokumenty, a ty miałeś załatwić resztę. Ale jeśli teraz na światło dzienne wyjdą rzeczy, które wyjść nie mogą, bo tobie się odwidziało, to polecą głowy. Zarówno twoja jak i moja. Kurwa, mogłem sam z nią porozmawiać, zamiast zostawiać to tobie.

Klasyczny atak furii Bruce'a powoli słabnął. Pozwoliłem mu trochę pokrzyczeć, okrążyć pokój parę razy i czekałam, aż wreszcie obok mnie usiądzie i będziemy mogli normalnie ze sobą porozmawiać.

— Dobra, co jej powiedziałeś? — zapytał rzeczowo, gdy wreszcie usiadł w fotelu. — Wie o Arielle? O Veronique?

— Nie wie.

— Tyle dobrego. Ale zdajesz sobie sprawę, że to kwestia czasu, aż się dowie? Nie uwierzę, że powstrzymasz ją od zrobienia małego researchu.

— Dopóki nie wie, na czyj temat robić ten research, to mogę być spokojny. Nawet mimo tego, że jest bystrą dziennikarką.

— Zaraz, zaraz. — Bruce zmarszczył czoło w ten swój groźny sposób. Zaczerpnąłem oddechu, aby przygotować się na drugą falę złości. — Po pierwsze, jak to nie wie, na czyj temat robić research? I po drugie, czy dobrze zrozumiałem, że ona jest cholerną dziennikarką?

— Billie nadal nie ma pojęcia, kim jestem. Jakoś... nie było okazji.

— Nie było okazji — powtórzył po mnie sarkastycznym tonem. — Wczoraj była okazja, podobno siedziała tu aż do północy. Ale rozumiem, że mieliście ważniejsze sprawy.

— Do niczego nie doszło, zresztą i tak nie mam zamiaru ci się spowiadać.

— A ja nie chcę o tym słuchać. Istnieje ważniejsza kwestia do obgadania. — Bruce złożył dłonie i zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. — Dziennikarka? Czy czasami nie mówiłeś, że to... studentka?

— Widzisz, właśnie dlatego ci nie powiedziałem. — Wbiłem w niego stanowczy wzrok i teraz prowadziliśmy bitwę na spojrzenia. — Masz paranoję na ten temat. To tylko jej zawód. To nie jest druga Beatrice, Bruce. Nie ma zamiaru sprzedać historii mojego życia mediom. Ona obraca się w świecie mody i makijażu, nie muzyki. Jeśli ogląda coś w internecie, to są to recenzje kosmetyków, a nie francuskie teledyski. Powiem jej wszystko, ale w swoim czasie. Wiem, co robię.

— Zachowujesz się jak jakiś dzieciak. Ja już nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać.

— To nie rozmawiaj. Wiesz wszystko, co powinieneś na ten czas wiedzieć. A teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym się przebrać i spakować, bo niedługo musimy jechać na lotnisko.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz