Rozdział 55

134 3 0
                                    

BILLIE

Przed głównym wejściem do klubu Palm Beach stała kolejka ludzi, która ciągnęła się przez cały parking aż do ulicy. Obawiałam się, że spędzimy pół nocy, zanim uda nam się dostać do środka, ale chyba po raz kolejny zapomniałam, z kim tu przyjechałam. Bycie gwiazdą wiąże się z różnymi przywilejami. Na przykład z takim, że można wejść do klubu drzwiami dla personelu, a stojący obok ochroniarz nawet nie zadaje pytań.

Przeciskałyśmy się przez tłum bawiących się w najlepsze imprezowiczów. Muzyka dudniła tak głośno, że aż trząsł mi się żołądek. Po drodze Arielle witała się z różnymi ludźmi, z jednymi bardziej, a z drugimi mniej czule, nie wdając się z nikim w dłuższą pogawędkę. Kiedy dotarłyśmy do strefy, gdzie znajdowały się kanapy, Arielle zatrzymała przechodzącego obok kelnera i z jego tacy chwyciła dwa shoty. Trudno stwierdzić, w jakim były kolorze z powodu intensywnych neonów, które rozświetlały wnętrze na różowo i niebiesko.

— No to za dobrą zabawę — powiedziała Arielle, wręczając mi kieliszek.

— Dzięki, ale raczej nie powinnam pić.

— Niby czemu?

— Uhm...

Cholera.

— Boję się, że rozboli mnie głowa. Naprawdę nie czuję się najlepiej.

— Ugh. Nie denerwuj mnie, tylko pij. Obiecałaś, że się rozkręcisz.

Arielle nie odpuszczała. Wbijała we mnie intensywne spojrzenie i wiedziałam, że będzie truć mi tyłek, dopóki się z nią nie napiję. I co miałam jej powiedzieć? Że wolę unikać alkoholu, bo obawiam się, że mogę być w ciąży? To absolutnie nie wchodziło w grę.

Arielle, która wyraźnie traciła cierpliwość, przechyliła kieliszek i wypiła jego zawartość. Następnie zaczepiła kelnera i wzięła kolejny. Rozejrzałam się po wnętrzu, sama nie wiem po co. Chyba szukając ratunku. Może gdyby nagle pojawił się Jacques, miałabym dobrą wymówkę, żeby podziękować za drinka?

Od wysokiej temperatury i intensywnych basów, serce biło mi coraz mocniej a oddech przyspieszał. Stresowałam się i nic nie wskazywało na to, żeby ten stres miał szybko minąć. Jeżeli zaraz nie wydarzy się jakiś cud, ten wieczór będę musiała uznać za najmniej udany wieczór mojego życia. Nie chciałam tak wspominać swojej pierwszej wizyty w Cannes. Przecież to miało wyglądać zupełnie inaczej.

Chrzanić to. W końcu przyszłam tu, żeby się dobrze bawić. Przyłożyłam kieliszek do ust i wypiłam wszystko naraz, co spotkało się z aplauzem ze strony Arielle. Następnie zaciągnęłam ją w stronę baru, gdzie można było dostać więcej shotów. Wypiłam dwa kolejne. A potem jeszcze jednego. Chciałam się jak najszybciej wstawić i zapomnieć o wszystkim, co zatruwało mój umysł.

Po dwudziestu minutach w głowie słyszałam już tylko muzykę, a w żyłach czułam dodający mi energii alkohol. Razem z Arielle stałyśmy się królowymi parkietu. Ruszałyśmy biodrami, skakałyśmy i krzyczałyśmy na całe gardło, gdy didżej zachęcał wszystkich do zabawy. Trzymając się za ręce i głośno śmiejąc, kręciłyśmy się w kółko. Obie włączyłyśmy piąty bieg i zapomniałyśmy o hamulcach. Nie czułam zmęczenia, dopóki muzyka nie zwolniła. Zrobiłam przerwę na zaczerpnięcie oddechu i wypicie kolejnego shota. Ariella tańczyła z zamkniętymi oczami i rękoma uniesionymi nad głową. Musiałam przyznać, że naprawdę świetnie się ruszała. Każdy jej mięsień poddawał się muzyce, reagował na każdy bit. Nagle zapragnęłam zobaczyć ją na dużej scenie, tańczącą jakąś skomplikowaną choreografię. Podobno na koncertach zawsze dawała z siebie wszystko i potrafiła zrobić niezłe show.

Wolniejsza muzyka w klimatach r'n'b zachęcała wszystkich do bardziej sensualnego tańca, zwłaszcza w parach. Wkrótce i wokół nas zaczęła kręcić się grupka mężczyzn poszukujących partnerki. Jeden z nich podszedł do Arielle, która od razu pozwoliła, by złapał ją za biodra. Niedługo później sama zaczęłam z kimś tańczyć. Niewysoki blondyn z krótkim zarostem wyglądał dziwnie znajomo. Chyba widziałam go dziś na gali. Odbierał statuetkę albo występował; nie mogłam sobie przypomnieć. W każdym razie dobrze się ruszał i szybko znaleźliśmy wspólny rytm.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz