Rozdział 40

105 3 0
                                    

BILLIE

Do niewielkiej kawiarni położonej w samym sercu Soho dotarłam nieco spóźniona, bo źle wykalkulowałam czas i straciłam parę minut na przesiadkach. Grace siedziała już na miejscu. Przeprosiłam ją, że musiała tyle czekać i mimo że nie wyglądała na wkurzoną, obiecałam, że zapłacę za kawę.

— Ale następnym razem to ja stawiam — rzuciła ze śmiechem.

Cieszyłam się, że w końcu udało nam się umówić. Spotkanie to miało oczywiście mieć charakter profesjonalny, ale wiedziałam, że nie będzie to kolejny nudny wywiad ze sztampowymi pytaniami. Grace była inteligentną, otwartą osobą z ciekawą historią, która zna się na rzeczy i dobrze wie, co chce w życiu osiągnąć. Rozmowa z kimś takim to sama przyjemność. A to, że powstanie z tego świetny artykuł na kilka stron, to miły bonus.

Już po trzydziestu minutach naszej pogawędki zdążyłam zapomnieć, że przyszłam tu przeprowadzić wywiad. Czułam się bardziej jak podczas towarzyskiego spotkania z kimś, z kim znam się od lat. Grace i ja złapałyśmy świetny kontakt już w Paryżu, ale teraz tylko się w tym upewniłam. Ani przez moment nie brakowało nam tematów do rozmowy, żartowałyśmy i śmiałyśmy się. Chyba mogłam śmiało zaryzykować stwierdzeniem, że właśnie znalazłam nową, potencjalną kumpelę. Powinnam podziękować Jacques'owi, że mnie z nią zapoznał.

Grace zdradziła mi parę szczegółów dotyczących kolekcji, nad którą aktualnie pracowała. Opowiedziała o inspiracjach, pomysłach i obiecała, że przyśle mi kilka ciekawych zdjęć, które będę mogła dołączyć do artykułu. Omawiałyśmy właśnie wszystkie technikalia, kiedy zadzwonił mój telefon.

— Przepraszam, zapomniałam wyciszyć.

Wyjęłam z torebki komórkę, żeby wyłączyć dźwięk i zobaczyłam, że dostałam nową wiadomość od Kimberly May. Wprawdzie wymieniłam się z nią numerami, bo nalegała, ale chyba nie spodziewałam się, że kiedykolwiek się odezwie.

Kimberly: Hej! Kręcę się dzisiaj po mieście i będę w okolicach Kensington. Chętnie wyskoczyłabym później na lunch, może dotrzymasz mi towarzystwa? ;*

— Jeżeli to coś ważnego, to nie krępuj się — zapewniła mnie Grace.

— Nic ważnego, ale tylko odpiszę, okej?

— Spokojnie. Załatw swoje sprawy, a ja w tym czasie skoczę do łazienki.

Billie: Jestem aktualnie na ważnym spotkaniu :(. Może kiedy indziej?

Kimberly: Ja też zaraz mam spotkanie, ale za jakąś godzinkę powinnam być już wolna. Naprawdę się nie wyrobisz? Być może będę miała dla ciebie parę świeżych ploteczek ze świata beauty ;)

Billie: Hmm, świeże ploteczki, kusisz, kusisz.

Kimberly: Na pewno nie pożałujesz ;). To co, za godzinę pod YouS?

Billie: Niestety, ale jestem w zupełnie innej części miasta i naprawdę nie wiem, o której będę wolna :(

Kimberly: A gdzie dokładnie cię wywiało?

— Wiesz, że siedzimy tu już dwie godziny? — rzuciła Grace, która właśnie wróciła z łazienki. — Kiedy to minęło?

— Tylko nie mów, że już musisz lecieć! Tak świetnie nam się rozmawia.

— Chętnie siedziałabym tu z tobą do rana, ale zaznaczyłam, że będę mogła przeznaczyć ci maksymalnie trzy godzinki — powiedziała smutnym tonem. Dopiero wtedy sobie przypomniałam, że rzeczywiście to mówiła. Wtedy uznałam trzy godziny za multum czasu, ale teraz minęło mi to w mgnieniu oka. — Mam dziś trochę spraw do załatwienia, ale na razie mi się nie spieszy. Mają tu tak smaczną szarlotkę, że chyba skoczę po jeszcze jeden kawałek.

Kawa w południe ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz