Wyszłam z kuchni i pomału skierowałam się do salonu. Drzwi były zamkniętę. Zestresowana jak nigdy weszłam do salonu. Federico od razu na mnie popatrzył.
-Chodź Rosalin-odezwał Jorghino.
Popatrzyłam na niego z uśmiechem i usiadłam pomiędzy nim, a Federico.
-Dziękuję, za prezent jest cudowny..-szepnęłam.
-Odzywasz się? Nie płacz więcej przeze mnie.
Jak na zawołanie po moim policzku spłynęła łza.
-Za Rosalin!-usłyszałam swojego kuzyna.
Wszyscy trzymali kieliszki z alkoholem nielicząc mnie. Federico przysnął mi swój i powiedział.
-Tobie się bardziej przyda.
Wzięłam kieliszek i z uśmiechem wypiłam całą jego zawartość.
Dziękuję Fede..
Jorghino podał mi kolejny kieliszek i pierwszy Federico. Skończyło się to na nie wiem którym kieliszku. Ja byłam poprostu nawalona.
-Ros ty się na piłaś-stwierdził Włoch.
-Wow Fede amerykę odkrył, i to jak!
-Lubię Cię nawaloną.
Myślałam, że zawsze mnie lubi..
Chciałam pójść do siebie, ale po kilku krokach wylądowałam na podłodze.
Brunet pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do pokoju. Położył na łóżku. Gdy chciał wyjść powiedziałam.-Kocham Cię.
Miłość to jedno wielkie przekleństwo..
-Oj Ros chce to usłyszeć gdy nie będziesz nawalona-oznajmił i wyszedł.
Ja zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
Następnego dnia obudziłem się równo z zadzwonieniem budzika.-Cześć Ros, idziesz na mecz?-usłyszałam swojego kuzyna.
-Tak wieczorem będę gotowa.
Uśmiechnął się i wyszedł. Poszłam się przebrać i zjeść śniadanie
-Witam!
Podskoczyłam przestraszona. Kontem oka zobaczyłam Paulo.
-Zginiesz!-krzyknęłam.
-Kiedyś na pewno. Jak z Fede?
-Dobrze chyba.
Źle..
Złapałam się za głowę.
Ale mam kaca!
-Kac?
-Tak.
-Masz-rzucił mi tabletki na ból.
Szybko je otworzyłam i wzięłam.
-Jedziesz do Argentyny?-zapytałam.
-Tak chciałem się pożegnać.
Pa słoneczko moje.O jak uroczo słoneczko. Chłopak mnie przytulił i pocałował w czoło.
-Pa Paulcio.
Dybala popatrzył prosto w moje brązowe oczy i z uśmiechem na twarzy wyszedł. Zostałam w kuchni znowu sama. Musiałam się szybko ogarnąć bo wieczorem mecz reprezentacji Włoch z Hiszpanią.
-Hej Ros-teraz wszedł do kuchni Federico.
-Cześć.
-Masz moją koszulką z reprezentacji?-zapytał zaciekawiony.
-Nie-odpowiedziałam zła.
Chciałbym ją mieć..
-To masz-podał mi niebieską koszulkę-ubierz ją dzisiaj.
Uśmiechnięta wzięłam prezent, podziękowałam i od razu pobiegłam do łazienki. Wróciłam ubrana w jego koszulkę.
-I jak?-zapytałam.
-Jak zawsze wyglądasz idealnie.
Łzy i czerwone policzka już się pojawiajają.
-Dziękuję-zawstydziłam się!
Chłopak się zaśmiał, pożegnał i wyszedł. Ponownie zostałam sama.
Poszłam do pokoju Jorghino. Chłopak pakował się na trening.-No moja kuzyneczka i Federico.
-Jeszcze nie.
-Jeszcze?-spytał zaciekawiony.
-Nie wybrałam jeszcze kuzynie.
Popatrzył na mnie z żalem. Najgorzej kochać dwie osoby, ale jedną kochasz bardziej drugą mniej.
-Będzie dobrze kwiatuszku.
-Kwiatuszku Jorge?
Włoch się zaśmiał, a po chwili podszedł bliżej mnie.
-Jedziemy na trening-oznajmił.
-Blondas czekaj na mnie przed domem.
-Czekam kwiatuszku.
Myślałam, że Jorghino zepsuje moje życie, ale dzięki niemu mam o wiele lepsze.
Wyszłam z pokoju Jorge i poszłam po swoje rzeczy. Później zeszłam na dół i pojechaliśmy na trening. Przed stadionem stał Bonucci, Chiellini i Chiesa.-Cześć chłopaki-przywitałam się radośnie.
-Witam już dziewiętnastolatko.
-Cześć staruchu-powiedziałam to Chielliniego.
-Aż taki stary nie jestem.
-Jesteś-stwierdziłam i zaczęłam kierować się w stronę szatni chłopaków.
Dzisiaj nie miałam treningu więc mogłam spokojnie pooglądać ich.
-Wejdź-powiedział Federico.
-Nie no.
-Nie będziesz nas tam nago oglądać wejdź Ros.
Popatrzyłam na niego zła, ale on miał tak błagalny wzrok, że od razu się zgodziłam. Weszłam do szatni, a wszyscy od razu skierowali wzrok na mnie.
-Chodź tu usiądz-wsakazał krzesło Jorghino.
Grzecznie się posłuchałam. Siadając zauważyłam, że Federico nie odrywa ode mnie wzroku.
Nie umiem mówić gdy widzę jak się uśmiecha
______
No to mamy kolejny rozdział. Oglądaliście dzisiaj mecz Włoch z Belgią? Nie musiałam się wnerwiać bo zagrali bardzo dobrze.
CZYTASZ
My Loves || Federico Chiesa
FanficKuzyn zabiera Cię na mecz klubu włoskiego normalne, ale nie u Rosalin Espositos gdy na ten mecz zabiera ją nowo poznany kuzyn Jorghino. Miał być zwykły mecz Juventusu, a skończyło się na tym, że jestem nianią dzieci Cristiano Ronaldo, byłą dziewczyn...