Powrót

501 18 5
                                    

Jest to moja własna interpretacja, mogąca różnić się od oryginalnej historii.

_______________________________

Czy siedem lat to dużo? Zależy kto, i jak na to spojrzy. Jako osoba, która spędziła ten czas wegetując w wielkim krysztale mam ochotę płakać, gdy tylko pomyślę ile mnie ominęło i jak wiele straciłam ratując to co dla mnie było najważniejsze.

Do żywych wróciłam trzy dni temu. Dla wszystkich był to ogromny szok, ale nic nie przebije mojego w momencie poznania prawdy. Ewelein starała się być delikatna, ale to nijak nie pomogło. Jak przyjąć takie informacje na spokojnie? Nie było cie siedem lat, nie mieliśmy pojęcia, czy kiedykolwiek jeszcze staniesz przed nami, ciesz się życiem. Kpina.

Po tej informacji nie miałam nawet czasu żeby cokolwiek przetrawić, uderzyła kolejna bomba - Leiftan. Wrócił nieco wcześniej niż ja, już zdążył dojść do siebie. Mój towarzysz w niedoli oznajmił, że potrzebuje czasu i woli jeśli póki co ukrócimy nasz kontakt. Kolejny nóż w serce. On jedyny mógł mnie zrozumieć. Dla niego również cała wojna i poświęcenie miały miejsce jakby dwa dni temu. Tylko z nim jedynym mogłabym o tym porozmawiać, a teraz pozostałam z tym całkowicie sama.

Nie hamowałam swoich łez, nie musiałam. Ewe niegdyś była moją przyjaciółką, ufałam jej. Miałam potrzebę to z siebie wyrzucić, ale jedynie wtuliłam się w pocieszającą mnie elfkę i płakałam. Nie chciałam mówić rzeczy, które mogły by zaboleć ją jak i Huang Hua, która przyszła dowiedzieć się co ze mną. Niegdyś dobra znajoma, może nawet przyjaciółka, dziś to ona dowodziła Lśniącą Strażą. Kto by chciał urazić własnego szefa, prawda?

Tamtego dnia poznałam również inne bolesne prawdy.

Nevra zaczął randkować - a raczej spotykać się z kobietami na jedną noc na potęgę. Ezarel, Alajea i Miiko odeszli, Kero również. Moi przyjaciele albo zniknęli, albo nie byli w stanie mnie zrozumieć. Fantastycznie. Nie, że zaraz się nie dogadywaliśmy, ale gdy z nimi rozmawiałam zrozumiałam jak bardzo się zmienili. Ich podejście do życia nie było już takie jak kiedyś. Chrome został dowódcą Straży Cienia, a Karenn będąca u jego boku wyrosła na wspaniałą wojowniczkę. Z podobnym poczuciem humoru, do tego które znałam, ale już nie tacy sami. Najbardziej się chyba ucieszyłam z widoku Karuto. Nasza znajomość zaczynała się dość oschle, ale teraz.. Mogłabym powiedzieć, że stał się jakby połączeniem i odpowiednikiem obu rodziców, a tego potrzebowałam. Nie ukazywał może tego często, ale był naprawdę opiekuńczym i wspaniałym przyjacielem. Nie zmienili się tylko psychicznie, fizycznie też było widać różnicę. Karenn wyrosła na piękną kobietę, a jej włosy były całkowicie różowe. Chrome był silnym i przystojnym wilkołakiem z bujną grzywą, a Karuto zapuścił brodę i nieco zmienił swój styl. Obecność Feng Zifu na pewno miała na to jakiś wpływ.


Jaka była reakcja reszty otoczenia na nasz powrót?
Huang Hua ogłosiła to oficjalnie zbierając wszystkich ludzi. Dało się słyszeć szepty, okrzyki szoku, a potem wszyscy klękli. Byłam zażenowana. Nie czułam się jak bóstwo, które wymaga czci. Dość niezgrabnie poprosiłam żeby wstali i krótko ich przywitałam. Nie lubię publicznych wystąpień, a ci ludzie widzieli we mnie kogoś kim sama się nie czułam. Może uratowałam ten świat, ale jakim kosztem. Nie zrobiłam też tego sama. Pomógł mi Leiftan, który się nawet nie pojawił, a także Valkyon - on poświęcił najwięcej, oddał życie próbując powstrzymać brata.

To jemu należy się pomnik w ogrodzie. On oddał najwięcej, a wszyscy jakby o nim zapomnieli. Pomijają w historii swojego przyjaciela, który zginął z rąk własnego brata. Osobę, która w naszych ostatnich dniach rozumiała mnie najbardziej. Gdy dojdę do siebie będę musiała znaleźć miejsce jego spoczynku i mu za wszystko podziękować. Nie zasługuje na zapomnienie. 

Przez dwa dni dochodziłam do siebie, trawiłam informację, oswajałam się z tym wszystkim na nowo. Otrzymałam pokój, który mieścił się pod koniec korytarza - idealnie. Miałam w nim wygodne łóżko, półki na książki i jakąś szafkę na inne rzeczy. Nie potrzebowałam więcej. Wszystko było utrzymane w klimacie natury, zieleni i drzew jakie otaczały ten świat. Podobało mi się. Płynął nawet strumyk pod szkłem przy moim łóżku. 
Chociaż to wszystko pierwszego dnia nie miało znaczenia. Po prostu się położyłam i zasnęłam. Kto by powiedział, że można być tak zmęczonym po siedmioletniej drzemce, co? 

Dobrze jednak, że odzyskałam trochę więcej sił. Następnego dnia odbyło się coś w rodzaju bankietu by uczcić nasze przebudzenie. Nawet Purriry z tej okazji przygotowała dla mnie powitalną paczkę wraz z innymi Purrekos. Było w niej sporo ubrań, kilka błyskotek i innych przydatnych rzeczy. Byłam im niezwykle wdzięczna, chociaż wiem że to jednorazowa okazja by dostać od nich coś za darmo. 
Dzięki kociakom (zabiliby mnie gdyby to usłyszeli) miałam w co się ubrać i dołączyć do zebranych w ogrodzie.  Pod wiśnią było rozłożonych wiele syto zastawionych stołów. Huang Hua zaprosiła mnie i Leiftana abyśmy usiedli przy niej. Widziałam, że on czuje się tak samo niezręcznie jak ja. Co chwilę tylko zerkał na swój pomnik z pogardą i był raczej milczący.

Na całe szczęście szefowa zajęła się wszystkim. Wygłosiła krótką mowę jak to wszyscy są nam wdzięczni i takie tam, a potem wszyscy przeszli do jedzenia i dobrej zabawy w towarzystwie muzyki i alkoholu. Dwóm ostatnim odmawiałam, nie miałam ochoty, ale kuchnia Karuto mnie zachwyciła i nie powstrzymywałam się przed skubnięciem kilku potraw. Jakość jedzenia bardzo się poprawiła, tak samo jak jego pożywność. Cieszyło mnie to.
Tego wieczoru miałam okazję poznać kilka nowych twarzy, które się tu pojawiły. Prócz siostry Huang Hua, Huang Chu była również zalotna kitsune imieniem Koori, dość specyficzny w sposobie bycia sylf Adalric oraz Mathieu. Ten ostatni zaskoczył mnie najbardziej. Był z Ziemi - tak jak ja, i trafił tu przypadkiem - tak jak ja. Nie mogłam się powstrzymać od podejścia do niego i porozmawiania przez chwilę. Byłam ciekawa jak się tu dostał, jak go przyjęli, wszystkiego. Chyba trochę brakowało mi tamtego miejsca, a z nim mogłam porozmawiać na tematy, których nikt tutaj nie rozumiał. Przesiedzieliśmy razem chyba z godzinę rozmawiając o tym wszystkim. 
Opowiedział, że przez moją historię ludzie są tu już inaczej postrzegani, zrobili z niego kogoś niesamowitego zaraz po przybyciu. Fascynował ich. Najwyraźniej mu się to podobało, ale nie wydawał się napuszonym zarozumialcem. Był wesoły i bardzo miły. Może troszkę zbyt jak na pierwszy rzut oka, ale trzeba mu dać szansę.
Naszą rozmowę przerwała Koori, z którą o ile dobrze zrozumiałam, miał dziwne, chociaż przyjacielskie relacje. Kitsune rzucała dziwnymi aluzjami i miało się wrażenie jakby próbowała uwodzić. Nie specjalnie mi się to podobało dlatego pod jakimś pretekstem zostawiłam ich samych. Nie miałam ochoty na użeranie się, a może nie miałam siły? Ciężko powiedzieć.
Nie wróciłam jednak do stołu. Podeszłam do Leiftana próbującego się wymknąć do pokoju. Ciągle był zdania, że potrzebuje czasu. Nie naciskałam. Starałam się go zrozumieć, w końcu w poprzednim życiu był zdrajcą, a teraz jest czczony jako wybawca tego świata.
Przeprosił mnie za wszystko, mogłam się jedynie domyślać za co, i odszedł spluwając w nogi swojego pomnika. Nie spodziewałam się po nim takiego gestu, ale czułam to co on. I to dziwne, bo dosłownie czułam ból, smutek i obrzydzenie do samej siebie. Nie mam pojęcia skąd się to wzięło, ale gdy blondwłosy zniknął mi z oczu owe uczucia również się ulotniły.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz