Przyjemne ciepło otulało moje ciało, czułam się tak błogo i przyjemnie. Jedynym mankamentem było dość twarde podłoże, na którym leżałam. I ten piasek, od czasu do czasu atakujący moją twarz.
Byłam na wpół świadoma, i dopiero po chwili dotarło do mnie, że coś nie gra. Natychmiast otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. W tym samym momencie złapał mnie okropny ból głowy. Złapałam się za nią i skrzywiona rozejrzałam po okolicy.
Leżałam na kocu, jeszcze chwilę temu przykryta grubym okryciem, które miałam na sobie w trakcie lotu. Bagaże leżały na swoim miejscu, a ognisko delikatnie się tliło. Nigdzie nie widziałam natomiast Lance'a.
Próbowałam sobie przypomnieć, co się działo wieczorem.
Mój wzrok padł na butelki stojące w pobliżu. Nadeszła kolejna fala bólu w okolicach skroni i padłam na plecy.
Wszystko zaczęło się układać, a to nie poprawiało mojego samopoczucia. Nie pamiętam wszystkiego, jedynie urywki. Jestem jednak pewna, że zgodziłam się sama spróbować przyniesionego trunku. Nie pamiętam tylko, jak poszłam spać i kiedy. Dodatkowo nie ma mojego towarzysza. Co się działo?
Zakryłam twarz odcinając promieniom słońca dręczenie moich biednych oczu. Czułam się fatalnie. Nigdy nie miałam głowy do alkoholu, a ten tutaj był skuteczniejszy, niż ten na Ziemi. Zwłaszcza jeśli chce się kogoś szybko załatwić..Umierałam tak kilka minut, gdy do moich uszu dotarły zbliżające się w moją stronę dźwięki. Zerknęłam przez palce. Widząc Lance'a zaczęłam powoli się podnosić. Zapewne wyglądałam tragicznie, ale nie przejmowałam się w tym mimo rozbawionego uśmieszku, jaki towarzyszył na twarzy smokowi.
- Trzymaj - podał mi manierkę. Chwyciłam ją i dla pewności powąchałam zanim wzięłam łyka. - Czysta woda, nie bój się.. - westchnął ciężko. Zauważyłam, że w jednej z dłoni trzyma kiść jakiś owoców.
- To nasze śniadanie? - odezwałam się i natychmiast pożałowałam. Mój głos brzmiał okropnie. Zachrypnięty, zmęczony, jak u pijaczka spod sklepu, który swoje w życiu już wypił. Jasnowłosy zerknął na mnie i przytaknął.
- Wczoraj zjedliśmy co mieliśmy, musimy się trochę pożywić i ruszamy.
Kiwnęłam głową, że rozumiem i wstałam na nogi.
Wiem, że to nie bardzo ma znaczenie, ponieważ wiatr zaraz znowu mnie potarga i chwilę temu nie zwracałam na to uwagi, ale zebrałam włosy i je związałam w niedbałego koka. Przemyłam również ręce i twarz w wodach morza po czym wróciłam na miejsce.
W tym czasie Lance przepołowił swoje zbiory. Z czystej ciekawości zapytałam, skąd je ma. W odpowiedzi wspomniał coś o rosnących tu krzewach.
Niepewnie wzięłam jednego z owoców w dłonie. Mieścił się w nich idealnie. Na wierzchniej skórce było coś twardego, w ognistym kolorze, przypominało twarde rybie łuski. Musiałam się tego pozbyć. Przekroiłam owoc na cztery części. Po co się męczyć z obieraniem? W środku był czysty, soczysty miąższ. Wgryzłam się, a słodki smak dotarł do moich kubków smakowych.Posiłek minął nam w ciszy. Nie miałam odwagi zapytać o wczorajszy wieczór, mimo że czasem czułam na sobie wzrok smoka. Po prostu zjadłam i sprzątałam ślady naszego bytowania na plaży. Lance mi trochę pomógł.
Parę minut później zmienił się w swoją drugą formę, a po zapakowaniu (z nie małymi problemami) naszych bagaży na jego grzbiet, znaleźliśmy się w powietrzu. Żadne z nas nie przedłużało, chcieliśmy znaleźć się, jak najszybciej na Ziemiach Eel.Mdliło mnie, czułam jakbym zaraz miała umrzeć, ale miałam za swoje. Głupota jest szkodliwa, i muszę swoje odpokutować. Nie chciałam zarzygać smokowi karku, więc wygodnie się ułożyłam i zamknęłam oczy.
I nie, to nie było przytulenie, jasne? Po prostu nie chciałam spaść, więc mocno się go złapałam przylegając tyle ile mogłam. Chcę aby to było jasne.♥
Nie mam pojęcia ile lecieliśmy, czy Lance coś do mnie mówił, a może mijaliśmy jakieś piękne widoki. To wszystko mnie ominęło, zwyczajnie spałam na grzbiecie smoka, a gdy otworzyłam oczy widziałam z daleka znajomą plażę.
Skąpana w blasku zachodzącego słońca wyglądała cudownie. Magia stała się dla mnie już niemal codziennością, ale ciągle potrafiło mnie tu coś zaskoczyć. Tak było i z tym widokiem, był niesamowity.
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech i przeciągnęłam się lekko. Zwróciłam tym na siebie uwagę smoka.
- Śpiąca królewna się obudziła? - przekręcił lekko łeb i na mnie spojrzał.
- Brakowało ci mojego towarzystwa? - zerknęłam na niego i rozpięłam górę swojej kurtki, było trochę za ciepło.
- Szczerze to zapomniałem, że mam cię na grzbiecie - roześmiał się krótko i spojrzał w dół. - Już na nas czekają. Zaraz będziemy lądować..
Przytaknęłam jedynie głową, mimo że mnie nie widział. Mając nadmiar odwagi w organizmie spróbowałam nawet zerknąć na plażę, ale ciągle byliśmy bardzo wysoko. Momentalnie zakręciło mi się w głowie. Szybko zacisnęłam oczy i starałam się nie spaść. Lance coś warknął i się przechylił aby mi w tym pomóc. Zacisnęłam dłonie na jednym z jego kolców.
Po chwili czułam, jak nasza pozycja się zmienia.
Zaczęliśmy powoli schodzić w dół.
Otworzyłam oczy, gdy stanął na ziemi.
CZYTASZ
Dziecko dwóch światów | Eldarya |
FanfictionPojawiłam się w dziwnym i nie znanym mi świecie, a bardzo szybko okazałam się jego częścią bardziej niż myślałam - niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Cierpienie, radość, miłość, śmierć i.. Siedem lat śpiączki. Wegetacja. Czy wyjdę cało z tego co prz...