Wasza Królewska Mość

236 15 3
                                    

Maszerowaliśmy przez zaspy od dobrej godziny- Koori na przodzie, za nią Leiftan, Mathieu, Lance i Nevra. Ja trzymałam się trochę w tyle. Moje myśli cały czas błądziły wokół widoku przed nami i tego niepokojącego zjawiska.
Budynek wyglądał normalnie, tak ludzko, nudno. Oprócz pozbijanych szyb czy okolicy, w jakiej się znajdował nie było tam nic specjalnego. Podobnie, jak moich towarzyszy, martwił mnie rozmiar chowańców, które latały u szczytu wieżowca. 
Draflayele należą raczej do drobnych zwierząt, nie są za duże. Z takiej odległości, mogło by się ich nawet nie dojrzeć. W tej chwili jednak musiały być porównywalne swoją wielkością do smoczej formy Lance'a, ponieważ z daleka rzucały się w oczy.
Coś tu zdecydowanie nie gra. Mam nadzieję, że nasza grupka będzie w stanie dowiedzieć się co.

Nawet nie zauważyłam kiedy, po prostu się zatrzymałam i przyglądałam krajobrazowi przed sobą. Niestety Nevra zwolnił i podszedł do mnie.
- Wszystko w porządku? - pomachał mi dłonią przed twarzą. Spojrzałam na niego, ale w środku nie byłam zbyt szczęśliwa z tego powodu.
- Tak. Zapatrzyłam się po prostu. Już idę.
- Może potrzebujesz przerwy? To pewnie nie są dla ciebie komfortowe warunki. Dla Mathieu z resztą też - przez ramię zerknął na chłopaka, który unosił wysoko nogi aby przechodzić przez kolejne partie śniegu. - Daje z siebie wszystko, ale widzę, że powoli siły go opuszczają.
- Na razie jest dobrze - wzruszyłam ramionami. - Jakoś nie zwróciłam uwagi na zmęczenie. Mam inne rzeczy na głowie. 
- Skoro tak, to nie zwalniaj tempa - na nowo ruszył przed siebie. Szłam zaraz za nim i starałam się nie spowalniać grupy.

- Możemy się na chwilę zatrzymać? Błagam, chociaż moment - Niewiele trzeba było czekać, aby Mathieu stanął i z pokrzywdzoną miną patrzył w stronę wampira.
- Dopiero co byłeś niepowstrzymany - Koori odwróciła się w jego stronę. Starała się dobrze brzmieć, ale widać było, jak wielki stres ja męczy. Wyglądała na zmęczoną.
- Pięć minut, nie więcej - zmierzwił swoje włosy speszony.
- Dobrze. Zgadzam się - kiwnął głową, i rzucił mi krótkie spojrzenie. 
Jeśli chodzi o moje samopoczucie, to jest ono dość dobre. Czuję trochę zmęczenia, ale nie bardzo zwracam na nie uwagę. Pewnie gdybym teraz przysiadła, co zrobił Mathieu na pobliskiej gołej skale, to siadły by mi nogi i nie mogłabym dalej iść. Na tą chwilę jestem jednak w cugu, i jest całkiem nieźle.
W czasie odpoczynku bruneta, starałam się więc tuptać w miejscu, aby nie skamienieć. 
Spojrzałam krótko po reszcie towarzystwa. Koori i Leiftan o czymś dyskutowali, dziewczyna mu coś tłumaczyła. Nevra podszedł do Mathieu, a Lance z dziwną miną wpatrywał się w budowlę. Wyglądał na nieco przygaszonego.
Miałam zamiar do niego podejść, gdy pomiędzy kitsune, a aengelem wybuchła sprzeczka zwracająca na nich uwagę wszystkich.
Spojrzałam nie do końca rozumiejąc.
- O co chodzi? Co się dzieje? - wampir stanął rozdzielając skonfliktowany duet.
- Pewien cywil próbuje wtrącać się w moje przygotowanie do misji - zagrzmiała dziewczyna.
- To nie odpowiedzialne. Powinnaś je zostawić na statku - blondyn jej zawtórował.
- Możecie mówić jaśniej? - Mathieu się zbliżył.
- Nie ma potrzeby. Chyba wiem o co chodzi - Nevra krótko na niego zerknął. - Koori ma moje pozwolenie, i biorę odpowiedzialność za nią i kamienie, które ma przy sobie. Nie dyskutujmy  o tym - spojrzał poważnie na blondyna. 
- Czy wy zdajecie sobie sprawę, jaki to może mieć wpływ na nią i na nas?
- Słyszałeś. Nie dyskutujmy. Lepiej chodźmy dalej, nie mamy dużo czasu w zapasie - kitsune odwróciła się do nas ogonem i z gracją ruszyła przed siebie. Tutejszy teren nie sprawiał jej żadnego problemu.

Wędrowaliśmy dalej. Zmęczenie coraz bardziej dawało mi się we znaki, a każdy kolejny krok wymagał większego wysiłku, niż poprzedni. Zrobiłabym wszystko dla chwili odpoczynku, ale wiem, że nie pora teraz na to. Musimy przeć przed siebie. 
Zacisnęłam zęby i starałam się iść śladami przed sobą. Wydawało mi się to małym ułatwieniem, ale szczerze nie czułam różnicy.

Nagle konwój się zatrzymał i zagapiona w dół wpadłam na czyjeś plecy. Momentalnie podniosłam wzrok. 
- Przepraszam - mruknęłam widząc przed sobą smoka. Kiwnął głową i spojrzał na przód. 
- Nie możemy iść tędy dalej - Nevra odezwał się nieco głośniej, aby wszyscy usłyszeli. Obok niego stała Koori. - Wygląda na to, że teren się osunął. Musimy przejść na około, albo się wspiąć.
Tylko tego brakowało. Chodzenie pod góry i pagórki jest męczące wśród takiej ilości śniegu. Nie wiem czy dałabym radę się wspinać po skałach. 
Lance podszedł do wampira i spojrzał na zawał przed nami. 
Mieliśmy mimowolną chwilę przerwy na odpoczynek, za co byłam bardzo wdzięczna. 

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz