Wspomnienia

315 15 2
                                    


Od mojej kłótni z Huang Hua minął prawie tydzień. Przez ten czas ciągle siedziałam w swoim pokoju i z nikim nie chciałam się widzieć. Musiałam to wszystko przetrawić, dojść do siebie.
Moje rany nie zagoją się tak szybko w przeciwieństwie do rozcięcia na ręce, które dość szybko zniknęło.
Nie jestem w stanie spokojnie chodzić po okolicy, uśmiechać się do mijanych osób i całkowicie ignorować to co miało miejsce. Nie zaakceptuję tu obecności smoka, który dokonał tylu paskudnych rzeczy. Gdy tu przybyłam wydawał się moim sojusznikiem, wiele razy mi pomógł, a potem.. 
Dopiero po czasie dowiedziałam się, jak nikczemną jest osobą. Próbowałam zrozumieć jego podejście, a ten tylko mną poniewierał aby potem kilka razy próbować odebrać mi życie.
Uszkodził świat, który stał się dla mnie tak ważny. Przez niego straciliśmy przyjaciół.
Leiftan też miał w tym swoją zasługę, nie będę udawać, że jest inaczej. Tylko ta dwójka się znacznie od siebie różni. Ich cele były inne. Dodatkowo Aengel stanął przy naszym boku i walczył przeciwko byłemu sojusznikowi. Starał się naprawić swoje winy. 
W mojej pamięci jego czyny nigdy nie przepadną, ale jest zdecydowanie cenniejszy i bardziej godny chodzenia między nami niż Lance.
Czy smok próbuje teraz zrobić to samo?
Już za późno na naprawę błędów. Dostał szansę na wycofanie siedem lat temu, kilka chwil przed tym jak zadał Valkyonowi zabójczy cios. Nie skorzystał, a jego straszny śmiech prześladuje mnie w snach.

Przez wszystkie te dni przemykałam korytarzami po nocach. Do stołówki wpadałam o świcie, Karuto na początku był zdziwiony, ale gdy mu wszystko opowiedziałam zaczął szykować mi paczki z jedzeniem na cały dzień. 
Rozumiał mnie, ale też nie sprzeciwiał się Huang Hua. Wiedział, że straż potrzebowała w tamtym czasie doświadczonych i silnych wojowników, a białowłosy jest zdecydowanie najlepszym tego przykładem. 
Kolejny raz miałam ochotę płakać, ale pocieszył mnie opowiadając jak czasem przesala dania mające trafić do ust Lance'a. Nie panowałam nad tym, musiałam się uśmiechnąć. 
To była drobnostka, ale cieszy mnie fakt, że nie ja jedyna za nim nie przepadam.

Gdy do stołówki zaczynali zbierać się ludzie za każdym razem uciekałam. Po drodze do swojego pokoju wstąpiłam do biblioteki i wzięłam dwie potężne książki. Nie miałam ochoty siedzieć bezczynnie i się nudzić. Wystarczyło, że nie miałam do kogo się odezwać. 
Rozmowa z własnym odbiciem mogła wyglądać dość dziwnie i przynieść niepożądane skutki w postaci wariactwa.
Biorąc z półki owe tomiszcza nie bardzo zwracałam uwagę na ich tytuły - liczyło się, że są grube i trochę mi zejdzie zanim je przeczytam.
Pierwsza z nich była pełna historii i legend z tego świata. Czułam się jakbym czytała bajki z mojego świata lub przypominała historie, które kiedyś w nim słyszałam. Eldarya była tak podobna do Ziemi, a ja chyba nie byłam w stanie tego nigdy przyswoić. 
Poza wydarzeniami łączącymi te dwa światy były też inne rzeczy - zło, kłamstwa, śmierć i okrucieństwo. Tylko tutaj wydawało się dużo spokojniej. 
Gdy opuści się mury dookoła jest niezbrukana przyroda, która cieszy się szacunkiem żyjących tu istot. W miejscu, w którym mieszkałam przed przybyciem do tego świata nie dałoby się tak odpocząć na łonie natury. Owszem, może są takie miejsca, ale znając ludzi ich ilość kurczyła się z dnia na dzień. Pamiętam, jak lubiłam za dzieciaka chodzić do parku w centrum. Te wielkie drzewa były tak niesamowite. Staw, krzewy, kaczki.. Małą dziewczynkę to wszystko cieszyło, ale z mijającymi latami zaczynał mnie irytować smród spalin i dźwięk tłocznego miasta.
Od tego nie dawało się uciec.
Właśnie dlatego zaczęłam chodzić do lasu. Spacerowałam jego ścieżkami zapuszczając się dość głęboko, aż te znikały. Kto by pomyślał że chęć odpoczynku od urbanizacji doprowadzi do tylu dziwnych spotkań i wydarzeń.
Znajomi z uczelni pewnie uznaliby mnie za wariatkę gdyby usłyszeli o tym wszystkim. 
Pamiętam ich reakcje gdy mnie poznali. Chani dopisywała do moich oczu niezwykłe historie o przeznaczeniu i niesamowitych przygodach jakie mnie w życiu czekają. Zabawne jak moja miłośniczka mistycyzmu blisko prawdy była. 
Wydawała mi się wtedy dość dziwna, ale teraz gdy wszyscy są daleko i nawet nie pamiętają o moim istnieniu, doceniam jej humor i ogromną wiedzę jaką mogła się pochwalić.
Chyba przydałby mi się tu teraz ktoś taki jak ona. Nie znałyśmy się długo, ale zawsze mogłam na nią liczyć. Uważnie słuchała moich rozterek i potrafiła udzielać rad. 
Poza nią było również rodzeństwo, bliźniaki. Rodzice chyba mieli duże poczucie humoru ponieważ jej dali na imię Viktoria, a jemu Viktor. Ten duet był niesamowity. Swoim zżyciem przypominali trochę Nevrę i Karenn - jeden za drugiego skoczył by w ogień. To w nich uwielbiałam.
Viki była zawziętą fanką Guns N' Roses, ale nie tylko - słuchała wiele zespołów grających podobną muzykę. Potrafiła grać na gitarze i nieźle śpiewać. Swoje włosy farbowała na czerwono, nigdy nie widziałam ich w naturalnym wydaniu. Na pierwszy rzut oka mogła się wydawać szalona i nieprzystępna, ale w rzeczywistości była niesamowitą osobą o ciepłym sercu.
Poznałam ją przypadkiem. Jej brat i ja pracowaliśmy w tym samym miejscu - dorabiałam w księgarni przez jakiś czas, nie chciałam ciągnąć od rodziców pieniędzy na swoje zbędne rzeczy, typowe drobiazgi młodych ludzi. Viktor pracował tam już trochę wcześniej. Był dobrze zbudowanym czarnowłosym chłopakiem o mrocznych oczach, to go łączyło z siostrą. Z ich spojrzenia czasem nie można było nic wyczytać, zupełnie jak z..
Nie!
W przeciwieństwie do tego, którego imienia nie będę wymawiać, on był sympatyczny i wesoły. W przeciwieństwie do swojej siostry uwielbiał teatr, książki, tak zwaną kulturę wysoką. Podobał mi się, nie ukrywam. Miał coś przyciągającego. I to właśnie na pierwszej randce wparowała jego siostra.
Udaliśmy się do kina. Pech chciał, że Viki była w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Zaczęła go ściskać i cmokać, byłam w szoku. W pierwszej chwili myślałam, że to jego dziewczyna. Nie miałam doświadczenia w związkach, więc wyobrażałam sobie w tym momencie wiele.
Dopiero po dłuższej chwili mi wszystko wytłumaczyli. Takiego początku przyjaźni się nie spodziewałam. 
Stworzyliśmy grupę różnych indywiduów, dobrze się razem bawiliśmy i spędzaliśmy wspólnie czas. Oni, tak oryginalni, a ja.. No cóż, poza wyglądem nie było we mnie nic specjalnego.
Jedynaczka wpadająca czasem w konflikty z rodzicami, ale ostatecznie idąca tą samą drogą co oni. Mój ojciec prowadził dużą firmę zajmującą się sprzedażą aut. Nie były to tanie egzemplarze, celował raczej w większe kieszenie. Dzięki jego sukcesom nie musieliśmy się martwić o pieniądze, a moja mama mogła spokojnie siedzieć w domu i mnie ''wychowywać''.
Nie musiała tego w pewnym momencie robić, ale najwyraźniej przywykła do wygody i nigdy nie poszła do pracy.
Ja natomiast poszłam w kierunku reklamy, skoro miałam przejąć interes to lepiej wiedzieć jak dobrze sprzedać produkt - chociaż nie bardzo mnie to interesowało. Ciągło mnie ciągle do innych rzeczy, ale nigdy w tamtą stronę.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz