W drogę..

266 16 0
                                    

Pojadę z Tobą.. 

Wyobraźcie sobie minę smoka gdy usłyszał te słowa, była bezcenna. Kompletnie nie wiedział co myśleć. Ja z resztą też. 
Kilka razy się upewnił czy na pewno jestem świadoma swoich słów. Przytakiwałam, ale za którymś razem coś we mnie pękło.
Spojrzałam na niego z odwagą i siłą w sobie, jakiej dawno nie czułam.
- Jestem pewna, chcę móc się sama obronić. Chcę być użyteczna. 

Zwołali niezapowiadane zebranie Lśniącej Straży, serio. I to tylko przez to co powiedziałam Lacne'owi na stołówce. Dosłownie każdy z upoważnionych właśnie się dowiedział, że smok chce mnie ze sobą zabrać.
Tak, dobrze widzicie. Ledwo udało mi się go przekonać aby nie wydał, że pomysł wyszedł ode mnie. Nie wiem czy zniosłabym te wszystkie pary oczu wpatrujące się we mnie w szoku. Wystarczył fakt, że po usłyszeniu mojej zgody zaczęli się gapić.

Huang Hua wydawała się zachwycona.
- A więc jednak zgodziłaś się na trenowanie pod okiem Lance'a. Cieszę się - posłała mi bardzo szeroki uśmiech. Uśmiechaj się. Nie robię tego na twoją prośbę. 
- T-Tak.. - zerknęłam krótko na Nevrę. Trudno, zaryzykuję. - Nie chcę być ciężarem pakującym się co chwilę w kłopoty - spojrzałam mu prosto w oczy.  Nie było trudno, siedział niemal naprzeciw. Wydawał się zdezorientowany. - Chcę być przydatna.
Wzdrygnął się. Zrozumiał aluzję? Mało mnie to teraz obchodzi. Nie obchodzisz mnie Nevro.
Z tą myślą wróciłam wzrokiem do fenghuang. Uśmiech z jej twarzy nie uciekł nawet na sekundę.
- Wspaniale! - klasnęła w dłonie. - A więc postanowione, Anastazjo czeka cię twoja pierwsza prawdziwa misja - spojrzała na Lance'a. - Wiem, że nie muszę, ale proszę abyś miał na nią oko. Chyba rozumiesz co mam na myśli.. - smok tylko krótko przytaknął i posłał mi ukradkowe spojrzenie. Byłam mu wdzięczna, zupełnie jak wtedy gdy wypuścił mnie z więzienia. Śmiesznie. - Nevro.. Wiem, że już jesteście w trakcie zamykania listy. Zmodyfikuj ją trochę. - Tu zwróciła się do wampira. Nic nie odpowiedział. Podobnie, jak smok tylko przytaknął.

Chwilę później spotkanie się zakończyło.
Szef Obsydianu poprosił mnie przy wychodzeniu abym dołączyła do niego w kuźni. Musieliśmy pogadać.

Sama narobiłam sobie i jemu tego kłopotu. Bez awanturnictwa dołączyłam do niego. W środku było kilkoro strażników, którym kazał wyjść. Mam być z nim sama? Tylko oddychaj Anka.

Stanęłam w pobliżu ściany, na której wisiały liczne miecze, topory czy korbacze. Niektórych z rzeczy nie umiałam nazwać, musze się podszkolić, ale arsenał był naprawdę potężny. 
Zerknęłam na smoka.
Oparty biodrem o wielki stół miał zaplecione ręce na piersi i mi się przyglądał.
- Nie wiem co ci siedzi w głowie, i szczerze to nawet nie wiem czy powinienem - zaczął. - Nie jedziemy na wakacje. Na północy dzieją się dziwne rzeczy i poprosili nas o pomoc. Zgadzam się tylko dlatego, że naprawdę możesz się przydać - westchnął ciężko. Wolałam się nie odzywać. Niech dokończy swoje. - Huang Hua nie chciała ci mówić ani w to angażować, ale pojawia się tu coraz więcej przedmiotów ziemskich. Nie wszystkie potrafimy zidentyfikować. Tu pojawia się twoja rola. Rozumiesz? - uniósł lekko brew. Przytaknęłam. - Świetnie. Radze ci spakować sporo ciepłych ubrań. Klimat jest tam zgoła inny niż tutaj. Teren też nie należy do łatwych a czeka nas sporo do przeszukania. Powinniśmy jednak znaleźć czas aby zająć się twoim treningiem. O ile znowu nie wpakujesz się w jakieś kłopoty - mówiąc ostatnie uśmiechnął się drwiąco. Tylko prychnęłam i odwróciłam wzrok na bok. Ten gorący piec stał się nagle strasznie interesujący. Chciałaś zakopać przeszłość i skupić się na tym co teraz to masz za swoje. Sama zwróciłaś się do niego o to wszystko, nikt nie trzymał ci przecież ostrza przy gardle.
Ostrze przy gardle.
Machinalnie przyłożyłam jedną z dłoni do szyi. Przed moimi oczami stanęła scena porwania przez osobę stojącą właśnie naprzeciw i uparcie wbijające w mnie te swoje błękitne oczy. Ładne są, masz mnie, ale to nie zaprzecza twojej paskudnej naturze.
- Dzięki - wydusiłam. - Mogę w takim razie iść i się zacząć szykować?- Muszę stąd jak najszybciej uciec. Dłużej nie wytrzymam tego spojrzenia. Nie chcę znowu się dusić w jego obecności. To takie upokarzające.
- Najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie. -Jego ton był stanowczy. Trochę wystraszona wróciłam do niego wzrokiem. Wbrew temu co usłyszałam twarz wyglądała dość łagodnie. Ciekawe. - Dlaczego w lesie nie wyszłaś zdzielić go za to co mówił? - Zdębiałam. W lesie? Wiedział, że tam jestem? Jak? Przecież byłam cicho, niczym się nie zdradziłam. Chyba.. - Tak, zauważyłem twoją obecność. Trochę dziwne, że ktoś z takimi zmysłami jak Nevra tego nie zrobił.. - podrapał się po brodzie, na której gościł kilkudniowy zarost. Pasował mu, wyglądał poważniej. - Swoją drogą - coś się szykowało, czułam to. - Jak masz zamiar chować się w lesie noś mniej jaskrawe stroje. - Wyśmiał mnie! Ewidentnie mnie wyśmiał! Z szerokim uśmiechem na twarzy i całą tą dodatkową rechoczącą otoczką! 
- Nie nabijaj się ze mnie - tupnęłam lekko nogą. Teraz to się popisałaś. Tupiesz nogą jak dziecko w obecności kogoś takiego jak Lance, przecież on to wykorzysta! - Kiedy mnie zauważyłeś i jak?- starałam się brzmieć odważnie i poważnie. Krótko zerknęłam na swoje dłonie. Cholerne paluchy! 
- To tylko moja drobna uwaga - ciągle mając na ustach delikatny uśmiech jakiego do tej pory nie znałam wzruszył ramionami.  - Reszta twojego pytania póki co zostanie moim sekretem - puszczając oczko odsunął się od stołu i ruszył do wyjścia. Chciałam go zatrzymać, wypytać, ale chyba byłam w zbyt dużym szoku. Nie mogłam się ruszyć z miejsca.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz