Bolesne skutki

244 14 7
                                    

Jak opuścić więzienną celę, której kraty dość dobrze się trzymają?
Na filmach zrobili by wielkie bum, potem pełną potyczek, i szczęśliwych splotów wydarzeń ucieczkę, aby na końcu bohaterowie wybiegli na jakiś dziedziniec i zostali otoczeni przez licznych żołnierzy wroga. 
Jak to wyglądało z nami?
Moc Lance'a jeszcze nie zdążyła wrócić, więc zaproponowałam, że sama spróbuję, ale odmówił. Nie wiadomo co byłabym w stanie zrobić, i wolał nie ryzykować.
Jasnowłosy próbował wystawić drzwi z zawiasów, ale cholerstwa mocno się trzymały.
Postanowiliśmy więc użyć nieco innego fortelu. Nie jest on bardzo cichy, ale chyba lepszy niż wielkie wybuchy.

Lance stanął w rogu pomieszczenia podczas gdy ja zaczęłam swoim, nieco uszkodzonym, butem uderzać o kraty. Dookoła rozchodziło się echo uderzeń.
Strażnik kilka razy krzyknął coś żeby się uspokoić, pogroził, że się przejdzie, aż w końcu nie wytrzymał i usłyszałam jego kroki. 
Przywaliłam jeszcze kilka razy i uciekłam w przeciwległy róg. Lance kiwnął do mnie głową i czekał w gotowości. 
Chwilę później przed naszą celą stanął rudy strażnik. Gdy tylko dostrzegł, że na środku zamiast dwóch więźniów znajdują się puste sznury, wszedł do środka. Był tak zaaferowany naszym zniknięciem, że nie spostrzegł jak Lance go dorwał i jednym chwytem zaczął podduszać do utraty przytomności. 
Potem szybko go związaliśmy na wysokości piersi, a gdy smok dodatkowo pożyczył sobie jego miecz opuściliśmy celę. 

Starając się zachować, jak największą ciszę rozglądaliśmy się za swoimi rzeczami. W sąsiednich celach siedziało kilka osób, dlatego żeby nie robili zbytniego hałasu, daliśmy jednej z nich pęk kluczy - podebrany rudemu. Nie musieliśmy długo czekać aż coraz więcej wychodziło ich na wolność.
Sami w tym czasie dotarliśmy do nieźle oświetlonego pomieszczenia, w którym znajdował się kominek, stojak z bronią po drugiej stronie, a na środku stał stół przy którym siedział drugi ze strażników, a przed nim jakaś plansza - przypominała nieco shogi.
- Pan sobie tutaj gra, a w celach zabawa na całego - odezwałam się. Dostrzegłam również nasze rzeczy rzucone w kąt pomieszczenia, wyglądały jakby zostały przeszukane. Wkurzyłam się, nie lubię jak ktoś robi coś takiego. 
Strażnik słysząc mój głos natychmiast się podniósł i spojrzał w naszą stronę. Nie miał nawet czasu na zareagowanie w jakiś sposób - Lance przywalił mu jednym solidnym ciosem prosto w twarz, co odcięło mu światło. Upadł na ziemię z hukiem, przewalając przy tym stolik.
- Niezły cios - posłałam smokowi uśmiech i brałam swoje rzeczy. 
- Różnie trzeba sobie radzić - również podniósł swój miecz, i kilka innych groźnych przedmiotów. - Musimy być teraz ostrożni. Nie trać czujności, ten popłoch pewnie już wydał naszą ucieczkę. 
Kiwnęłam jedynie głową, że rozumiem i ścisnęłam rękojeść Atarangi. 

Zaczęliśmy szukać wyjścia. Więźniowie, którym pomogliśmy uciec błądzili gdzieniegdzie, inni załatwiali między sobą jakieś porachunki i szarpali się. Spora ich ilość jednak zniknęła, więc musi być stąd jakaś ucieczka. Korytarze wydawały się jednak dużo dłuższe, i zimniejsze niż w rzeczywistości. 
Do czasu aż usłyszeliśmy brzdęk stali i krzyki.
Lance się wychylił by zbadać sytuację. 
- Sporo żołnierzy. Wygląda na to, że jest tam jakiś dziedziniec. Nie obędzie się bez konfrontacji. Uważaj - podniósł swój miecz. 
Nie skomentowałam tego, działałam zadaniowo. Z resztą po tej dziwnej sytuacji w celi, to było w tej chwili najlepsze. Nie mogę się rozpraszać, muszę skupić się na zadaniu. 
Kiwnęłam głową, a potem wszystko działo się szybko. 

Lance ruszył przodem, a ja tuż za nim. Trzymając się blisko siebie wmieszaliśmy się pomiędzy resztę więźniów, którzy odpierali ataki strażników pochodniami, kamieniami czy przypadkowo znalezionymi kawałkami żelastwa - ogółem nie mieli żadnych szans. 
W końcu jednak przyszedł czas, że i nasze miecze zabrzęczały od uderzeń. Nasi towarzysze zostali powaleni, lub na nowo pojmani, a my brnęliśmy naprzód odpierając kolejne ataki. 
Nie myślałam o niczym, to wszystko po prostu jakoś szło. Ze smokiem wzajemnie się ubezpieczaliśmy, czułam czasem jak stykamy się plecami. Szło nam niesamowicie, ale w pewnym momencie zaczęłam się martwić, że jest coś za łatwo. I właśnie w tej samej chwili znaleźliśmy się na środku jakiegoś placu. Dookoła były kamienne budynki, a na tarasach stały całe masy kitsune z łukami wymierzonymi w naszą stronę. Dojrzałam tylko jedno wyjście po prawej, ale równie dobrze obstawione. 
Zrobiło się filmowo, a przede wszystkim niebezpiecznie. 
Smok przywarł do mnie plecami, a w tym samym momencie drzwi na jedynym z balkonów się otworzyły. Na zewnątrz wyszedł Tenjin w otoczeniu straży.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz