Użyteczna

235 12 2
                                    

Od mojej pogawędki ze smokiem minęły trzy dni. Przez ten czas nie mieliśmy okazji więcej porozmawiać, ale przestałam go unikać. Miał dużo racji, nie uda nam się tak czy siak. Muszę przywyknąć chociaż niekoniecznie mi się to podoba.
Czasem minęliśmy się na stołówce czy gdzieś na terenie Kwatery Głównej, ale rzucałam mu tylko krótkie spojrzenie i szłam dalej. Miał nie naciskać na mój trening i trzymał się swojego słowa. 
Tego mu nigdy nie można było zarzucić, był słowny.
Inaczej było z Huang Hua, która się niecierpliwiła i zaczynała coraz częściej mnie zaczepiać i podpytywać. Zrobiła się naprawdę nieznośna, czy mi się tylko wydaje? 

Przez cały ten czas starałam się jakoś przydać i brałam drobniejsze misje, więc w efekcie codziennie spędzałam większość swojego czasu wśród Purrekos. Pomagałam Purriry na zapleczu jej butiku, a Purroy potrzebował pomocy w zbieraniu różnych składników. Trochę się przy nich nabiegałam, ale chyba nabiło mi to u nich kilka punktów sympatii. 

Dziś również spędziłam czas wśród ogoniastych. Purral wydawał się zabiegany i poprosił o pomoc w opiece nad kilkoma chowańcami. Szkoda, że nie ostrzegł o ich ilości. Nie spodziewałam się mieć pod swoją opieką ponad dziesięć pełnych energii rozrabiaków. Przez to wszystko zaledwie w ciągu dwóch godzin wpadłam kilka razy do fontanny, podarłam koszulkę i kompletnie wypompowałam się z sił.
Nie byłam jednak w stanie się na niego gniewać gdy przyszedł je odebrać. Był taki miły i kochany, że palnęłam coś stylu ''żaden problem, chętnie jeszcze kiedyś pomogę''. Niech mnie ktoś strzeli, proszę. 
Zostałam nawet lekko doceniona i w prezencie dostałam wygodne legowisko dla chowańca. Szkoda, że póki co żadnego nie mam, ponieważ ten który mi kiedyś towarzyszył zginął siedem lat temu na polu bitwy. 
Westchnęłam ciężko na wspomnienie mojego Rowtsya, stwora podobnego do wilka obsypanego płatkami róż. Dość, że był ogromnie słodki to śmiało go nazwę ideałem przyjaciela. Uwielbiałam się z nim chwilkę polenić i miziać jego miękkie futro. 
Poświęcił się aby ratować życie Leiftana. Nie wiem czy jakikolwiek inny chowaniec będzie w stanie mi go zastąpić.

Nie dane mi było dobrze odpocząć. Gdy tylko się przebrałam i coś zjadłam dorwał mnie Purroy. Ledwo wyszłam ze stołówki, serio?
Wręczył mi długą listę i prosił żebym wyrobiła się do wieczora. Widząc ile tego jest, szczerze wątpiłam, że mi się uda.

Kierunek las. Pożyczyłam jeszcze duży kosz od Karuto i opuściłam mury. Część z zamówionych towarów znałam i teoretycznie wiedziałam, gdzie mogą być. Nie był to też już pierwszy raz w tym tygodniu, gdy musiałam sobie radzić z szukaniem składników po lesie. 
Dość szybko miałam kilka pęków kwaśnego źdźbła czy parę płomiennych kwiatów. Nie ukrywam, że odczuwałam właśnie pozytywne skutki mojej tygodniowej izolacji i zatopieniu nosa w książce o roślinności. Dzięki temu sprawdzałam przyswojoną wiedzę w praktyce. 

Z każdym kolejnym składnikiem nogi niosły mnie coraz głębiej w las. To chyba nienajlepszy pomysł, zwłaszcza po tym co słyszałam. Podobno niektóre chowańce zaczęły się robić agresywne, a nazwać moje umiejętności marnymi to jakby nic nie powiedzieć na ich temat. Są po prostu fatalne.
Starałam się jednak nie dać ponieść fantazji i ściskając w dłoni rękojeść noża otrzymanego wraz z mieczem od Jamona szłam przed siebie. Może nie służył do zbierania grzybków, ale był tak ostry i ładny, że nie chciałam brać żadnego innego. 

A jak już o grzybach mowa to zbierając nietypowo świecące usłyszałam trzask. Ktoś  lub coś w pobliżu łamie gałęzie, nie podoba mi się. Do tej pory nie spotkało mnie tu nic niezwykłego, nie widziałam nawet żadnego stworzenia, tylko słyszałam jak gruchają sobie gdzieś w oddali. Teraz dźwięk wydawał się nieco bliżej.  
Szybko schowałam się za dużym drzewem, może mnie jakimś cudem nie wywęszy. 
Przylgnęłam do kory, a kosz zostawiłam za krzakiem. Próbowałam się lekko rozejrzeć i dostrzec źródło hałasu. 
Z każdą chwilą coraz szybciej biło mi serce, a łamanie patyków nie ustępowało. 
Głupia! Było uciekać, a teraz coś cie zaatakuje i tyle po wybawicielce świata.  Przeżyłaś walkę ze smokiem, uwięzienie w krysztale, a teraz.. 
Ciekawe, jak osądziłaby to historia. Anastazja, wieli Aengel, który uratował nasz świat skończyła pożarta przez Pimpela.
Pokręciłam gwałtownie głową. Sama miałam ochotę się z siebie śmiać, a w tej chwili powinnam zachować jak największą ciszę. 

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz