Szczery uśmiech

256 17 3
                                    

Płaszcz jest, kurtka jest, szalik i grube ubrania - wszystko na miejscu. 
Spakowałam swoją torbę trochę za wcześnie, ale i tak ją będę sprawdzała pewnie z dwadzieścia razy.
Mam dziś w miarę luźny dzień. Po wczorajszym spotkaniu umówiłam się z Jamonem na trening po południu, ale mając jeszcze trochę czasu postanowiłam przygotować swoje rzeczy. Najwyżej poleżą w kącie pokoju i poczekają na podróż. Nic im się przecież nie stanie. 

Jak tylko skończyłam pakowanie, wzięłam swój miecz i ruszyłam w stronę Wiśni. Ogr już tam na mnie czekał i szeroko się uśmiechnął. Przywitałam się z nim, i bez zbędnych ogródek przeszliśmy do treningu. Potrzebuję tego, a zdecydowanie wolę zrobić to z nim niż ze smokiem, który ciągle znajduje się na mojej czarnej liście.
Początkowo Jamon kazał mi tylko atakować, a on się będzie bronić. Biłam go więc tak przez kilka minut, ale nie było to to, czego oczekiwałam. Poprosiłam go więc o pojedynek z prawdziwego zdarzenia. Chciałam się z nim zmierzyć, aby szczerze ocenił moje umiejętności. Niechętnie się na to zgodził.

Zaczęłam wymachiwać Atarangi w stronę przeciwnika, jednocześnie analizując każdy jego ruch.
Jest ogromny i silny, więc nie ważne jak mocno uderzę - nie zrobi to na nim wrażenia. Muszę być od niego szybsza i sprytniejsza. Nie mogę też zapominać, że jego doświadczenie jest ogromne i doskonale wie czego może się po mnie spodziewać.
Niezbyt przyjemna sytuacja. 
Jamon atakował, a ja starałam się uskakiwać i blokować jego ciosy. Zaczęłam powoli odczytywać jego schemat i szybkim ruchem wyminęłam kolejny jego cios wymierzając własny. W ostatniej chwili się odsunął i spojrzał na mnie zaskoczony, po czym się uśmiechnął.

Nasza wymiana ciosów trwała jeszcze dobrą chwilę.
Przerwał ją gwizd, który usłyszałam i straciłam koncentracje, w efekcie czego ogr z łatwością mnie wywalił na tyłek. Spojrzałam na winnego całemu temu nieszczęściu.
Kilka metrów od nas stała Karenn i Chrome.
- No, no, było nieźle - wampirzyca puściła mi oczko wyciągając zza pasa ostrze. - Teraz zobaczmy, jak pójdzie ci ze mną.
Stanęła naprzeciw mnie z cwaniackim uśmieszkiem. Jamon najwidoczniej chciał to zobaczyć i usiadł na jednej z pobliskich ławek. 
- Zdecydowanie odradzam. Nie pchaj się w to - dowódca Straży Cienia podszedł i wyciągnął w moją stronę dłoń abym mogła wstać. Przyjęłam ją i powoli się podniosłam ciągle zerkając na dziewczynę. Tuptała w miejscu zniecierpliwiona. 
- No dalej, przecież cię nie uszkodzę - śmiała się.
- Tego właśnie się obawiam. Wolałabym nie skończyć znów na kozetce u Ewelein - wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Obiecuję, że będę delikatna - odrzuciła swoją kitę do tyłu i ruszyła z atakiem. Ledwo udało mi się uskoczyć jej z drogi.

Starałam się, wierzcie mi, jak bardzo chciałam chociaż raz zagrozić swojej rywalce. Nie miałam jednak najmniejszych szans. Wcale nie obchodziła się ze mną łagodnie. Zadawała cios za ciosem, a moje zgrabnie neutralizowała lub unikała. Byłam zdecydowanie zbyt powolna w porównaniu do niej - wręcz fatalna.
W końcu zmęczona poleciałam na tyłek i położyłam się na trawie zamykając oczy.
- Dość! Poddaje się! - puściłam swój miecz. - Wygrałaś, jesteś najlepszą wojowniczką w całej Eldaryi.
Moje słowa najwyraźniej rozbawiły Jamona, ponieważ usłyszałam jego śmiech. Nie byłam jednak w stanie spojrzeć. Zbyt bardzo bolała mnie d.. Właściwie to nie ma partii ciała, która by mnie w tej chwili nie bolała.
- I to jest ta słynna Aengel, wielka wybawicielka tego świata? - do moich uszu dotarł jeszcze jeden śmiech. Leniwie przekręciłam głowę w bok. W pobliżu stał Mathieu, Koori i Adalric, cała trójka z rozbawieniem przyglądała się moim zwłokom.
- Ostrzegałem ją, ale nie miała zbyt wielkiego wyboru - Chrome stanął w mojej obronie. Uwielbiam cię wilczku, pamiętaj o tym! - Muszę jednak przyznać, że przyjemnie się patrzyło, jak obrywa od Karenn - roześmiał się. No to przestałam cię lubić. Nie jesteśmy już przyjaciółmi. Koniec. Oddawaj mi tą kiełbasę z rejsu na Ziemie Kapp, ale to już!
- Może kto inny powinien dać twojej dziewczynie nauczkę? - Mathieu wyciągnął swój miecz i machając nim ruszył w stronę wampirzycy. Widząc do czego to dąży leniwie się podniosłam i usiadłam na ziemi pod drzewem. Obok mnie usadowiła się kitsune.
- Powodzenia marny człowieczku - Karenn przyjęła postawę obronną. - Nie masz ze mną najmniejszych szans - uśmiechnęła się i zaczęła nacierać na bruneta. - Skończysz, jak twoja poprzedniczka.
Mathieu natychmiast zareagował i zatrzymał jej ostrze odskakując. Podziwiałam ich płynną wymianę ciosów. Wampirzyca się nim bawiła - był niecierpliwy, co szybko wykorzystywała. Zadawał mocne i agresywne ciosy, które sprawnie unikała lub wymijała, a gdy się zmęczył zręcznie go powaliła i przyłożyła nóż do gardła. Przegrał.
- To kto następny? - spojrzała zaraz po wszystkich po kolei. Mathieu w tym czasie podnosił się niezadowolony. 
- Żądam rewanżu - wystawił miecz w jej stronę. - Nie poddam się tak łatwo.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz