Rozkład zajęć

250 20 7
                                    

Prawo, lewo, lewo, prawo, do tyłu - w mojej głowie chodziły kolejne pomysły na uniknięcie ciosów i blokady miecza, który wędrował w moją stronę. Z każdą chwilą szło mi jednak gorzej, a do tego czułam się bardzo niezręcznie, ponieważ spora grupa osób zwyczajnie zaprzestała gry. Zatrzymali się i oglądali naszą potyczkę, jakby to ona miała być jakąś rozstrzygającą. Nie podoba mi się to.
Nie chcę się popisywać, ponieważ nie mam czym, ale muszę coś zrobić. Nie chcę wyjść na totalną ofiarę losu.

Lance puścił do mnie oczko, a kolejny cios wędrował w moją stronę. Zaryzykowałam i zrobiłam krok do przodu, blokując równocześnie jego miecz.  Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie i mierzyliśmy się wzrokiem w tym samym czasie próbując przepchnąć miecz przeciwnika. 
Doskonale świadoma, że smok nie używa pełni swojej siły analizowałam wszelkie za i przeciw. Szybko jednak porzuciłam minusy, i po prostu dałam się ponieść przeczuciu - albo teraz, albo nigdy.
Skupiona na ciągle obecnych, delikatnych iskrach wokół moich dłoni, starałam się zgromadzić ich energię w jednym punkcie. Nie do końca rozumiem działanie swoich mocy, ale przecież jakoś daję radę. Mam się uczyć bez prób? 

Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele, by zatrzymać w klatce piersiowej. 
Wszystko zadziało się błyskawicznie. 
Gdy tylko poczułam tą niesamowitą kumulację energii, wystrzeliłam ją z siebie. Strumień światła uderzył w smoka i odrzucił do tyłu. 
Lance wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, przypominający krzyk odlatując na kilka metrów. Nie spodziewał się takiego zagrania? A może na to liczył?

W każdym razie miałam dość czasu by się poprawić i przyjąć pozycję, podczas gdy on wstawał na nogi i podnosił swój miecz. 
Wzrok wszystkich dookoła był skierowany w naszą stronę.
- Tak chcesz grać? - mój przeciwnik zakręcił parę razy swoim ostrzem. Szedł w moją stronę.
- To samo tak wyszło, nawet nie próbowałam - niewinnie wzruszyłam ramionami.
Prychnął na to i przyśpieszył. Nie czekałam zanim do mnie dobiegnie, pierwsza zaatakowałam. 
Kolejny raz nasze miecze się skrzyżowały, wymienialiśmy zawzięte ciosy.
Nie trwało to jednak długo.

Wykorzystując swoją przewagę fizyczną, Lance zablokował kolejny mój cios. Nie dał mi niestety uskoczyć w spokoju. Jego świetlista energia przybrała kształt dużego kamienia, podobną też miała strukturę. 
W efekcie chcąc uciec, zwyczajnie przewróciłam się na plecy. Jego ostrze znalazło się pod moim podbródkiem. Przegrałam.

- Dziękuję wam wszystkim. Zobaczyłam, co chciałam zobaczyć - niemal zaraz po mojej wstydliwej porażce Huang Hua uderzyła w gong i znalazła się między nami. Szybko uformowało się kółko ze strażników chcących jej wysłuchać. Osobiście stałam gdzieś na przodzie, obok mnie znajdował się czymś zdenerwowany Leiftan i uśmiechnięty szeroko Chrome. - Gratuluję obrońcom murów, że udało im się nie dopuścić do wejścia wrogich jednostek. Równocześnie byli oni świetnymi napastnikami, brawo. Cały ten wysiłek miał być swego rodzaju testem, ale więcej dowiedzie się jutro. W południe zbierzcie się w Sali Drzwi, tam wam wyjaśnimy. Teraz możecie odpocząć..

Słowo odpoczynek zadziałało, jak zwolnienie jakiejś blokady. Momentalnie na równinie zrobiło się pusto - wszyscy uciekali do swoich pokoi.
Sama również poczułam się fatalnie. Doskwierał mi głód, senność i ból dosłownie w każdym mięśniu mojego ciała. Jedynie cudem trzymałam się na nogach.

Biorąc przykład z innych udałam się w stronę Kwatery, a tam zaraz wykręciłam do stołówki. Coś zjem i pójdę spać. 
Oprócz mnie, na miejscu było kilka pojedynczych osób, a wszyscy tak samo zmęczeni. Karuto widząc, że nie będzie miał z kim porozmawiać, podał jedzenie i zaszył się w kuchni. 
Nie zwracałam uwagi, na to co miałam na talerzu. Pamiętam, że było dobre i wystarczyła mi do tego łyżka.

Dziecko dwóch światów | Eldarya |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz